Ostatnie mundiale w wykonaniu reprezentacji Polski (tej w 2002 - Jerzego Engela, tej w 2006 roku - Pawła Janasa, tej w 2018 - Adama Nawałki) przyzwyczaiły nas, że pierwsze mecze są o awans, drugie - o wszystko, a trzecie - jedynie o honor. W 1982 tak nie było. Po bezbramkowych remisach z Włochami i Kamerunem w ostatnim meczu z Peru drużynie Antoniego Piechniczka była jednak potrzebna wygrana żeby pozostać w turnieju. Oto siedem fleszy, które warto z tamtego meczu w La Coruñi pamiętać. 1. Przed meczem Jan Ciszewski radzi selekcjonerowi żeby odstawił Bońka Po latach Antoni Piechniczek przyzna, że czas pomiędzy meczem z Kamerunem - reprezentację, której w Polsce uważa się za kelnerów, nie zdając sobie sprawy z realnej wartości tamtej drużyny - był najtrudniejszy w całej jego selekcjonerskiej karierze. Jedni chcieli utopić piłkarzy w łyżce wody, inni przechodzili do konkretów i podpowiadali radykalne zmiany. Przykładem legendarny komentator Jan Ciszewski, który odwiedził trenera w pokoju i stwierdził: "Wiesz co Antek? Ja na razie w telewizji źle o tobie nie mówię, ale muszę dbać o własny tyłek. Na twoim miejscu zrezygnowałbym z Bońka". Potem okazuje się, że nieuleganie takim podszeptom to jedna z najlepszych decyzji szkoleniowca; 2. Przemeblowanie taktyki: Boniek do ataku, na jego miejsce Kupcewicz Antoni Piechniczek zostawia Zbigniewa Bońka w składzie. Wielokrotnie opowiadał mi, że gdyby z niego wówczas zrezygnował - straciłby tego piłkarza na zawsze. Postanowił jednak zmienić mu pozycję. Boniek dotychczas grał w pomocy, przeciw Peruwiańczykom wzmocnił atak, tworząc go wspólnie z Włodzimierzem Smolarkiem. CZYTAJ TAKŻE: Sto lat temu pierwszą polską flagę w Katowicach wywiesił... piłkarz To był świetny ruch, a kolejny, że w środku pola wypełnił siedzący wcześniej na ławce rezerwowych Janusz Kupcewicz, który udowodnił w kolejnych wielką przydatność jako pomocnik, zaliczył też kilka spektakularnych chwil (kto nie pamięta drugiej bramki Bońka w meczu z Belgią czy trzeciej w meczu z Francją?); 3. Pozwolenie piłkarzom na wypranie brudów we własnym gronie Piłkarze proszą Piechniczka żeby pozwolił im wyjść na miasto we własnym gronie i wylać żale między sobą. Trener się zgadza, działacze nie: "kto przejdzie przez drzwi wejściowe do hotelu już nigdy nie zagrają w reprezentacji". Zawodnicy ignorują ten zakaz, zgodnie z obietnicą wracają po kilku godzinach - naładowani i pełni werwy; 4. Niewiara działaczy, że wszystko się odwróci Działacze nie wierzą w awans. Powoli się pakują, kupują do Polski egzotyczne owoce żeby podarować je bliskim. Kiedy okazuje się, że ekipa jednak w Hiszpanii zostaje - piłkarze grają o nie karty; 5. Prośba o zmianę garnituru na dres Po meczu z Kamerunem żona Zyta przekazuje prośbę z chorzowskiej Huty Batory: załoga prosi Piechniczka żeby na trzeci mecz zmienił garnitur na dres. Trener słucha tej rady. Przynosi szczęście! 6. Nerwowa przerwa meczu z Peru Rywale z Peru są groźni. Zremisowali z Kamerunem 0-0, potem w Włochami 1-1. Pamiętam jak straszyło się nas Julio Cesarem Uribe, który anonsowany był jako ich najlepszy piłkarz. Jeszcze w przerwie w polskiej szatni jest bardzo nerwowo. Nie padają żadne bramki, choć właściwie jedna pada - sędzia gola Zbigniewa Bońka jednak nie uznaje. Wbrew plotkom nie było w przerwie zwalniania Antoniego Piechniczka. Trener prosi o konsekwencję, bo gra jest dobra. Uzmysławia piłkarzom, że jeśli nie strzelą gola - zarówno dla niego jak i dla większości z nich - będzie to ostatni mecz w reprezentacji; 7. Takiego wała! Druga połowa to jedno z najbardziej 45 efektownych minut w dziejach polskiej reprezentacji. A raczej 21 minut, bo w takim przedziale - między 55. a 76. minutą Polacy wbijają wszystkie pięć goli. Każdy inny, każdy piękny. Smolarek - pach. Lato - pach. Boniek - pach. Buncol - pach. Ciołek - pach. Mecz brutalnie kończy karierę reprezentacyjną najbardziej znanego, legendarnego wręcz piłkarza Peru - Teofilo Cubillasa. Kiedy Boniek strzelił gola, od razu poleciał pod trybunę gdzie siedzieli polscy dziennikarze i pokazał im wała. Wcześniej do piłkarzy doszło jak ostro krytykują ich żurnaliści. O Bońku mówili, że nie zależy mu tak na kadrze, bo podpisał już kontrakt z Juventusem. Piłkarza to zabolało. Ale za chwilę nie musiał już o tym pamiętać, bo kolejny mecz - z Belgią - uniósł jego i całą reprezentację aż do nieba...