Hasan Salihamidzić objął posadę dyrektora sportowego Bayernu Monachium 1 sierpnia 2017 roku. Dokładnie 10 lat po swoim odejściu z bawarskiego klubu jako zawodnik - wówczas trafił do Juventusu Turyn po blisko dekadzie gry w czerwonych barwach. Jako piłkarz słynął z nieustępliwości i waleczności, choć nigdy nie należał do piłkarskich wirtuozów. Był za to ważnym charakterem w szatni wielokrotnych mistrzów Niemiec. Nie było tajemnicą, że Bośniaka na stanowisku dyrektora sportowego umieścił Uli Hoeness. Ówczesny prezydent Bayernu do dzisiaj często staje po stronie byłego piłkarza i nie bez powodu w kręgach klubu mówiono, że Salihamidzić jest człowiekiem Hoenessa w pionie sportowym. Były prezydent już pół roku wcześniej włączył "Brazzo" do struktur klubu, by ten z bliska obserwował jego działanie i przygotowywał się do nowej roli. SEZON 2017/18. Worek prezentów na przywitanie Na "dzień dobry" nowy dyrektor sportowy został zresztą przywitany wspaniałymi prezentami. Już w pierwszym okienku transferowym za jego kadencji do klubu trafili piłkarze, którzy mieli odgrywać kluczowe role w nadchodzących latach: Kingsley Coman, Serge Gnabry oraz Niklas Suele. Do tego Bayern pobił ówczesny rekord transferowy, sprowadzając za 41,5 mln euro z Olympique Lyon Corentina Tolisso, wypożyczył na dwa lata Jamesa Rodrigueza z Realu Madryt, a z wolnego transferu sprowadził reprezentanta Niemiec Sebastiana Rudy’ego, któremu skończył się kontrakt z TSG Hoffenheim. Na okienko transferowe, które z dzisiejszej perspektywy wygląda imponująco, Salihamidzić miał jednak marginalny - o ile jakikolwiek - wpływ. Jak wylicza Gabriel Stach, redaktor naczelny portalu dieroten.pl, ściągnięcie Rodrigueza było zasługą jedynie Karla-Heinza Rummeniggego (zresztą trenerem Bayernu był wówczas Carlo Ancelotti, który Jamesa sprowadzał także do Realu i Evertonu), zaś transfer Comana - robotą Hoenessa. Także przyjścia Tolisso i Gnabry’ego zostały zatwierdzone już przed zatrudnieniem Salihamidzicia, a większą rolę w rozmowach odgrywał Michael Reschke. Gnabry był zresztą wzorowo przeprowadzoną operacją przez Bayern. Bawarczycy maczali palce już w jego transferze z Arsenalu do Werderu Brema, by zaledwie po roku sprowadzić go z delikatną przebitką (cena wzrosła z 5 mln do 8 mln euro) i wypożyczyć do Hoffenheim. Wówczas uznano go za gotowego do roli następcy Francka Ribery’ego. Pierwsze kontrolowane zakupy "Brazzo" przypadają więc na okienko zimowe, gdy głównym priorytetem było znalezienie zmiennika dla Roberta Lewandowskiego. Polak narzekał na zmęczenie natłokiem gier i brak świeżości, wobec czego Bayern musiał poszukać snajpera, który zgodziłby się na rolę numer 2. Zdecydowano się na grającego wówczas w reprezentacji Niemiec Sandro Wagnera, płacąc 13 mln euro Hoffenheim. Nie bez znaczenia był tu fakt, że Wagner jest wychowankiem Bayernu - transfer ten piłkarsko obronił się raczej bez zarzutu, to sam Wagner nigdy nie przywykł do roli "dwójki" (choć sam żartobliwie i nietypowo dla napastnika występował właśnie z tym numerem) i już po roku wymusił na władzach klubu odejście do ligi chińskiej. Co działo się w ostatniej kolejce naszej Ekstraklasy - sprawdź w naszym programie wideo! SEZON 2018/19. Wiele odejść, mało nabytków. Za to konkretne Prawdziwą ocenę pracy Hasana Salihamidzicia możemy rozpocząć od sezonu 2018/19. Bośniak po roku pracy pozwolił na odejście kilku ważnym dotychczas zawodnikom. Każde jednak zdołało się obronić - Bayern zarobił aż 40 mln euro na Douglasie Coście, który w Juventusie (i późniejszym wypożyczeniu do Bayernu) nie potrafił już nawiązać do swojej topowej formy. Za 16 mln euro sprzedano do Schalke Sebastiana Rudy’ego - ten nie spełnił w Bayernie pokładanych nadziei i daleko mu było do gracza pierwszego planu. Juan Bernat miał dość bycia zmiennikiem Davida Alaby, więc powędrował do PSG (5 mln euro), a największe kontrowersje wywołała sprzedaż Arturo Vidala. Po Chilijczyka niespodziewanie zgłosiła się Barcelona, oferując blisko 20 mln euro. Jego odejście można rozpatrywać różnie. Z jednej strony można narzekać, że po odejściu Vidala w Bayernie brakowało "zabijaki" w środku pola, z drugiej w Bayernie wciąż pamiętano o jego czerwonej kartce z ćwierćfinału LM z Realem z 2017 roku. Vidal z boiska wyleciał tuż przed dogrywką, w której osłabieni Bawarczycy stracili trzy gole. Sam Chilijczyk Barcelony nie podbił, ale w Interze udowodnił, że potrafi być przydatną częścią drużyny. Transfery do klubu były skromne (liczbowo), ale konkretne. Bardzo konkretne. Bez odstępnego do klubu został sprowadzony Leon Goretzka - modelowy przykład piłkarzy, w jakich chce inwestować Bayern. Uważany za ogromny talent w Schalke, już reprezentant Niemiec, choć z pewnymi wątpliwościami, czy stanie się wiodącą postacią Bayernu. Goretzka w Monachium okrzepł, zmężniał i stał się liderem środka pola - podstawowym piłkarzem w finale Ligi Mistrzów z 2020 roku. Prawdziwym majstersztykiem było zaś wypatrzenie w Kanadzie i ściągnięcie zimą 18-letniego wówczas Alphonso Daviesa. Chyba nikt nie spodziewał się, że jego talent tak szybko eksploduje i Davies z obiecującego skrzydłowego stanie się topowym lewym obrońcą na świecie. Przyjaciel "Brazzo" trenerem Bayernu. Wybór padł na Kovaca Patrząc na wybór piłkarzy - pierwszy sezon Salihamidzicia w Bayernie moglibyśmy zapisać na duży plus. Cieniem na nim kładzie się jedynie wybór trenera. W trakcie poprzedniego sezonu (2017/18) pracę stracił Carlo Ancelotti, a Włocha zastąpił doświadczony Jupp Heynckes - lecz z góry było wiadomo, że to współpraca jedynie do końca sezonu. Mistrzowie Niemiec szukali więc następcy i znaleźli go w osobie Nika Kovaca. Kovac uchodził za zdolnego trenera - praktyki szkoleniowej uczył się w koncernie Red Bulla (w Salzburgu), przez dwa lata był selekcjonerem reprezentacji Chorwacji, a prowadzony przez niego Eintracht Frankfurt właśnie pokonał Bayern w finale Pucharu Niemiec. A przy okazji - Kovac był dobrym znajomym Salihamidzicia z czasów wspólnej gry w Bayernie. Obaj panowie z Bałkanów szybko znaleźli wspólny język, co na pewno pomogło przy zatrudnieniu Kovaca w roli trenera Bayernu. Efekt tej współpracy był jednak marny. Kovac zdobył co prawda mistrzostwo Niemiec, ale w kolejnym sezonie pożegnał się z pracą po kompromitującej porażce - z nomen omen - Eintrachtem Frankfurt 1-5. W ten sposób jego praca w Monachium spięła się wymowną klamrą, bo swoją przygodę w roli trenera Bawarczyków rozpoczął od wygranej 5-0 właśnie ze swoim byłym klubem. SEZON 2019/20. Lato wielkich odejść. Flick przejmuje stery Sezon zwieńczony wygraniem Ligi Mistrzów był sezonem wielkich zmian w Bayernie. Nie tylko dlatego, że pracę w trakcie sezonu stracił Kovac, zastąpiony - nieco z przypadku - Hansim Flickiem. "Tymczasowy" trener uczynił z Bayernu maszynę do wygrywania, zgarniając wszystkie możliwe trofea, po czym poróżnił się z Salihamidziciem i odszedł z klubu. Ale o tym za chwilę. Lato 2019 roku w Bawarii upływało bowiem pod znakiem pożegnania wielkich gwiazd. Z klubu po wielu latach odeszli Arjen Robben i Franck Ribery, a także mogący grać na obu stronach defensywy Rafinha. Do tego zakończyło się dwuletnie wypożyczenie Jamesa Rodrigueza, a z klubu odszedł też uważany w Bawarii za niewypał Renato Sanches. OSC Lille zapłaciło za niego 20 mln euro i Portugalczyk do dziś odwdzięcza im się za to całkiem niezłymi występami. Wzmocnień potrzebowała więc formacja ofensywna, ale także obrona. Zwłaszcza po tym, jak Bayern - podobnie jak wcześniej Joachim Loew w kadrze - skreślił Matsa Hummelsa, oddając po trzech latach bez większego żalu do Borussii Dortmund za 30 mln euro (jedynie 5 mln mniej od ceny, jaką zapłacili Bawarczycy). Biorąc pod uwagę późniejszą formę Hummelsa - pożegnanie było raczej właściwą decyzją. Salihamidzić wziął się więc do roboty i na "dzień dobry" wyłożył 80 mln euro za Lucasa Hernandeza, bijąc dwukrotnie dotychczasowy rekord transferowy. Francuz niemal cały pierwszy sezon spędził na leczeniu kontuzji. W kolejnych - grał solidnie, będąc czołowym defensorem w klubie. Nie jest jednak typem zdecydowanego lidera obrony i ciężko powiedzieć, by w pełni "udźwignął" miano najdroższego transferu w historii mistrzów Niemiec. Defensywę wzmocnił także Benjamin Pavard, francuski mistrz świata, kupiony za 35 mln ze spadającego z Bundesligi VfB Stuttgart. To piłkarz, który do dziś dzieli kibiców Bayernu - długimi momentami sezonu gra solidnie, zazwyczaj jest podstawowym piłkarzem, ale nie brakuje też głosów, że nie prezentuje jakości odpowiedniej dla tak wielkiego klubu. Najważniejszy moment, finał Ligi Mistrzów z 2020 roku, w całości oglądał z ławki, a na prawej obronie grał jeszcze Joshua Kimmich. Alternatywą dla Pavarda miał być wypożyczony zimą Alvaro Odriozola, ale nawet nie nawiązał walki z Francuzem. Kompletną klapą okazało się także sprowadzenie 20-letniego Michaela Cuisance’a (8 mln z Gladbach). Ten nie dość że piłkarsko odstawał od jakości Bayernu to jeszcze sprawiał problemy wychowawcze. W Bayernie kompletnie przepadł też Jan-Fiete Arp (3 mln z HSV), mający łatkę utalentowanego napastnika. Ogromne nadzieje wiązano z wypożyczeniem Philippe’a Coutinho - zwłaszcza w kontekście narzekań Lewandowskiego, że w zespole brakuje gwiazd i piłkarzy o wysokiej jakości, by bić się o triumf w LM. Coutinho przegrał jednak rywalizację w środku pola z Thomasem Muellerem, a na lewym skrzydle czuł się obco. Zdarzały mu się wybitne mecze (jak trzy gole i dwie asysty przeciwko Werderowi, czy dwa gole w meczu z Barcą), ale częściej irytował. Głównie był wykorzystywany jako zmiennik. Co ciekawe, cieplej w Monachium wspominany jest Ivan Perisić. Oczekiwania wobec Chorwata były zdecydowanie mniejsze, sprowadzany był raczej w roli rezerwowego, a długimi momentami był podstawowym piłkarzem ekipy Hansiego Flicka. Od pierwszej minuty zaczynał ćwierćfinał i półfinał LM z Barceloną i Lyonem. Co rzadkie dla skrzydłowego topową formę osiągnął po trzydziestce, co dziś udowadnia w Interze, jako kluczowy wahadłowy. SEZON 2020/21. Odejście Thiago. Narcyz Sane i mnóstwo transferów bez jakości Poprzedni sezon Bayern zakończył zwycięstwem w Lidze Mistrzów - z najszerszą ławką rezerwowych od lat. W Bawarii już wcześniej liczono się z tym, że po sezonie pożegnają dwóch zmienników z tamtego spotkania - Coutinho i Perisicia. Boleśniejsza była jednak utrata kluczowego piłkarza środka pola. Thiago Alcantara uparł się na odejście do Liverpoolu i dopiął swego. Dla Bayernu był to niepokojący sygnał. Utracił - a raczej okazał się bezsilny w walce - piłkarza o wysokiej jakości. I nie za bardzo miał pomysł, jak znaleźć dla niego następcę. Do środka pola przesunięto jedynie na stałe Joshuę Kimmicha, lecz pozyskani zawodnicy byli dalecy od jakości prezentowanej przez odchodzącego Hiszpana. "Brazzo" w przeciwieństwie do poprzednich lat tym razem był bardzo aktywny na rynku transferowym. Latem szeregi Bayernu zasiliło aż ośmiu zawodników. Problem w tym, że żadnego z tych transferów nie można zaliczyć do w pełni udanych - tak jak miało to miejsce w przypadku sprowadzenia Goretzki i Daviesa dwa lata wcześniej. Najważniejszym transferem było sprowadzenie Leroya Sane. Bawarczycy "napalili" się na skrzydłowego i mimo tego, że ten poprzedni sezon stracił z powodu zerwania więzadeł krzyżowych, wydali na niego aż 60 mln euro. I szybko przekonali się, że to piłkarz z ogromną jakością i ogromnymi problemami z ustabilizowaniem formy. Sane w Bayernie pokazał, że potrafi czarować, ale budzi wielkie wątpliwości pod względem mentalnym. Co przekłada się na jego grę. To piłkarz daleki od charakteru lidera - chimeryczny, chodzący z muchami w nosie, zakochany w sobie, z wytatuowaną na plecach własną podobizną. I choć umiejętności piłkarskie ma z najwyższej półki - szybko okazało się, że nie ma przypadku w tym, jak łatwo skreślić go pozwolił sobie Pep Guardiola. W kategorii "przyzwoite transfery" można zapisać Erica Maxima Choupo-Motinga. Ten w przeciwieństwie do Wagnera doskonale zaakceptował rolę zmiennika Lewandowskiego, w dodatku broniąc się dobrą grą, gdy zachodziła potrzeba. Przyszłościowo ściągnięto 18-letniego stopera Tanguya Nianzou (ostatnie występy budzą wątpliwości co do jego przyszłości w Bayernie) i to właściwie tyle, jeśli chodzi o szukanie pozytywów w ruchach Salihamidzicia po wygranej finału LM. Marc Roca okazał się fajnym, pracowitym chłopakiem, ale dalekim od poziomu Bayernu Monachium. Bouna Sarr? Sam chyba nie wie, jakim cudem znalazł się w Bayernie. Ogromnym rozczarowaniem okazał powrót Douglasa Costy, a wypożyczenie Tiago Dantasa najlepiej przemilczeć. Ciekawym ruchem wydawało się zatrudnienie Alexandra Nuebela, obiecującego bramkarza Schalke. Problem w tym, że był to transfer nikomu niepotrzebny. 23-latek nie chciał pogodzić się z rolą rezerwowego, a do Manuela Neuera wciąż było mu bardzo daleko. Szybko więc okazało się, że Nuebel jest w Monachium zbędny i rok później odezwano się do starego dobrego Svena Ulreicha, który po rocznym pobycie w Hamburgu w następnym sezonie wrócił do Monachium. Nuebela oddano zaś na dwuletnie wypożyczenie do Monaco, gdzie zresztą wylądował także Niko Kovac. Albo "Brazzo", albo Flick. Dyrektor został, Bayern stracił genialnego trenera Na jakość wzmocnień najmocniej - choć rzadko wprost publicznie - narzekał trener Hansi Flick. W kuluarach trwała jednak walka na noże, wskutek której trener postawił sprawę jasno - albo "Brazzo", albo ja. Siłowanie na rękę wygrał wspierany przez Hoenessa Salihamidzić i Bayern po zaledwie półtora sezonu pożegnał szkoleniowca, z którym w tak krótkim czasie sięgnął po wszystkie możliwe trofea. Być może konflikt z Flickiem jest najpotężniejszym zarzutem, jaki można postawić Salihamidziciowi. W ten sposób Bayern stracił trenera, który od grudnia 2019 do września 2020 roku wygrał wszystkie możliwe spotkania, nie licząc ligowego remisu z Lipskiem. Trenera, który z rozbitej po Kovacu drużyny stworzył maszynę, zmiatającą wszystkich kolejnych rywali. Ikoniczne 8-2 z Barceloną, wygrana Ligi Mistrzów, dwa mistrzostwa Niemiec, Puchar Niemiec, Superpuchar Niemiec, Superpuchar Europy oraz Klubowe Mistrzostwo Świata - to wszystko osiągnięcia Flicka, choć nie prowadził klubu nawet w stu spotkaniach. Okazało się, że Hansiego, na którego nie było mocnych, pokonać mógł tylko własny dyrektor sportowy. Bayern stracił genialnego trenera, stawiając po stronie przeciętnego dyrektora. SEZON 2021/22. Wielki talent i wielkie ryzyko. Bayern w rękach Juliana Nagelsmanna Odchodzącego Flicka Bayern postanowił zastąpić Julianem Nagelsmannem. I bez względu na to, jak potoczy się dalsza przygoda młodego trenera w Bawarii - za ten wybór nie będziemy krytykować Salihamidzicia. 34-letni szkoleniowiec swoimi dotychczasowymi wynikami zasłużył, by dostać szansę, zwłaszcza ze względu na jego sentymentalne powiązania z Bayernem. I choć lista znaków zapytania w tym wypadku także jest długa, to podobna dotyczyłaby każdego innego wyboru trenera. Jeśli jednak "Brazzo" liczył, że z młodym szkoleniowcem pójdzie mu łatwiej niż z Flickiem - to srodze się przeliczył. Nie minął bowiem pełny sezon, a media już rozpisują się o identycznych zarzutach Nagelsmanna, jakie w stronę Salihamidzicia kierował Flick. Kamery Amazon Prime Video podczas realizowania dokumentu o Bayernie towarzyszyły dyrektorowi sportowemu, gdy ten udał się na negocjacje z Naglesmannem. "Stoi tam, jak uczniak" - śmiał się Bośniak, widząc czekającego pod swoim domem młodego szkoleniowca. Okazało się jednak, że trafił na twardego przeciwnika i nie ma pewności, że w przypadku kolejnego starcia z trenerem, klub ponownie stanie po stronie Hasana. Odchodzą Alaba i Boateng, zaciąg z Lipska nie wypalił Głównym zadaniem Salihamidzicia było skompletowanie Nagelsmannowi nowej linii obrony. Klub bowiem postanowił po wielu latach pożegnać Jerome’a Boatenga. Niemiec za Kovaca notował fatalny okres, ale pod wodzą Flicka ponownie, dzięki swojemu doświadczeniu, stał się liderem defensywy Bayernu. Pożegnanie Boatenga nie byłoby może tak bolesne, gdyby nie to, że razem z nim klub opuścił David Alaba. A ten był postacią dla Bayernu absolutnie kluczową. Gwarantujący jakość na wielu pozycjach - w ostatnim czasie partnerował Boatengowi na środku obrony. Było to odejście nie tylko bolesne piłkarsko - ale klub opuścił przede wszystkim zawodnik w sile wieku (29 lat), który - wydawało się - będzie grał w Bayernie na zawsze. Mistrzowie Niemiec nie ugięli się jednak pod finansowymi żądaniami Austriaka, więc ten nie przedłużył kontraktu i podpisał umowę z Realem Madryt. A Bayern kolejny raz - jak wcześniej w przypadku Thiago - stracił szalenie ważnego zawodnika. Tym razem za darmo/ Casus Alaby do złudzenia przypomina grę prowadzoną obecnie przez Roberta Lewandowskiego. Zwłaszcza, że w odejściu Austriaka także maczał palce Pini Zahavi, nazwany wówczas przez Hoenessa "chciwą piranią". Jakby tego było mało Bawarczycy ostatecznie pożegnali Javiego Martineza - także nie znajdując dla niego zastępstwa. Oczywiście, Bask w ostatnich sezonach był już cieniem piłkarza ze swojego prime’u, tym bardziej dziwi, że Bayern pozwolił, by przez tyle czasu nie zastąpiono zawodnika, który mógł być zarówno ryglem defensywy jako "szósta", a także z powodzeniem występować na środku obrony. Do tego młode produkty akademii - z wyjątkiem Jamala Musiali - nie okazały się jeszcze gotowe, by rywalizować o grę w pierwszym zespole, wobec czego Chris Richards i Joshua Zirkzee zostali oddani na wypożyczenie odpowiednio do Hoffenheim i Anderlechtu. Wypożyczonego Nuebela zastąpił powracający Sven Ulreich, a zimą wreszcie udało się pozbyć z klubu Michaela Cuisence’a. Ten, przed odejściem do Venezii, zdążył cisnąć jeszcze klubową koszulką pod nogi Juliana Nagelsmanna. Salihamidzić zastępców Alaby, Boatenga i Martineza szukał w byłym klubie nowego trenera - RB Lipsk. Pomysł, by sprezentować Nagelsmannowi dobrze znanych mu piłkarzy, jednocześnie osłabiając jednego z głównych rywali w walce o mistrzostwo był całkiem niezły - miał tylko jeden szkopuł. Nie wypalił. Za Dayota Upamecano i Marcela Sabitzera Bayern zapłacił łącznie blisko 70 mln euro. Obaj nie spełnili jednak pokładanych nadziei. Upamecano przez cały sezon był podstawowym piłkarzem, ale świadczy to raczej o personalnych problemach z obsadą defensywy - parę solidnych meczów nie mogło zatrzeć olbrzymich wtop. Jak choćby tej z meczu Pucharu Niemiec z Gladbach, gdy Upamecano był zaangażowany w stratę 4 bramek, aż w końcu sam odwrócił się do ławki rezerwowych ze złością pytając, dlaczego jeszcze nie zdjęto go z boiska. Jeszcze większą porażką okazał się Sabitzer, będąc przez cały czas ciałem obcym w drużynie. Bayern zastanawiał się, czy nie sprzedać go już latem, ale ostatecznie wygląda na to, że Austriak dostanie kolejną szansę w drużynie. Ostatnim transferem, oprócz powrotu rezerwowego bramkarza Ulreicha, było sprowadzenie z drugoligowego Reading Omara Richardsa. A lewy obrońca gra tak jak... zawodnik angielskiego drugoligowca. Kolejna ogromna porażka transferowa Bayernu. SEZON 2022/23. Lewandowski chce odejść. Strata Suele, przegapieni Schlotterbeck i Ruediger Letnie okienko transferowe jeszcze się nie rozpoczęło, a Bayern już teraz kreowany jest na największego przegranego lata. W trakcie sezonu niespodziewanie odejście do Borussii Dortmund ogłosił Niklas Suele. Bayern, szukając następcy odezwał się do grającego rewelacyjny sezon we Freiburgu Nico Schlotterbecka, ale okazało się, że jest już za późno i 22-latek także jest po słowie z BVB. W ten sposób Borussia przed rozpoczęciem sezonu już dwukrotnie ograła silniejszych Bawarczyków. W Bayernie zaczęło się palić po przegranej z Villarrealem w Lidze Mistrzów. Salihamidzić jakby nagle zorientował się, że w klubie na gwałt potrzeba środkowych obrońców, zwłaszcza dla chcącego grać trójką Nagelsmanna. Wykręcił więc numer do Antonio Ruedigera, reprezentanta Niemiec, ale ten był już dogadany z Realem Madryt. A przecież o odejściu Ruedigera z Chelsea wiadomo było już dużo, dużo wcześniej... Zwłoka w przypadku Schlotterbecka i Ruedigera była także grzechem głównym w przypadku Roberta Lewandowskiego. Polak od dłuższego czasu wysyłał sygnały, że chce usłyszeć konkrety w sprawie przedłużenia swojej umowy, słysząc w odpowiedzi, że klub ma na to jeszcze dużo czasu. Jak się okazało - nie tak dużo, bo wściekły Lewandowski zapowiedział już, że nie zamierza przedłużyć wygasającego w przyszłym roku kontraktu. I klub stanął przed poważną rozterką - czy sprzedać swojego najlepszego zawodnika latem, czy kolejny raz - jak w przypadku Alaby - stracić go zupełnie za darmo. Dlaczego Bayern zwlekał z rozmowami z Lewandowskim? Władzom Bawarczyków zamarzyło się sprowadzenie Erlinga Haalanda. Z jednej strony nic dziwnego, że zaledwie 21-letni Norweg działał na wyobraźnię Bawarczyków, z drugiej - był od początku transferem niemal nierealny. Salihamidzić spotkał się z Haalandem w swoim domu i przekonywał go nawet, że Bayern nagnie dla niego swoją strukturę finansową, lecz ten mógł co najwyżej wykorzystywać zainteresowanie Bayernu dla podbicia oferty Manchesteru City. W weekend poprzedzający ogłoszenie transferu przedstawiciele Haalanda poinformowali Hasana, że ich klient wybrał ofertę City i dyrektor sportowy Bayernu został z pustymi rękami. Został bez Haalanda i z wściekłym Lewandowskim, który odmawia negocjacji w sprawie przedłużenia umowy i żąda odejścia już latem. Trudno dziwić się zresztą wściekłości polskiego napastnika. Bayern chciał uczynić dla Haalanda wyjątek, ugiąć się pod jego żądaniami - czego nigdy nie chciał zrobić dla Lewandowskiego. A przecież to "Lewy" za każdym razem - czy w przekroju całego sezonu, czy pojedynczych meczach - okazywał się lepszy od Norwega. PODSUMOWANIE Hity transferowe: - Alphonso Davies, Leon Gortezka, Udane transfery: - Lucas Hernandez, Benjamin Pavard, Ivan Perisić, Eric-Maxim Choupo-Moting, Sven Ulreich, Ani na plus, ani na minus: - Sandro Wagner, Tanguy Nianzou, Rozczarowania: - Philippe Coutinho, Leroy Sane, Alexander Nuebel, Dayot Upamecano, Kompletna klapa: - Michael Cuisance, Jan-Fiete Arp, Alvaro Odriozola, Marc Roca, Bouna Sarr, Douglas Costa, Tiago Dantas, Marcel Sabitzer, Omar Richards. Podsumowując dorobek transferowy Salihamidzicia - w oczy rzuca się ogromna liczba totalnie nieprzydatnych graczy sprowadzonych przez Bośniaka. Aż 9 z 23 sprowadzonych piłkarzy zakwalifikowaliśmy do rubryki "kompletna klapa". A czterech kolejnych piłkarzy trafiło do rozczarowań. Oznacza to więc, że aż połowa transferów "Brazzo" okazała się niewypałami! Uwagę zwraca także fakt, że wśród rozczarowań umieściliśmy głównie piłkarzy z wielkimi nazwiskami, po których wiele obiecywano sobie w Monachium. Na razie jednak Leroy Sane oraz Dayot Upamecano częściej zawodzą, niż pomagają, nie mówiąc już o byciu liderami zespołu. A przecież łącznie zapłacono za nich około 100 mln euro! Rozczarowaniem zakończyła się także bawarska przygoda Coutinho. Dwa najbardziej udane transfery, to działanie Salihamidzicia zaraz po przejęciu posady dyrektora sportowego - Goretzka i Davies trafili do klubu w sezonie 2018/19. Później było już tylko gorzej. Zwłaszcza, że do udanych transferów możemy zaliczyć tylko dwóch zawodników z wyjściowego składu - Lucasa Hernandeza i Benjamina Pavarda. Pozostali to solidni zmiennicy, akceptujący rolę numerów dwa - Choupo-Moting oraz Ulreich. Do tego doszedł także Persisić, wypożyczony w sezonie zwieńczonym triumfem w Lidze Mistrzów. Dopełnieniem równi pochyłej w działaniach "Brazzo" jest zwłoka w rozmowach ze Schlotterbeckiem i Ruedigerem, którzy spokojnie byli w zasięgu Bayernu Monachium. Nic jednak może nie przebić klęski, jaką będzie odejście Roberta Lewandowskiego, wskutek nieudanego polowania na Haalanda. Równać się z nią może jedynie odejście Flicka. Moment, w którym władze "Die Roten" zdecydowały się poprzeć Salihamidzicia i poświęcić trenera wydaje się punktem zwrotnym w najnowszej historii Bayernu Monachium... Wojciech Górski