Jordi Alba to 34-letni lewy obrońca FC Barcelona. Na Camp Nou Katalończyk przybył w 2012 r. tuż po tym jak zdobył mistrzostwo Europy z Hiszpanią na polsko-ukraińskim turnieju. Alba przez wiele lat miał pewne miejsce na lewej stronie defensywy "Blaugrany", dla której zagrał ponad 300 razy w La Liga, po pięć razy wygrał mistrzostwo i Puchar Hiszpanii oraz w 2015 r. Ligę Mistrzów. Pozycja Alby osłabła, gdy do drużyny dołączył znacznie od niego młodszy Alejandro Balde. Niespełna 20-letni ciemnoskóry Hiszpan zagrał już ponad 1500 minut w tym sezonie La Ligi, podczas gdy doświadczony Alba niecałe 1000. W ostatnich sześciu meczach 34-latek zagrał jedynie 68 minut, dlatego nie dziwią doniesienia katalońskiego "Sportu", który pisze, że "Barca" chętnie by się zawodnika pozbyła. Problemem, jak zwykle w takich przypadkach, są pieniądze. Jordi Alba posiada kontrakt ważny do 30 czerwca 2024 r. Zawodnik zarabia 18 milionów euro na sezon, ale to nie wszystko. W czasie finansowej restrukturyzacji klubu były szef "Barcy" Josep Bartomeu i obecny Joan Laporta niejako "przerzucili" aż 20 milionów euro wynagrodzenia Alby na ostatni rok kontraktu i teraz muszą tyle dodatkowo mu zapłacić w sezonie 2023/24. Razem daje to niebagatelną kwotę 38 milionów euro. FC Barcelona za wszelką cenę chce zmniejszyć te zobowiązania. Kataloński klub jest nawet skłonny wypożyczyć Albę i pokrywać różnice w jego wynagrodzeniu, sęk w tym że z taką pensją będzie ciężko się zawodnika pozbyć. Jordi Alba nie chce się ruszać z Barcelony także dlatego, że jego żona jest w ciąży i w lipcu urodzi ich trzecie dziecko. Aktualnie FC Barcelona jest zdecydowanym liderem La Liga, z dziewięciopunktową przewagą nad odwiecznym rywalem - Realem Madryt. Maciej Słomiński, INTERIA