Nie pamiętam, żeby wynik osiągnięty przez jakąkolwiek reprezentację Polski na imprezie mistrzowskiej był przyjmowany tak ambiwalentnie przez samą publiczność... Przez te dwa dni przeprowadziłem w Spodku kilkanaście rozmów na ten sam temat: czy to co się wydarzyło należy w kontekście reprezentacji Polski traktować jako sukces czy jako klęskę? Okazało się, że pytanie jest zasadne, bo budzi zaskakująco siarczyste emocje zarówno wśród dziennikarzy jak i kibiców, którzy byli w Spodku i widzieli wszystko co się zdarzyło na własne oczy. Mistrzostwa Europy w siatkówce: ikony zawiodły czy nie zawiodły? Szczególne emocje budzi osoba Vitala Heynena. Wśród kibiców generalnie budzi ogromną sympatię, która wynika z jego bezpośredniości i sposobu bycia. Ale - jak się okazuje - wielu uważa go również za ekscentrycznego dziwaka, którego zadanie zbudowania i poukładania drużyny złożonej z gwiazd wyraźnie przerosło. Oczywiście to słowa w kontekście tytułów jedynie mistrzowskich na wielkich imprezach, tak bardzo w Polsce wyczekiwanych.Emocje budzi też osoba Wilfredo Leona. Miał być ostatnim ogniwem korpusu drużyny idealnej tymczasem - choć za nami już trzy imprezy mistrzowskie z udziałem pochodzącego z Kuby siatkarza - nie udało się z nim w składzie zdobyć ani jednego tytułu. Leon wie, że wielu ma to za złe - w Katowicach po zwycięskim meczu o brązowy medal z Serbią mixed zonie nawet się nie zatrzymał. Mistrzostwa Europy w siatkówce: to była gównoburza? Kolejny ostro krytykowany to Michał Kubiak. Przez jednych za grę, przez innych za to, że po porażce - a właściwie klęsce bo stanęła na drodze do tytułu - nie był w stanie jako kapitan wyjść do mediów. Koledzy stanęli zanim murem. Na własne uszy słyszałem po dekoracji jak atakujący Łukasz Kaczmarek stwierdził nawet, że "media robią show, czepiają się wszystkiego a niektórzy dziennikarze robią burzę w sprawie naszego kapitana". Zastanawiał się nawet jakie doświadczenie w uprawianiu sportu mają dziennikarze, skoro niby tak dobrze znają się na siatkówce...To mechanizmy znane nie od dziś: sportowcy zawsze mają żal do żurnalistów za przesadną, agresywną, często mało merytoryczną krytykę. Ci drudzy z kolei zawsze uważają, że są nie od dopieszczania tylko pisania prawdy choćby nie wiadomo jak była niepopularna. W sporcie to się nie zmieni do końca świata. Mistrzostwa Europy w siatkówce: publika wierna bez względu na wszystko Pamiętam, że kiedy oglądałem reprezentacyjne mecze naszych siatkarzy w Spodku dwadzieścia lat temu to uwielbienie publiczności dla naszych asów mnie wręcz przerażało. "Nic się nie stało" - zawsze śpiewała gromadnie publiczność po przegranych meczach a na każdą próbę krytyki po przegranych meczach reagowała wręcz wrogo. Ludzie byli wtedy jakby w amoku. Przekonałem się wówczas, że nasza drużyna doczekała się nie tyle ogromnej rzeszy kibiców co wręcz wyznawców. To zjawisko odwrotne niż w rodzimej piłce nożnej gdzie wystarczy, że spotka się dwóch fanów i wyjdą z tego trzy krytyczne opinie. Byłem ciekaw czy po bolesnej przegranej ze Słowenią coś się zmieni. Jednak nie... Publiczność jest wierna i w meczu o brązowy medal z Serbią dopingowała biało-czerwonych fantastycznie. W powietrzu nawet przez moment nie wyczułem poczucia niedosytu. - O co pan mnie pyta? Czy ten medal można tratować jako porażkę? Chyba pan zwariował. Medal to zawsze medal - oburzał się na mnie jeden z nich choć zadałem jedynie pytanie, niczego nie komentując.Wychodzi więc, że polska siatkówka bardziej dziś w opiniach dzieli niż łączy. Na szczęście w jednym wszyscy się zgadzają, choćby byli po przeciwnych stronach barykady: potencjał tego zespołu ciągle jest olbrzymi i ciągle do końca niewykorzystany. Brązowy medal może być końcem epoki Heynena. Ale raczej nie końcem epoki wielkiej polskiej siatkówki.