W weekend byłem na czterech meczach: w piątek na spotkaniu Piasta Gliwice z Wisłą Kraków (ekstraklasa), w sobotę - na meczu Górnika Zabrze z Wisłą Płock (ekstraklasa) a w niedzielę - na spotkaniach Ruchu Chorzów ze Stalą Rzeszów (II liga) oraz GKS-u Katowice ze Stomilem Olsztyn (I liga). Ruch Chorzów: wraca moda przychodzenia na Cichą Komplet widzów był na jednym z tych spotkań, okazuje się, że na tym w najniższej klasie rozgrywkowej z wymienionych.Na Ruchu było 7886 widzów;Na Górniku było 7438 widzów;Na Piaście było 4420 widzów;Na GKS-ie było 1651 widzów. Oczywiście wpływ na to miała ranga meczu, prestiż przeciwnika czy to, jak wiedzie się poszczególnym drużynom. Niemniej tłumy na Cichej podczas meczu na szczycie II ligi zrobiły na mnie wrażenie. Wyprzedano wszystkie bilety. Znów zapanowała moda przychodzenia na Cichą. Mecz oglądało się wspaniale i trudno z tym dyskutować. Kibice Ruchu jeżdżą też gromadnie na wyjazdy: byłem na spotkaniu z Motorem w Lublinie, gdzie były tłumy fanów w niebieskich koszulkach. Przypuszczam, że kiedy Ruch będzie miał kiedyś nowy stadion, będzie to przyczynkiem to kolejnego zwiększenia frekwencji. Ruch Chorzów: powód do satysfakcji Zawsze cieszę się, kiedy frekwencja rośnie i dotyczy to każdego klubu z naszego regionu. Osobiście zawsze marzę o tym, by takie informacje były impulsem do mobilizacji kibiców innych zespołów z regionu. Wiadomo, że kiedy jesteś kibicem jakiejś drużyny, fakt większej frekwencji na jej meczu niż spotkaniu zespołu rywala zza miedzy to powód do dumy i satysfakcji. Mierzi mnie natomiast w chwilach dających radość wyśmiewanie się z sąsiadów, bo przecież nigdy nie jest tak, że na tej górze zawsze jesteś; nie rozumiem też gdy bardziej zajmujesz się drużyną, której nie lubisz niż drużyną, której kibicujesz. Ale to temat na inny dzień.