Sebastian Staszewski, Interia: - Jak bardzo boli was porażka 2-4 z Benficą Lizbona w 1. kolejce Ligi Europy? Dani Ramírez: - Może to dziwnie zabrzmi, ale jestem szczęśliwy, bo zagraliśmy niezły mecz z drużyną klasy światowej. Benfica ma przecież świetnych piłkarzy, którzy w ciągu sekundy potrafią stworzyć sobie sytuację bramkową, ale my, grając przeciwko takiemu przeciwnikowi, strzeliliśmy dwie bramki i mieliśmy szanse na zdobycie kolejnych! Żałuję, że przegraliśmy mecz, ale ze stylu jestem zadowolony. Jaki wynik oddawałby więc przebieg boiskowych wydarzeń? - W ostatnich minutach okazję miał Nika Kaczarawa... Uważam więc, że gdyby skończyło się remisem 3-3, to byłby dobry rezultat. Nawet porażka 2-3 byłaby fair. Ale 2-4 nie odzwierciedla przebiegu gry. Benfica was czymś zaskoczyła? Bo jednym nie zaskoczyła na pewno: świetną grą. - Niczym nie byłem zaskoczony. To był inny styl, niż ten, który spotykamy w Polsce. Portugalczycy byli szybsi, podejmowali lepsze decyzje, mieli znakomitą technikę. Ale nie było tak, że nie wiedzieliśmy, co się dzieje wokół nas. Nie baliśmy się niczego i nikogo. Nie czuliśmy presji. Przecież niedawno Real Madryt przegrał z Cadiz i Szachtarem Donieck. W piłce, kiedy grasz 11 na 11, wszystko jest możliwe. Zaimponowaliście odważną grą w ofensywie, ale postawa obrońców pozostawiła wiele do życzenia... - W obronie powinniśmy grać trochę bardziej agresywnie. Kiedy rywalizujesz z takim zespołem jak Benfica, nie możesz zostawić im pięć centymetrów wolnej przestrzeni. A tu niestety były pewne braki. Macie żal do sędziego, że nie wyrzucił z boiska Belga Jana Vertonghena za faul na Michale Skórasiu? Po meczu Tymoteusz Puchacz przyznał w rozmowie z Polsatem Sport: "Vertonghen powiedział, że ma szczęście, że sędzia tego nie widział, bo to jest czerwona kartka". To byłby arcyważny moment. - Dla mnie to była czerwona kartka. Tak to wyglądało z murawy. Sędzia nie podjął jednak decyzji i nie możemy nic zrobić. To on jest szefem. Chociaż myślę, że po tej kartce mielibyśmy większe szanse. Punktów po pierwszym meczu nie macie, ale co zostanie Kolejorzowi z tego spotkania? - To był nasz pierwszy mecz w Lidze Europy i czujemy się po nim dobrze. Zyskaliśmy pewność siebie, wiemy, że możemy rywalizować z każdym. Nie znaleźliśmy się w grupie Ligi Europy przez przypadek, a to rozgrywki na bardzo wysokim poziomie. Świadczy o tym choćby fakt, że gra w nich właśnie Benfica. 29 października czeka was wyjazdowy mecz w Glasgow z Rangersami, którzy pokonali 2-0 Standard Liège. To będzie trudniejsze spotkanie niż czwartkowa rywalizacja? - To będzie inny mecz. Wydaje mi się, że przeciwko takiej drużynie może grać nam się nieco łatwiej. Będziemy mogli pograć piłką. Ale najpierw czeka nas Cracovia, a dopiero później czas na Rangersów.Rozmawiał Sebastian Staszewski