Środa była kapitalnym dniem dla naszych sportowców rywalizujących o medale w Tokio. Olimpijskie krążki udało się wywalczyć Jolancie Ogar-Hill i Agnieszce Skrzypulec, Patrykowi Dobkowi, Wojciechowi Nowickiemu oraz Pawłowi Fajdkowi. Wyniki polskich uczestników igrzysk olimpijskich mogły być dla zawodników Legii Warszawa dużą motywacją. I być może były, bo legioniści zremisowali 1-1 w wyjazdowym meczu 3. rundy eliminacji Ligi Mistrzów z Dinamo Zagrzeb, co trzeba uznać za sukces. Chociaż to rywale przez większą część spotkania prowadzili grę, to piłkarze z Warszawy bronili się mądrze i skutecznie. Dzięki temu awans do ostatniej rundy kwalifikacji rozstrzygnie się za tydzień na stadionie przy Łazienkowskiej 3. Optyczna przewaga Dinamo Pierwsze minuty środowego pojedynku nie należały jednak do Legii. Gospodarze od samego początku przejęli inicjatywę i z dużą determinacją zaatakowali bramkę Artura Boruca. Uderzać z dystansu próbował między innymi wyceniany na kilkanaście milionów euro Lovro Majer, ale jego strzał zablokowali obrońcy Legii. Także akcje przeprowadzane bocznymi sektorami boiska były przez gośći kasowane. Po dziesięciu minutach gra się wyrównała i piłkarze Czesława Michniewicza zaczęli częściej spoglądać w kierunku pola karnego rywali.W pierwszej połowie jak na dłoni widać było jednak, że Michniewicz postanowił skupić się na obronie. W fazie defensywnej na połowie Legii broniło się nie tylko pięciu obrońców i trzech środkowych pomocników, ale także Rafael Lopes, który regularnie zasilał drugą linię. Mimo to legioniści mieli swoje szanse - i to całkiem niezłe. W 18. minucie sam na sam z Dominikiem Livakoviciem znalazł się Mahir Emreli, ale golkiper reprezentacji Chorwacji skrócił kąt i skutecznie interweniował. Tak samo, jak minutę wcześniej po dość nieporadnym uderzeniu głową Lopesa. Gdyby jednak Polakom dopisała odrobina szczęścia, Legia wyszłaby na prowadzenie. Przez moment na twarzach Chorwatów widać było nerwy, bo ten fragment gry nie należał do nich... Ale niedługo później gospodarze znów przejęli inicjatywę. Dinamu udało się nawet strzelić gola, ale po uderzeniu Bruno Petkovicia w 22. minucie na spalonym znalazł się Luka Ivanušec (który dobił strzał kolegi). Zauważył to asystent Antonio Mateu Lahoza i trafienie nie zostało uznane. Do przerwy nie oglądaliśmy więc bramek, chociaż optyczna przewaga była po stronie Dinamo (które dłużej utrzymywało się przy piłce). Legia niezła w destrukcji, ale nieskuteczna Po wtorkowym treningu piłkarze Legii narzekali na fatalny stan murawy. Jeszcze przed zajęciami działacze Dinamo prezentowali legionistom zdjęcia sprzed trzech tygodni, na których trawa była żółta. Wszystko przez upały. Do środowego meczu boisko co prawda zdążyło się zazielenić, ale i tak pozostawiało wiele do życzenia. Źle prezentowała się przede wszystkim nierówna strefa środkowa; w dużo lepszym stanie były natomiast sektory boczne.Między innymi dlatego właśnie tam Legia poszukiwała swoich szans; jeśli atakowała, to skrzydłami. Legioniści uciekali jednocześnie ze środka pola, który Dinamo miało dużo silniejszy (Kristijan Jakić, Josip Mišić, Majer). Momentami mógł więc dziwić fakt, że po raz kolejny na ławce rezerwowych zasiadł król strzelców poprzedniego sezonu, Tomáš Pekhart. Dinamo natomiast konsekwentnie prowadziło grę i próbowało rozrywać warszawskie zasieki. W 59. minucie zrobiło to skutecznie, w taki sam sposób, w jaki próbowała... Legia. Z prawej strony dośrodkował Ivanušec, Mateusz Wieteska przegrał walkę o pozycję, a potężny strzał głową oddał Petković. Gospodarze wygrywali 1:0, a niewiele brakowało, aby na prowadzenie wyszli chwilę wcześniej. Ale groźny strzał z dystansu Majera w świetnym stylu odbił Boruc. Wejście albańskiego smoka Po stracie bramki legioniści zaatakowali. W 67. minucie groźnie strzelał Josip Juranović, ale Livakoviciowi pomogli jego obrońcy. W 73. minucie dobrą pozycję na skraju pola karnego miał niewidoczny w Zagrzebiu Luquinhas, ale piłka po jego uderzeniu poszybowała wysoko nad bramką Dinamo. Odsłonięcie się Legii poskutkowało natychmiast kolejnymi groźnymi atakami gospodarzy (znów głównie skrzydłami). Mimo to Michniewicz na kwadrans przed końcem meczu zdecydował się na dwie zmiany, które miały zasilić nową energią stołeczną ofensywę - Emreliego zmienił Pekhart, a za Lopesa pojawił się na placu gry Ernest Muçi. I to właśnie gol Albańczyka dał Legii remis! 20-latek najpierw wyprowadził akcję, a później skorzystał z błędu Kévina Théophile-Catherine’a i z 25. metrów skierował piłkę do bramki. W ostatniej pucharowej historii Legii nie brakowało wyników wstydliwych, a nawet kompromitacji. Chwały z pewnością nie przynosiły porażki z Astaną, <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Sheriff_Tyraspol">Sheriffem Tyraspol</a>, Spartakiem Trnawa czy Dudelange. Na tej liście na pewno nie znajdzie się gra i rezultat wywieziony z Zagrzebia. I chociaż Dinamo jest rywalem z innej półki, którego można porównać tylko do Rangersów, z którymi legioniści przegrali w 2019 roku, to Polacy będą mieli wyjątkową szansę, aby losy awansu rozstrzygnąć na stadionie przy Łazienkowskiej 3. Z Zagrzebia Sebastian Staszewski, Interia Dinamo Zagrzeb - Legia Warszawa 1-1 Bramki: 60' Petković - 82' Muci