Na każdym kroku ich usprawiedliwiano. Mówiono, że są mniejszością. Marginesem, który ma niewiele do powiedzenia. I dziś za ten margines Wisła płaci ogromne pieniądze. I będzie płaciła, dopóki nie przestanie wszystkich patologii zamiatać pod dywan. W 2008 r. opisałem wraz z Szymonem Jadczakiem, jak bandyci sterroryzowali ludzi pod kasami Wisły i wykupili większość biletów na derby Krakowa, a następnie sprzedawali po zawyżonych cenach. Tego samego dnia, po godz. 23 odebrałem telefon z klubu z pretensjami, których wygłaszanie trwało dobrą godzinę. "Bo to nie było tak", "bo to nie bandyci z Wisły", "bo tego nikt nie zgłosił", "bo w ogóle się czepiamy". O rozwiązaniu problemu ani słowa. Cztery lata później trzech młodych piłkarzy Wisły, za namową Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, nagrywało film na tle napisu "JŻS", obraźliwego dla Cracovii. I znów to samo: że ten napis ma wiele znaczeń, że scena nakręcona jest przypadkowo, a poza tym to w ogóle jest mało widoczna. Na kibolskie zapędy SKWK złego słowa. "Będziemy rozmawiali" Po morderstwie "Człowieka", kibola Cracovii, podczas derbów odbył się festiwal nienawiści. Pseudokibice Wisły wymyślają piosenki bezczeszczące zamordowanego, na płocie wieszają obraźliwe hasła. Co na to klub? Mordowali bandyci, z kibicami będziemy rozmawiali, ale pamiętajmy, że "Człowiek" też święty nie był. Podobne tłumaczenia były w przypadku tańców na grobie "Małpy" (kibica Korony Kielce zamordowanego przez pseudokibiców Wisły).Dlatego do przewidzenia był też scenariusz po emisji głośnego reportażu Superwizjera "Piłka nożna i gangsterzy". Znów tłumaczenia, że wszyscy szczują na Wisłę, że rzucają kłody pod nogi, bo akurat piłkarzom świetnie idzie (wówczas byli liderem Ekstraklasy, mimo że mieli niepłacone od tygodni). A na koniec grożenie pozwami dziennikarzowi. O walce z bandytami i patologiami znowu ani słowa. Jedyne tłumaczenia to te dotyczące rekina, symbolu wiślackiej bojówki, którego wytatuował sobie Damian Dukat. Ówczesny wiceprezes Wisły podkreślał, że dla niego to żadna bojówka, tylko symbol kibiców Wisły... Rekin powraca Przez lata klub patologie chował pod kloszem, a one rosły tam w warunkach cieplarnianych. I wyrosły z tego monstra, które Marzenę Sarapatę i Dukata zrobiły ludźmi zarządzającymi klubem. A te osoby w ciągu roku wypłaciły sobie ok. 800 tys. zł (!), podczas gdy klub był na skraju bankructwa, a większość pracowników nie widziała ani złotówki od miesięcy.Dlatego, gdy dziś widzę, że klub mają zbawiać Szymon Michlowicz i Łukasz Kwaśniewski, to podchodzę do tego z ogromnym dystansem. Przecież to oni - jako członkowie zarządu SKWK - kiedyś na łamach Interii bronili palenia rac, a o oprawie meczowej z rekinem mówili, że: "Rekin stał się już symbolem ultrasów Wisły, a nie chuliganów". Kojarzycie tę retorykę? Oczywiście, takie opowieści i przeszłość w SKWK może nie powinny przekreślać Michlowicza i Kwaśniewskiego (choć podobnych argumentów używano podczas bronienia Dukata), ale w ich przypadku żółte światło nie zaświeca się, ale bije po oczach. Niechęć i strach Niestety, ale wypowiedzi z piątkowej konferencji wskazują, że ludzie, którzy dziś chcą ratować Wisłę, wciąż nie potrafią (a może boją się?) ewidentnego odcięcia od bandytów i klik rozszarpujących klub. Na razie nie prowadzą wewnętrznego dochodzenia, nie zgłaszają sprawy do prokuratury, nie znają nawet dokładnie historii przelewów. Nic, tylko: "skupmy się na tym, co teraz". W Wiśle sprawy zaszły jednak tak daleko, że bez wykarczowania patologii wraz z korzeniami, nawet w przypadku startu od IV ligi, w klubie dalej za sznurki będą pociągali ludzie z niejasnymi powiązaniami. I jeśli to się nie zmieni, to wcześniej czy później znów ktoś będzie - żerując na kibicowskiej naiwności - opowiadał, że rekin to symbol kibiców, nie bandytów. P.S. To chyba nie przypadek, że gdy Jacek Bednarz walczył z kibolami Wisły, "gniazdowy" mianowany przez SKWK na całe gardło podburzał trybuny przeciwko niemu. Ale gdy niedawno ludzie oddolnie zaczęli domagać się odejścia skompromitowanej Sarapaty, "gniazdowy" milczał jak grób... Piotr Jawor