Na wstępie tego krótkiego wywodu muszę zaznaczyć mój punkt widzenia na kilka spraw - żeby nikt nie miał wątpliwości: a) napaść Rosji na Ukrainę to zbrodnia. W tym konflikcie moje uczucia są za Ukrainą; a) piłkarz Maciej Rybus ani mi brat, ani swat; c) nie dziwi mnie, że sprawa Macieja Rybusa wywołuje w Polsce takie emocje. A teraz do rzeczy. Przeczytałem właśnie, że Jarosław Wolski, ponoć ekspert do spraw wojskowości (piszę "ponoć" nie dlatego żeby mu uchybić, mam jedynie zbyt mało wiedzy żeby ocenić czy rzeczywiście jest ekspertem), nie pozostawił suchej nitki na Macieju Rybusie. Wolski bardzo krytycznie ocenił decyzję piłkarza o dalszej grze w Rosji. Każdy ma prawo do krytycznego spojrzenia, to oczywiste. Jednak jeden passus mnie wręcz zmroził. Hasło "niech Rybus nie nazywa się Polakiem" wprawiło mnie w niepokój. Moralizowanie, ocenianie, publiczne osądzanie. Naprawdę tego chcemy? Niestety; tego rodzaju hasła, moralizowanie, ocenianie, publiczne wydawanie werdyktów, osądów w takie właśnie narracji miało już miejsce w historii Polski. Najbardziej charakterystyczne było dla lat 1945-56 czyli najstraszniejszych lat komunistycznej władzy. Watażkowie z nadania Stalina czuli się uprawnieni do wydawania sądów czy ktoś zasługuje na to by być Polakiem czy nie. Przykład? Już w 1946 roku w kampanii przedreferendalnej z murów i płotów krzyczały hasła mające przekonać odbiorców, że wyrazem polskości będzie tylko głosowanie "trzy razy tak". "Jesteś Polakiem - powiedz tak". To "tak" nie było jednak tak mocne jakie miało być więc komuniści... sfałszowali referendum. To oczywiste, że decyzje Rybusa o pozostaniu w Rosji, podpisaniu umowy z nowym moskiewskim klubem wywołuje i musi wywoływać gorące dyskusje, gwałtowne reakcje. Pamiętajmy przy tym, że Rybus założył w Rosji rodzinę w czasach kiedy nic nie zapowiadało nadejścia wojny. Człowiek, który nie został postawiony w takich okolicznościach, nie powinien tego, w mojej opinii publicznie oceniać. Kto przyznał Jarosławowi Wolskiemu to prawo? Święte prawo Macieja Rybusa Prawda jest przecież taka, że nikt nie może zabronić Rybusowi - ani jakiemukolwiek innemu Polakowi - nazywać się Polakiem. To on sam decyduje czy jest Polakiem czy też nie jest. Powtarzam: to jego prawo i nikt - tym bardziej w imię taniego poklasku - nie może mu tego prawa odbierać. Publiczne formułowanie osądów tego rodzaju jawi mi się jako dezynwoltura najwyższej próby. Przez chwilę myślałem wręcz, że przeniosłem się jakieś 70 lat wstecz. A przecież nie żyjemy w roku 1952! W mojej opinii ekspert od spraw wojskowości powinien zabierać publicznie głos na temat czołgów, rakiet czy też operacji militarnych ale nie wchodzić już w buty profesora etyki, papieża czy może patriarchy Jerozolimy. Chodzi o to żeby Polska, w której ktoś mówi mi kto ma prawo, a kto nie ma prawa nazywać się Polakiem nie stała się przedsionkiem Polski, w której ktoś mówi mi jak mam żyć. Paweł Czado