W 1980 roku przeżywałem pierwsze igrzyska w życiu dzięki transmisjom w siermiężnych telewizorach. Wcześniej nie wiedziałem, że coś takiego istnieje, ale idea międzynarodowej rywalizacji pociągała mnie od małego, więc od razu zacząłem sobie liczyć, kto zdobył więcej medali od kogo i tak dalej. Niewiele wcześniej oglądałem w kinie "Dwanaście prac Asteriksa", więc pojedynek Galów z perskim oszczepnikiem Kermesem zawładnął moją wyobraźnią. A potem, kiedy u cioci oglądałem, jak Józef Kowalczyk na "Artemorze" wygrywa skoki przez przeszkody - całkowicie utonąłem w idei współzawodnictwa. Wspaniała biegaczka z Finlandii Zacząłem organizować igrzyska olimpijskie na placu, co nie było mądre, bo jako kilkuletnie dzieci mogliśmy się jednak pozabijać na różne sposoby. Przeżyliśmy na szczęście, a ja z utęsknieniem czekałem na rok 1984. Niestety; na letnie igrzyska w Los Angeles reprezentacja Polski nie pojechała. Zostały zimowe. Oglądałem je na półkoloniach w katowickim Pałacu Młodzieży. Panie chciały sobie dychnąć i prowadziły przed telewizor. Inne dzieci tego nienawidziły, ja byłem zachwycony. W kółko oglądałem biegi narciarskie, podniecałem się 36. miejscem Józefa Łuszczka i zapamiętałem zawodniczkę z Finlandii, która biegała na tych nartach jak opętana. Nazywała się Marja-Liisa Hämäläinen (potem przybrała nazwisko męża, też biegacza - Kirvesniemi). Zdobyła wtedy trzy złote medale. Ona jedna! Nie umiałem wtedy zrozumieć, że Polska nie jest w stanie wywalczyć nawet jednego medalu. Odtąd, aż do dziś, kiedy na zimowych igrzyskach "Biało-Czerwoni" zdobywają pierwszy medal na imprezie - już czuję się spełniony. Potem zacząłem się interesować historią igrzysk, czytać o sukcesach i przekonałem się, że historia sportu to jedna z najbardziej frapujących uniwersalnych opowieści. Są dobrzy i źli, czasem okazuje się później, że było na odwrót... Start z przyklęku Pierwsze igrzyska w Atenach są pamiętne z kilku powodów. Wtedy świat zaszokował Thomas Burke. Kiedy kucnął przed biegiem na sto metrów widzowie zadawali sobie pytanie, co on robi. Potem start z przyklęku w biegach sprinterskich stosowali już wszyscy. Nie mogło być chyba bardziej symbolicznego wyniku niż zwycięstwo Greka w maratonie, bohaterem był pasterz Spiridon Luis. Największe wrażenie robi na mnie jednak niezmiennie ówczesny stadion olimpijski, mam w zbiorach starą z nim pocztówkę. Panathinaiko Stadio został zbudowany 2350 lat temu, odnaleziony na nowo 151 lat temu, a następnie zrekonstruowany. Ten zbudowany z białego marmuru obiekt, nie miał wymiarów współczesnych aren lekkoatletycznych. Odbyły się tam zawody w lekkoatletyce, gimnastyce, zapasach oraz podnoszeniu ciężarów. Odwiedzić to miejsce, to jedno z moich niespełnionych olimpijskich marzeń.