Choć Lewandowski strzelił 82. bramkę dla kadry narodowej (w meczu z Łotwą), to nie była to udana przerwa reprezentacyjna. Polacy nie wygrali z Czechami i awansu na Euro muszą szukać poprzez baraże. Polak wrócił do Barcelony i od razu poczuł się pewnie lepiej. Tu przed wyjazdem na zgrupowanie błysnął skutecznością i zdobył dwie bramki. Teraz przed meczem z Rayo na gali gazety Marca odebrał nagrodę za zdobycie króla strzelców w poprzednim sezonie tzw. trofeo Pichici, zaskoczył dość płynną wypowiedzią w języku hiszpańskim i zapowiedział, że nie składa broni w pogoni za Judem Bellingham, obecnie najlepszym strzelcem La Liga. Tyle że Rayo to nie jest ulubiony rywal Barcelony. W poprzednim sezonie zdobył na klubie z Camp Nou aż cztery punkty. Na dodatek trener Xavi Hernandez nie mógł skorzystać z dwóch podstawowych kontuzjowanych zawodników - Marca-Andre ter Stegena i Gaviego, którego w tym sezonie już nie zobaczymy na boisku. Niemieckiego bramkarza zastąpił Inaki Pena. To był dla niego dopiero trzeci w karierze występ w La Liga. I być może na początku zjadły go nerwy, bo po dość łatwym strzale Isiego Palazona, wypuścił piłkę i niewiele zabrakło, by Jorge de Frutos zdążył dobić do bramki. Barcelona bezradna, Rayo strzela przed przerwą W ósmej minucie pierwsza groźna okazja Barcelony. Po akcji Ferrana Torresa Lewandowski wpadł w pole karne, ale przegrał fizyczny pojedynek z Abdulem Muminem. Pena zrehabilitował się, kiedy po stracie Frenkiego de Jonga obronił strzał Oscara Valentina. W 15. minucie pierwszy celny strzał Barcelony, ale Pedri kopnął za łatwo, by zaskoczyć bramkarza. Goście męczyli się i nie mieli pomysłu, jak poradzić sobie z defensywą Rayo. Indywidualnie próbował Lamine Yamal, ale nie starczyło sił na groźne uderzenie. Jak prawidłowo strzelać, pokazał w 39. minucie Unai Lopez. Po rzucie rożnym strzał Oscara Trejo został zablokowany, ale piłka trafiła pod nogi pomocnika Rayo, który uderzył bardzo dokładnie i było 1:0. Barcelona znalazła się w trudnej sytuacji. Porażka mocno skomplikowałaby realizację jednego z najważniejszych celów - obrony mistrzostwa. Jeśli bowiem wygrają Real Madryt i Girona, Barcelona będzie do nich tracić odpowiednio pięć i siedem punktów. Trener Hernandez już w 55. minucie zrobił dwie zmiany. Remis uratował stoper Rayo I po chwili goście mieli okazję. Z lewej strony dośrodkował Lewandowski, głową strzelił Pedri, ale nad poprzeczką. Rayo cofnęło się całą drużyną w okolice pola karnego i broniło prowadzenia. Barcelona biła głową w mur, a czas uciekał. W 70. minucie dogodną okazję miał Lewandowski - rzut wolny z około 20 metrów. Kilka razy w karierze pokazał, że potrafi ze stałego fragmentu zdobyć gola. Tym razem jednak nici z tego - trafił w mur. W 76. minucie szczęście dopisało Rayo. Zza pola karnego strzelił Raphinha, trafił w słupek, dobił Lewandowski, ale za słabo, bo Stole Dimitrievski zdążył z interwencją. W końcu Barcelonie się udało. Sześć minut późnej Alejandro Balde dostał piłkę na lewej stronie, dośrodkował w pole karne, a Florian Lejeune naciskany przez Lewandowskiego trafił do własnej siatki. 1:1. Więcej Barcelonie nie udało się zdziałać, choć sędzia przedłużył mecz o dziewięć minut. Barcelona może żałować, że VAR nie zasygnalizował sędziemu możliwosci popełnienia faulu w polu karnym na Raphinhi ze strony Alphonso Espino. Teraz pytanie, czy rywale wykorzystają potknięcie Dumy Katalonii. Real może odskoczyć na cztery punkty, a Girona na sześć.