Byłby to niezwykły chichot losu. Argentyna niczego nie wygrała od 28 lat, odkąd zwyciężyła po raz ostatni w Copa America. Triumfów na mundialach ma mniej niż Brazylia, tyle samo co Urugwaj, który wiecznie gra jej na nosie. Ta Argentyna, zwłaszcza w epoce wielkiego Lionela Messiego, dorobiła się łatki zespołu, który wiecznie przegrywa. Aż do dzisiaj, aż do triumfu w Copa America, który Messi uczcił łzami.Anglia taką łatkę ma przyklejoną już tak mocno, że nie sposób chyba się jej pozbyć. Ojcowie futbolu, matecznik piłki nożnej, który uczył gry w tę grę cały świat, rozniósł jednocześnie po świecie własne przekleństwo. Marynarze angielscy uczący gry w piłkę nożną w portach od Ameryki po Azję i Australię, i od Hamburga po Neapol i Krym, zapewnili Anglii wieczny problem. Euro 2020. Anglia - wieczny przegrany Reprezentacja Anglii nie brała udziału w mistrzostwach świata rozgrywanych przed wojną. Jej jedynym kontaktem międzynarodowym w meczach o stawkę były wtedy turnieje piłkarskie na igrzyskach olimpijskich. W 1908 czy 1912 roku Anglia (czy też raczej Wielka Brytania) jeszcze je wygrywała, ale począwszy od 1920 roku nawet tu straciła dominację na rzecz Belgów, Urugwajczyków, Włochów. Kiedy w końcu debiutowali na mundialu, by pewnie sięgnąć po należne trofeum, przegrali sromotnie mistrzostwa świata w 1950 roku. Legendą tamtego turnieju obrosła porażka Anglików 0-1 z lekceważoną przez nich reprezentacją Stanów Zjednoczonych, ale warto pamiętać, że pokonała ich wówczas także Hiszpania. To, co udało im się wygrać, to rozgrywany u siebie turniej mistrzostw świata w 1966 roku, i tak jednak po kontrowersyjnym golu Geoffa Hursta. Reszta to same klęski, z przegranymi rzutami karnymi z Niemcami podczas Euro 1996 na czele, gdy futbol miał wrócić do domu, a nie wrócił.Od wielu pokoleń piłkarski świat, jaki znamy, to świat, w którym Anglia przegrywa i przegrać musi. Powstały na ten temat rozprawy naukowe, książki (chociażby znakomita "Futbonomia"), powstały filmu (chociażby uroczy Piłkarski romans (My Summer with Des). To pewien constans, który znamy i który stanowi fundament myślenia o mistrzostwach, rozgrywkach, piłce. Kiedy Gary Lineker w 2016 roku nazywał porażkę Anglii z Islandią "największą kompromitacją w dziejach", nikt mu specjalnie nawet nie dowierzał. Przecież takich kompromitacji i przykrych sytuacji było tak wiele - przegrana z USA w 1950 roku, ciosy od Urugwaju w 1954 roku, przegrany remis z Polską na Wembley w 1973 roku, ustąpienie miejsca Danii w walce o Euro 1984, porażka w walce o mundial 1994 roku, całe pasmo klęsk, wśród których brak zdobycia choćby jednego tytułu mistrza Europy nie wygląda aż tak strasznie. - Futbol wraca do domu? A czy kiedykolwiek tu był? Wygraliście kiedyś coś? - miał zatem podstawy zapytać duński bramkarz Kasper Schmeichel przed tegorocznych półfinałem, skoro Dania osiągnęła na Euro więcej od Anglików.I teraz Anglia miałaby wygrać... Anglia - Włochy na Euro 2020. Nadchodzi rewolucja To oznacza nie tylko nowego mistrza Europy i powrót futbolu do domu, ale także redefinicję reprezentacyjnej piłki nożnej w takiej formie, jaką ją dotąd znamy. A zatem konfiguracji, w której ktoś ma zwyciężać, to - jak mawiał Gary Lineker - Niemcy, względnie Włosi, może Francuzi, prędzej już Duńczycy, no ale przecież nie Anglia!To oznacza, że w niedzielę 11 lipca wieczorem Anglicy nie tylko kopną piłkę. Oni także kopną bryłę tego futbolowego świata, który sami zbudowali. To zamach na standardy, na przyzwyczajenia i na zasady. To rewolucja.