FC Barcelona w Porto nie miała łatwej przeprawy. Gospodarze od początku postawili na zdecydowaną i agresywną grę, stosowali wysoki pressing i momentami przekraczali przepisy. Już w pierwszej połowie ostre nastawienie wicemistrzów Portugalii poczuł na nodze Robert Lewandowski. Polak wyraźnie ucierpiał po ataku Davida Carmo, choć sędzia nie zdecydował się nawet na odgwizdanie faulu. Lewandowski próbował jeszcze kontynuować grę, ale szybko zaczął utykać i było wiadome, że potrzebna jest zmiana. W 34. minucie Polaka zastąpił Ferran Torres i to właśnie Hiszpan pod koniec pierwszej połowy trafił do siatki. I jak się okazało, była to bramka na wagę zwycięstwa, a także przerwania pewnej niechlubnej serii. Dwie wyjazdowe wygrane z rzędu Barcelony w LM od blisko trzech lat Wygrana z FC Porto była drugim zwycięstwem Katalończyków w Lidze Mistrzów w tym sezonie (wcześniej pokonała Royal Antwerpia 5-0) i - jak się okazało - pozwoliła wymazać plamę, która widoczna była od grudnia 2020 r. Od tamtego czasu mistrzowie Hiszpanii nie byli w stanie wygrać dwóch wyjazdowych spotkań z rzędu w Lidze Mistrzów. Wówczas pokonali w Kijowie Dynamo (4-0) oraz w Budapeszcie Ferencvaros (3-0). Później zwycięstwa były przeplatane remisami lub porażkami, aż do teraz. Wygrana z FC Porto była drugą z rzędu, ponieważ w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Barcelona wygrała ostatnie wyjazdowe spotkanie z Viktorią Pilzno (5-0). Wisła Kraków złożyła ofertę. W grze miliony złotych Co ciekawe, w tamtym spotkaniu Lewandowski nie zagrał ani minuty (w ogóle nie poleciał do Czech z powodu kontuzji pleców), a bohaterem Katalończyków także został Torres, który zdobył dwie bramki. PJ