Sprawa ciągnie się dokładnie od 8 listopada. To właśnie wtedy Lewandowski otrzymał dwie żółte kartki za faule w spotkaniu z Osasuną i musiał opuścić boisko. Całego zamieszania nie byłoby jednak, gdyby nie gesty Polaka podczas schodzenia do szatni. "Zawodnik wykonał dwa gesty dezaprobaty dla decyzji arbitra, polegające na przyłożeniu palca do nosa. Gdy miał opuszczać plac gry, powtórzył gest, patrząc w kierunku sędziego asystenta, idąc przed sędzią technicznym" - napisał w protokole sędzia Sanchez Martinez. W tej sytuacji powołano się na 124. artykuł regulaminu rozgrywek, który mówi, że w przypadku okazywania braku szacunku wobec arbitra, zawodnik zostaje zawieszony na dodatkowe dwa mecze, co łącznie dawało trzy spotkania pauzy. FC Barcelona znów odwołała się w sprawie Lewandowskiego FC Barcelona wystosowała odwołanie od tej decyzji, ale zostało ono odrzucone przez Komitet Apelacyjny. To jednak nie oznacza końca sprawy, ponieważ - jak informuje RAC1 - Katalończycy postanowili do końca walczyć o polskiego napastnika i złożyli kolejne odwołanie w jego sprawie - tym razem do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Hiszpańscy dziennikarze podkreślają, że szanse na powodzenia Barcelony są nikłe, ale wykorzystanie wszystkich możliwych dróg odwoławczych świadczy o tym, jak bardzo w klubie liczą na Lewandowskiego. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, bo po słabym poprzednim sezonie Katalończycy obecnie są lideramami La Liga z dwoma punktami przewagi nad Realem Madryt. Wielka w tym zasługa Polaka, który w 14 spotkaniach zdobył 13 bramek i jest zdecydowanym liderem klasyfikacji strzelców (na koncie ma również trzy asysty). Jeśli jednak zawieszenie dla Lewandowskiego zostanie podtrzymane, wówczas opuści on ligowe mecze z Espanyolem, Atletico Madryt i ligowy z Betisem. Przeciwko klubowi z Sewilli będzie mógł jednak wystąpić w półfinałowym meczu o Superpuchar Hiszpanii (12 stycznia), ponieważ w tych rozgrywkach zawieszenie nie obowiązuje. PJ