Wojciech Szczęsny w rozmowach z mediami zapewnia, że pełnienie roli rezerwowego Inakego Peni nie spędza mu snu z powiek. - To nie jest opowieść o mnie - zapewniał polski bramkarz w rozmowie z Mateuszem Święcickim na łamach "Meczyków". Możliwe, że dzień debiutu Wojciecha Szczęsnego w FC Barcelona nadejdzie prędzej czy później. Nie ma bowiem wątpliwości, że Polak jest bramkarzem dysponującym umiejętnościami większymi niż Inaki Pena. Wychowanek "Dumy Katalonii" w ostatnim czasie, a szczególnie w El Clasico z Realem Madryt, zaprezentował się na tyle dobrze, że Hansi Flick w tym momencie nie myśli o zmianie w bramce. Robert Lewandowski natomiast jest jedną z największych gwiazd - nie tylko Barcelony i ligi hiszpańskiej, ale całej europejskiej piłki. Polak w ostatnim meczu z Realem Madryt zdobył dwa kolejne gole, czym znacznie powiększył swoją przewagę na szczycie klasyfikacji strzelców LaLigi. Po 11 kolejkach "Lewy" ma na koncie 14 goli, a wicelider Ayoze Perez - zaledwie 7. Kylian Mbappe natomiast spadł na 4. miejsce. Dla Szczęsnego to brzmi jak wyrok. Każdy dostanie szansę, a Polak znów pominięty Szczęsny i Lewandowski rządzili na treningu. Zwycięstwo Polaków Mimo braku wspólnej gry w oficjalnych meczach duet Polaków, póki co, może błyszczeć przynajmniej na sesjach treningowych - i okazuje się, że doskonale z tej szansy korzysta. Właśnie wyciekło zdjęcie zwycięskiej drużyny "gierki", czyli minimeczu wieńczącego środowy trening na Ciutat Esportiva. W zwycięskiej drużynie znaleźli się: Wojciech Szczęsny, Inigo Martinez, Hector Fort, Frenkie de Jong, Fermin Lopez i Robert Lewandowski. Postacią, którą, poza Robertem Lewandowskim, warto wyróżnić na początku sezonu jest Inigo Martinez. Stoper jest niekwestionowanym szefem formacji defensywnej drużyny i miał ogromny wpływ na jej znakomite wyniki w ostatnich meczach. Ta linia, pod jego wodzą, funkcjonowała wręcz perfekcyjnie szczególnie w pierwszej połowie meczu z Realem Madryt. Frenkie de Jong, który wrócił po długiej kontuzji, wszedł na murawę dopiero w drugiej połowie i odmienił grę "Dumy Katalonii", która po przerwie zdobyła wszystkie cztery gole. Dwa z nich, jak było wspomniane powyżej, padło po strzałach Roberta Lewandowskiego. Nic więc dziwnego, że drużyna złożona z takich piłkarzy wygrała środową "gierkę".