Misja nie jest jeszcze zakończona: pierścień nie został ciągle wrzucony do Góry Przeznaczenia (czytaj: Polska nie wywalczyła awansu na mundial), jednak po zwycięstwie w tak ważkim momencie kiedy - jak się później okazuje - ważny jest nie tylko sam mecz, ale i zdumiewające okoliczności - można mieć nadzieję (dla niektórych może ona wręcz dobijać do granicy z pewnością), że wszystko dobrze się skończy i mundial będzie nasz. Reprezentacja Polski pokazała charakter Wiadomo, że najbardziej istotny jest korzystny wynik, bo bez niego nie ma nic. Dla mnie osobiście jednak równie istotne jest jeszcze coś innego, co być może przeszło bez echa, ale wiele mówi o charakterze tej drużyny. Otóż kiedy po wybrykach części miejscowej publiczności sędzia nakazał zejście do szatni nasz zespół wcale nie oczekiwał z nadzieją na odwołanie meczu. Nie chciała osiągnąć swego czyli zwycięstwa jakimkolwiek sposobem. Nie stwarzała presji na arbitra czy też organizatorów. Nie skarżyła się. Nie płakała. Wręcz przeciwnie: chciała grać dalej, chciała rozstrzygnięcia na boisku - żeby nikt nie miał wątpliwości. Można ostatecznie wygrać stosując z zajadłością angielskiego buldożka wybiegi pozaboiskowe. Drużynie pierścienia było to obce. Z kopalni Khazad-dûm wyszła bez strat, z poczuciem, że stać ją na wiele, że nie złamią jej wyjątkowo niesprzyjające okoliczności, że nawet kiedy leci w twoją stronę, niczym włócznia orka, telefon komórkowy - warto zachować spokój. Reprezentacja Polski: cel nie przestał być osiągalny Gandalf, znaczy Paulo Sousa, przeprowadził zespół przez ten trudny moment. Na pewno nie ostatni, Orodruin jeszcze daleko. Jednak z tego dnia próby trener i jego drużyna wyszła zwycięsko. Wyjazd na mundial ciągle jest realny. Cel nie przestał być osiągalny.Dziękuję za te emocje. Za to, że po meczu mogłem się z dumą uśmiechnąć. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy I