To bardzo trudny sezon tak dla Barcelony, jak i dla Lewandowskiego. Przegrali już dwa trofea - Puchar Króla i Superpuchar Hiszpanii. W lidze szanse na obronę tytułu są już raczej tylko matematyczne - potrzebny byłby dołek formy Realu Madryt i seria wygranych Barcelony. Zespół Polaka nie może być nawet pewny wicemistrzostwa (przed tą kolejką dwa punkty więcej miał wicelider Girona) ani nawet trzeciego miejsca (czwarte Atletico Madryt traciło trzy punkty). W Lidze Mistrzów Barcelona w Neapolu wypuściła wygraną, ale rewanż gra u siebie. Tyle że na pewno nie jest faworytem do wygrania tych rozgrywek. A co do Lewandowskiego - wydaje się, że w końcu wraca do formy. W lidze miał serię sześciu meczów bez wygranej, ale ostatnio regularnie trafia do siatki. W lutym w czterech meczach zdobył pięć bramek i najgorsze ma raczej poza sobą. Spotkanie ze średniakiem hiszpańskiej ekstraklasy - Getafe jeszcze mógł wzmocnić pewność siebie kapitana reprezentacji Polski. Już na początku spotkania Lewandowski miał sporo pretensji do sędziego, że nie odgwizdał faulu na nim. Wymachiwał rękami, a z ławki podniósł się także Xavi Hernandez. To jednak goście pierwsi zagrozili bramce - piłkę pod polem karnym stracił Frenkie de Jong, ale strzał Masona Greenwooda obronił Marc-Andre ter Stegen. W odpowiedzi po rzucie rożnym sprytnie uderzył Raphinha, ale tuż nad bramką. Barcelona niby miała przewagę, prowadziła grę, ale niewiele z tego wynikało. To nieliczne wypady Getafe były groźniejsze. Dobrze jednak interweniował Pau Cubarsi, a za chwilę dopisało też szczęście, gdy piłka odbiła się Julesa Kounde. Barcelona z Getafe do przerwy prowadziła 1:0 W końcu w 20. minucie gospodarze świetnie zaatakowali. Wystarczyło jedno znakomite długie podanie od Kounde i Raphinha pewnie wykorzystał sytuację sam na sam z Davidem Sorią. 1:0 dla Barcelony! Piłkarze "Dumy Katalonii" zadowoleni z prowadzenia oddali inicjatywę i Getafe zaczęło stwarzać okazję, a momentami zamykało rywali w okolicach pola karnego. Barcelona próbowała powtórzyć sytuację, która dała jej bramkę. Dwa razy strzelił Joao Felix, ale Soria tym razem był lepszy. W 40. minucie świetne podanie Lewandowskiego, ale tym razem Raphinha fatalnie przestrzelił. W końcówce pierwszej polowy jeszcze dwie groźne akcje Getafe, ale gospodarze przetrwali. W dolicoznym czasie Brazylijczyk znów był w dogodnej okazji, tym razem nie strzelił, ale za to za mocno podał do Feliksa. Początek drugiej połowy był dość senny, ale szybko - w 49. minucie - wszystkich obudził Luis Milla. Kopnął bardzo mocno, ter Stegen zareagował z pewnym opóźnieniem, ale zdążył sparować piłkę, która odbiła się od słupka. To rzeczywiście podziałało na Barcelonę, która znów zaskoczyła rywali kontratakiem. Tym razem Raphinha podawał, Andreas Christensen jako skrzydłowy wyłożył piłkę Feliksowi, który bez problemów trafił na 2:0. W 58. minucie gola zdobył Lewandowski, ale od razu wiedział, że był na pozycji spalonej i nawet nie rozpoczął świętowania. Getafe już nie podjęło walki, a Barcelona nie zwalniała tempa. Akcję na 3:0 zaczął i zakończył de Jong. Piłka krążyła między Ilkayem Gundoganem i Raphinhą aż w końcu Brazylijczyk wystawił ją Holendrowi, a ten strzelił gola. Goście zaczęli starać się choćby o honorową bramkę. Groźnie strzelali Oscar Rodriguez i Borja Mayoral, ale straty się nie zmniejszały. Odpowiedział Fermin Lopez, ale za słabo, by pokonać Sorię. Okazję miał też Joao Cancelo, ale uderzył bardzo niecelnie. W dolocznym czasie Barcelona dobiła Getafe - strzał Vitora Roque bramkarz odbił, ale dobił Fermin Lopez.