Holendrzy aż do końca lat 60. mieli reprezentację ledwie przeciętną, byli co najwyżej jednym z wielu średniaków europejskiego futbolu, a i nawet takie określenie brzmi zbyt mocno jeśli przypomnimy sobie, że między 1949 a 1955 rokiem ich reprezentacja nie wygrała nawet jednego meczu! Przed wojną uczestniczyli w dwóch mistrzostwach świata żeby odpaść już po pierwszym meczu. Kolejne zaliczyli dopiero w latach 70... Ich długoletnia przerwa w mundialowych grach była więc identyczna jak reprezentacji Polski (1938-74). Jak to się stało, że ten tulipan wyrósł aż tak bardzo i na stałe? 1. Mit założycielski: mecz we mgle Truizmem jest stwierdzenie, że wszystko zaczęło się zmieniać dzięki Ajaksowi Amsterdam, ale gdyby trzeba było podać datę mitu założycielskiego czyli meczu, który wszystko zmienił, wielu miałoby zapewne problem. Ajax wkroczył na salony i zaczął być traktowany poważnie przez największych dokładnie 9 grudnia 1966 roku. Był to mecz II rundy Pucharu Mistrzów a przeciwnikiem był Liverpool. "Ajax? To płyn do mycia" - miał rzekomo stwierdzić przed meczem trener Bill Shankly. Potem nigdy by tak nie powiedział. To był mecz, który wstrząsnął Anglią. Ajax wygrał spotkanie nazywane przez Holendrów "meczem we mgle" (De Mistedstrijd) aż 5-1 (sędzia zezwolił na grę, mimo że widoczność ograniczała się do niespełna 50 metrów). CZYTAJ TAKŻE: On grał z Holandią. "Łatwo nie będzie" To był jeszcze jednorazowy wyskok, bo w następnej rundzie Ajax odpadł z Duklą Praga, ale do Holendrów przylgnęło określenie "futbolu totalnego". Simon Kuper w książce "Futbol w cieniu holokaustu. Ajax, Holendrzy i wojna" pisze, że nie pochodziło z Amsterdamu, ale od Anglików, na których zrobiły wrażenie podania z klepki, wychodzenie bocznych obrońców na pozycję czy umiejętność gry nogami przez bramkarza. Odtąd Holendrów zaczęto traktować poważnie. Trenerem Ajaksu był wówczas Rinus Michels. 2. Dziewięć medali w pół wieku To właśnie Michels przeszczepił standardy w reprezentacji narodowej. Jeszcze w 1970 roku w eliminacjach do mundialu zajęła zaledwie trzecie miejsce, wyprzedzona przez Bułgarię i Polskę, a pokonana u nas 2-1 na Stadionie Śląskim. Zwycięzcy grupy - Bułgarzy - w Meksyku nie zdziałali nic, odpadli w grupie zdobywając punkt po remisie z Marokiem. Jednak to właśni Holendrzy pierwsi na szeroką skalę zaczęli stosować pressing i pułapki ofsajdowe. Na mistrzostwach świata w 1974 roku byli zjawiskiem, rozbili obrońców tytułu Brazylijczyków 2-0, a Argentynę - aż 4-0. Do tego momentu nie zdobyli na mundialach mistrzostwach Europy ani jednego medalu. Od tego momentu - aż dziewięć (1974-76-78---88-92---2000-04-10-14). Na każdym turnieju są traktowani jako mniejsi lub więksi faworyci, ale zawsze faworyci. Na każdym turnieju mają gwiazdy, albo pozwalają narodzić się nowym. Osobiście pierwszy raz zetknąłem się z holenderskim futbolem w Zabrzu. W 1987 roku jako piętnastolatek dostałem od rodziców na urodziny bilet na mecz z Holandią. W eliminacjach do Euro Polacy przegrali wtedy 0-2, oba gole strzelił Ruud Gullit (wybrany potem piłkarzem roku w plebiscycie France Football), a ja wyszedłem ze stadionu z druzgocącym doświadczeniem, że polska piłka może być za jakąś inną o co najmniej sto lat. To było przykre uczucie, nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem. Do tego momentu uważałem jest Polacy to nacja specjalnie uzdolniona do futbolu. Właśnie po meczu z Holendrami w 1987 roku ostatecznie rozwiały się moje dziecięce zwidy. 3. Holenderska Jasna Góra Holendrzy postawili na kształcenie i zrozumienie tajników przez piłkarzy. Chodzi o to żeby wiedzieli co mają robić i właściwie po co. Koncepcje szkolenia wypływają więc z Zeist - ośrodka szkoleniowego Królewskiej Holenderskiej Federacji Piłki Nożnej (KNVB). Ośrodek ten nie tylko jest miejscem przygotowań reprezentacji, ale wskazuje też wytyczne, na których opiera się szkolenie dzieci i młodzieży w Holandii. Ośrodek rośnie i dopasowuje do zmieniającego się świata, pod jego wrażeniem byli już choćby piłkarze Ruchu Chorzów, którzy oglądali go przy okazji pucharowych meczów z Ajaksem w 1969 roku. Właśnie tam przygotowywała się reprezentacja Louisa van Gaala przed najbliższym meczem z Polską. "Ciągłość i konsekwencja" - te dwa słowa przychodzą mi do głowy gdy myślę o reprezentacji Holandii.