Jako dziecko miałem szczęście żyć w niezwykłej epoce polskiej piłki. Mundiale 1974, 1978, 1982 utwierdzały mnie w przekonaniu, że Polacy są nadnaturalnie zdolni w kierunku piłki nożnej, że są w stanie postawić się każdemu, ba; że to inne nacje zastanawiają się raczej czy są w stanie postawić się Polsce. Biało-czerwoni w światowej czołówce wydawali mi się czymś zupełnie naturalnym, punktem wyjścia. Reprezentacja Polski: to miał być koniec Wielkiej Smuty Nie ma nic za darmo: coś dostajesz, coś zostaje ci odebrane. Z goryczą i zaciśniętymi szczękami odbierałem brak awansu w kolejnych latach. Stałem się dorosły, wyprowadziłem się od mamy i taty, fajnie mi się pracowało, urodziło mi się dziecko... Nieswojo czułem się tylko z jednego powodu: braku awansu na turnieje we Włoszech, Stanach Zjednoczonych, Francji... Wreszcie nadeszły eliminacje do mundialu w Korei i Japonii - jest! Minęło 16 lat. "Teraz Polska się odkuje, Wielka Smuta z lat 90. zakończona" - myślałem. W eliminacjach reprezentacja spisywała się dzielnie, znowu zaczęła przyciągać kibiców, wydawało się, że naprawdę idzie ku lepszemu. Niektórzy, nawet poważne autorytety, przebąkiwały, że możemy powalczyć nawet o mistrzostwo świata. Chciałem w to wierzyć... Pierwszy mecz - z gospodarzami turnieju, Koreą - mnie obudził, ale ciągle wierzyłem. Za mojego życia nie zdarzyło się przecież żeby Polska nie wyszła z grupy na mundialu... Pauleta tańczący z Tomaszami Aż nadszedł 10 czerwca 2002 roku. Dziś jest dokładnie dwudziesta rocznica. Pamiętam ją, bo właśnie wówczas ostatecznie dotarło do mnie, że Polska nie jest futbolowym narodem wybranym. Nie jest niezwykłym zjawiskiem na piłkarskim firmamencie. Bezradność polskich piłkarzy w starciu z Portugalczykami autentycznie mnie poraziła, otwarła oczy, wspomnienie sposobu w jaki Pauleta ogrywał Tomasza Hajto i Tomasza Wałdocha wzbudza moje dreszcze do dziś. To właśnie tego dnia ukute zostało powiedzenie, często przez prześmiewców używane do dziś: "pierwszy mecz o awans, drugi o wszystko, trzeci o honor"... Dwadzieścia lat temu przestałem marzyć. 10 czerwca 2002, Dzondzon Polska - Portugalia 0-4 (0-1) Bramki: 0-1 Pauleta (14.), 0-2 Pauleta (65.), 0-3 Pauleta (77.), 0-4 Rui Costa (88.) Hat-tricki wbijane reprezentacji Polski 18 maja 1924: Olaf Rydell w meczu Szwecja - Polska 5-1 1 listopada 1925: Filip Johansson w meczu Polska - Szwecja 2-6 23 maja 1934: Tore Keller w meczu Szwecja - Polska 4-2 26 sierpnia 1934: Branislav Sekulić w meczu Jugosławia - Polska 4-1 13 sierpnia 1936: Arne Brustad w meczu Polska - Norwegia 2-3 (mecz o brązowy medal na igrzyskach olimpijskich) 5 czerwca 1938: Leonidas w meczu Polska - Brazylia 5-6 (mecz na mistrzostwach świata) 18 września 1938: Josef Gauchel w meczu Niemcy - Polska 4-1 26 czerwca 1948: Carl Praest w meczu Dania - Polska 8-0 4 czerwca 1950: Gyula Szilagyi w meczu Polska - Węgry 2-5 22 października 1950: Vlastimil Preis w meczu Polska - Czechosłowacja 1-4 30 sierpnia 1959: Mircea Dridea w meczu Polska - Rumunia 2-3 19 maja 1960: Wiktor Poniedielnik w meczu ZSRR - Polska 7-1 1 listopada 1965: Paolo Barison w meczu Włochy - Polska 6-1 11 czerwca 1986: Gary Lineker w meczu Polska - Anglia 0-3 (mecz na mistrzostwach świata) 17 maja 1994: Peter Stoeger w meczu Polska - Austria 3-4 27 marca 1999: Paul Scholes w meczu Anglia - Polska 3-1 10 czerwca 2002: Pauleta w meczu Polska - Portugalia 0-4 (mecz na mistrzostwach świata) 18 sierpnia 2004: Peter Madsen w meczu Polska - Dania 1-5 *Nie uwzględniam meczów, w którym konkretni piłkarze strzelali Polakom w jednym meczu więcej niż trzy gole