Francuz trafił na Camp Nou w miejsce sprzedanego za 222 miliony euro do Paryża Neymara, stając się wówczas najdroższym zawodnikiem w historii FC Barcelony. "Duma Katalonii" zapłaciła za niego 105 milionów euro (plus około 40 mln euro w potencjalnych bonusach), ale mimo wielu przebłysków 22-latka, trudno dzisiaj stwierdzić, że ta transakcja okazała się rentowna. Dembele bowiem w miniony weekend dołożył kolejną pozycję do długiej już listy swoich niesubordynacji, którymi podpadał zarówno trenerowi "Blaugrany" Ernestowi Valverde, jak i włodarzom katalońskiego klubu. W czasie piątkowego spotkania z Athletikiem Bilbao młody zawodnik skarżył się na ból uda. Zaniepokojony sztab medyczny Barcelony spytał go więc o pomeczowe samopoczucie, a także zorganizował badania, które miały zostać przeprowadzone na następny dzień, by wykluczyć lub zdiagnozować ewentualny uraz. Dembele stwierdził jednak, że nie ma takiej potrzeby i wyjechał z Barcelony. Gdzie? Media hiszpańskie podały, że do Senegalu, ale agent piłkarza formalnie to zdementował, twierdząc, ze Francuz był w tym czasie w Rennes u swojej mamy. Tak czy inaczej, nie przeszedł zalecanych badań. Niezbadany uraz plus nieodpowiednia regeneracja zaowocowały kontuzją, która dopadła Francuza już na pierwszych zajęciach po powrocie do treningów. Działacze Barcelony mają być wściekli na 22-latka, ponieważ nie był to pierwszy raz, kiedy przez swoje niedbalstwo skrzydłowy wypadł z gry. Dla Valverde jest to tym bardziej niepokojące, że jedynymi ofensywnymi zawodnikami, na których może liczyć podczas najbliższego spotkania z Betisem są Antoine Griezmann oraz dokooptowany z rezerw 21-letni Carles Perez. Nie jest to pierwszy raz, gdy Dembele wykazuje się nieodpowiedzialnością, a pozaboiskowe występki atakującego w Barcelonie zaczęły się, zanim na dobre trafił do Hiszpanii. Powiedzieć, że przed przenosinami do "Blaugrany" Francuz nie zachowywał się jak dżentelmen, to mało. Transfer do Katalonii został przez 22-latka wymuszony niezjawianiem się na treningach Borussii Dortmund i unikaniem sztabu szkoleniowego. Nic więc dziwnego, że także w nowej drużynie Dembele nie grzeszy profesjonalizmem. O podejściu skrzydłowego do życia wie już niemało właściciel mieszkania, w którym Francuz żył na co dzień w Dortmundzie. Po przeprowadzce Dembele zostawił swoje dotychczasowe lokum w opłakanym stanie, nie zwracając przy tym klucza. Sprawa ostatecznie skończyła się na policji. Po transferze do Barcelony były zawodnik Stade Rennais nie mógł się zbyt długo cieszyć grą. Już we wrześniu podczas starcia z Getafe Dembele zerwał mięsień dwugłowy uda. Także wtedy do urazu mogłoby nie dojść, gdyby nie brak komunikacji na linii piłkarz-sztab medyczny. Hiszpańskie media donosiły bowiem, że skrzydłowy ukrywał ból, który odczuwał już od jakiegoś czasu, a w trakcie rozgrzewki nie był w stanie wykonywać wszystkich ćwiczeń, często wyrażając na twarzy grymas bólu. To ryzyko zakończyło się niespełna półgodzinnym występem i ponad trzema miesiącami rehabilitacji. Nie tylko urazy były jednak utrapieniem 22-latka. Jego przekleństwem okazały się także gry komputerowe, przez które miał problemy z punktualnością. Tak było w listopadzie 2018 roku, kiedy Dembele nie zjawił się na treningu, a przedstawiciele klubu mimo dwugodzinnych prób nie mogli się z nim skontaktować. W końcu skrzydłowy dał oznaki życia, informując, że nie zjawił się w ośrodku treningowym z powodu problemów żołądkowych. Wieczorem w jego domu zagościł lekarz Barcelony i, jak się okazało, młody zawodnik był zdrowy jak ryba, ale zaspał na trening z powodu zarwanej nocy. Zamiast położyć się spać, grał z kolegami w gry na konsoli. Nie obyło się oczywiście bez konsekwencji. Atakujący został przez trenera Valverde usunięty z kadry na kolejny mecz ligowy z Betisem. Dembele pojawił się na tym spotkaniu na trybunach, ale - jak wychwycili operatorzy telewizyjni - spóźnił się na pierwszy gwizdek sędziego. Oprócz tego, Francuz został ukarany przez klub karą w wysokości 100 000 euro oraz zakazem wyłączania i wyciszania telefonu na noc. Te niekonwencjonalne środki te nie pomogły na zbyt długo. Już miesiąc później Dembele spóźnił się na trening o całe dwie godziny. Jak relacjonowali dziennikarze hiszpańskiego dziennika "As", były zawodnik Borussii Dortmund wpadł do szatni już po tym, jak opuścili ją niemal wszyscy jego koledzy. Ostatnim, który pozostał jeszcze po zajęciach był Sergio Busquets. Pomocnik nie zareagował jednak na to, co zrobił jego młodszy partner z drużyny. Jeszcze podczas gry w Rennes Dembele udzielił wywiadu, który błyskawicznie obiegł internet. Wyglądał on mniej więcej tak: Reporter: Jesteś lewo- czy prawonożny? Dembele: Hmm... lewonożny. R: To prawda? Bo strzelasz też prawą nogą. D: Tak, jestem bardziej lewonożny. R: A czy rzutów karnych nie wykonujesz prawą nogą? D: Tak, prawą. R: Dlaczego? D: Bo lepiej strzelam prawą nogą. Ta krótka rozmowa zdaje się doskonale oddawać charakter Francuza. Na boisku potrafi wiele, ale w życiu jest bardzo zagubiony i często ma problem z trzeźwym myśleniem, odpowiedzialnością i podejmowaniem racjonalnych decyzji. Postawę swojego kolegi dobrze ocenił w jednym z wywiadów Gerard Pique. - Ousmane musi żyć futbolem przez 24 godziny na dobę - powiedział hiszpański stoper. To mogłaby być recepta na całe zło, bo Dembele to na razie tylko piłkarz momentów, choć... momenty te bywają olśniewające. Gdyby z meczów Barcelony wykreślić wszystkie bramki autorstwa skrzydłowego lub gole, które padły bo jego asystach w poprzednim sezonie, "Duma Katalonii" uzbierałaby na koniec sezonu dziewięć punktów mniej niż w rzeczywistości. Co więcej, Dembele posyłał piłkę do siatki wtedy, gdy drużyna naprawdę tego potrzebowała. Cztery z ośmiu jego trafień to pierwsze bramki Barcelony w danym meczu. Czterokrotnie wpisując się na listę strzelców, 22-latek dawał też "Blaugranie" prowadzenie, a dwukrotnie doprowadzał do remisów. Nic więc dziwnego, że w Katalonii wciąż wierzą we Francuza i nie chcąc przyznawać się do błędu, próbują przywrócić go do porządku. Z piłkarza momentów chcą stworzyć zawodnika błyszczącego w ciągu 90 minut, a w rezultacie także w trakcie całych sezonów. Aby tak się stało, potrzebne będzie jednak zdrowie, a ono wymaga dbania o siebie, co chcą wypracować u atakującego działacze Barcelony. Tak wygląda błędne koło, w którego środku znajduje się teraz Dembele. Od niego samego zależy to, czy zdecyduje się je przerwać, a z jego pozostałości ułoży ścieżkę, która poprowadzi go do piłkarskiej wielkości, bo w jego futbolowy potencjał wątpić nie wolno. Z kim zmierzy się Barcelona bez Dembele? Zobacz tabelę, terminarz i wyniki Primera Division Tomasz Brożek