Dotychczasowa historia spotkań między jedenastkami jest bardzo bogata. Na 53 pojedynki zespół FC Brugge wygrał 34 razy i zanotował sześć porażek oraz 13 remisów. Początek spotkania nie zapowiadał emocjonującego meczu. Piłkarze starali się wypracowywać sytuacje, ale gra nie kleiła się obu drużynom. Sędzia miał niewiele pracy. Dopiero w czwartym kwadransie coś zaczęło się dziać na boisku. Obie drużyny schodziły na przerwę przy bezbramkowym wyniku. W 59. minucie za Percy'ego Taua wszedł Krepin Diatta. Między 61. a 86. minutą, arbiter starał się uspokoić grę pokazując dwie żółte kartki piłkarzom gości i jedną drużynie przeciwnej. Na sześć minut przed zakończeniem starcia w drużynie Sportinga Charleroi doszło do zmiany. Joris Kayembe wszedł za Mamadou Falla. Po chwili trener Sportinga Charleroi postanowił skorzystać ze swojego jokera. W 90. minucie na plac gry wszedł Franck Tsadjout, a murawę opuścił Ali Gholizadeh. Z przebiegu meczu nie wynikało, że jedna z drużyn będzie potrafiła przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Posiadanie piłki rozłożyło się równomiernie na obie drużyny. Remis od samego początku „wisiał w powietrzu”. Obie drużyny utrzymywały się przy piłce praktycznie tyle samo czasu. Mecz był bardzo wyrównany, od pierwszej do ostatniej minuty. To nie było ładne widowisko, piłkarze często faulowali, co powodowało przestoje w meczu i zniecierpliwienie na trybunach. Sędzia pokazał jedną żółtą kartkę zawodnikom Sportinga Charleroi, a piłkarzom gości przyznał dwie. Jedenastka gospodarzy w drugiej połowie wymieniła dwóch graczy. Natomiast zespół FC Brugge w drugiej połowie dokonał jednej zmiany. Już w najbliższą sobotę drużyna Sportinga Charleroi będzie miała szansę na kolejne punkty grając na wyjeździe. Jej rywalem będzie KRC Genk. Natomiast w niedzielę Royal Antwerp FC zagra z drużyną FC Brugge na jej terenie.