Utarło się, że ukochanym dzieckiem Edwarda Gierka był klub Zagłębie Sosnowiec, że pomagał mu kiedy tylko mógł. Zwolennicy tej teorii twierdzą, że ich ulubione kluby musiały z Zagłębiem przegrywać. Przeciwnicy z kolei twierdzą, że gdyby tak było, to przynajmniej raz sosnowiczanie cieszyliby się z mistrzostwa Polski, a przecież Zagłębie nigdy mistrzostwa nie zdobyło. Jak było naprawdę? Edward Gierek: "Poproś prezesa i drużynę" Z relacji świadków tamtych dni wynika, że pierwszy sekretarz był rzeczywiście oddany klubowi, choć z oczywistych względów jego intensywność była skrajnie różna w różnych dekadach. I Sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego był od 1957 i wtedy jego aktywność związana z sosnowieckim klubem była znacznie większa niż później, gdy szefował Komitetowi Centralnemu w latach 70. W latach 60. Gierka często można było spotkać na meczach Zagłębia. W latach 70. już tak nie było. Zbigniew Myga, to jedna z legend Zagłębia. W latach 1958-71 rozegrał w tym klubie w lidze i pucharach aż 325 meczów, strzelił łącznie 69 goli. Dobrze pamięta, że Gierek żywo interesował się Zagłębiem. - W 1960 roku klub nosił jeszcze nazwę Stal. Byliśmy wtedy na zgrupowaniu w Częstochowie i tak się złożyło, że Edward Gierek odwiedził w tym samym czasie Hutę Bieruta [tak wówczas nazywała się Huta Częstochowa, przyp. aut.]. Kiedy dowiedział się, że drużyna z Sosnowca jest w Częstochowie, przyjechał nas odwiedzić. Mówił, że nam kibicuje, że życzy wszystkiego najlepszego. To właśnie on był jednym z inicjatorów zmiany nazwy klubu ze "Stal" na "Zagłębie" - opowiada Myga. Z relacji Franciszka Wszołka, zmarłego w 2021 roku w wieku 98 lat prezesa Zagłębia, wynika, że Gierek zaaprobował jego propozycję dotyczącą zmiany nazwy. W sponsorowanie klubu zaangażowały się wówczas kopalnie z terenu Zagłębia. Wszołek był prezesem w czasach największej świetności czyli w latach 1962-1966. Piłkarze z Sosnowca zdobyli wtedy po dwa razy wicemistrzostwo i Puchar Polski, w 1964 roku byli też najlepsi w tzw. Pucharze amerykańskiej Interligi. Wszołek opowiadał potem, że to Gierek namówił go, ba - wręcz zmusił by został prezesem, bo cenił jego talent organizacyjny. Potem sekretarzowi zdarzało się awanturować, kiedy... Zagłębie przegrywało. Myga: - Po zdobyciu Pucharu Polski w 1962 roku, pojechaliśmy jako drużyna do Złotych Piasków, w Bułgarii. Pewnego ranka schodziłem po schodach, patrzę a do hotelowego holu wchodzi... Edward Gierek z obstawą. "O, Myga! Dzień dobry. Poproś prezesa i drużynę, chciałem z nimi porozmawiać" - mówi do mnie Gierek.Poruszenie, zawodnicy schodzą na dół. Okazuje się, że Gierkowi towarzyszy Zenon Nowak, ówczesny wicepremier [w latach 1952-1968, przyp. aut.]. - Gierek pogratulował nam wtedy dobrego występu w Pucharze Polski. Byliśmy zaskoczeni, że zdecydował się nas odwiedzić - wspomina Myga. Albo inna historia z tamtych lat: Zagłębie przegrywa ważny mecz. W drużynie przygnębienie, piłkarze cicho pod prysznicami. Nagle poruszenie: Gierek na nas czeka! Drużyna przestraszona, wyciera się, ubiera. Szok. Na każdego czeka lampka szampana. "Koledzy: przegraliście, trudno. Wkrótce gracie z Legią Warszawa. Zależy mi na zwycięstwie" - mówi sekretarz. Zagłębie bierze sobie te słowa do serca. Wyjeżdża do Warszawy lepszym niż zwykle autokarem. Wygrywa. Zagłębie Sosnowiec: słowo "pierwszy" działało na arbitrów - Edwarda Gierka znam tylko z opowiadań nieżyjących już gwiazd Zagłębia: Józefa Gałeczki, Witolda Majewskiego czy Czesława Uznańskiego. Nigdy na trybunach Stadionu Ludowego go nie spotkałem - przyznaje Krzysztof Smulski, wieloletni działacz Zagłębia. - Wiem, że Gierek bardzo był zaprzyjaźniony z Franciszkiem Wszołkiem. Gierek nie dawał mu pieniędzy na klub, bo przecież partia nie dawała pieniędzy, ale wskazywał jak je zdobywać i dawał zielone światło - wspomina Smulski. - Na mecze Zagłębia zacząłem chodzić pod koniec lat 60. Wtedy kilkukrotnie widziałem Edwarda Gierka na trybunie honorowej Stadionu Ludowego w otoczeniu działaczy Zagłębia. W latach 70. nigdy go już na meczu w Sosnowcu nie widziałem. Nie ulega jednak wątpliwości, że słowo "pierwszy" [pierwszy sekretarz, przyp. aut.] bardzo działało na arbitrów sędziujących mecze na Stadionie Ludowym - opowiada Jerzy Mucha, dziennikarz, obecnie szef biura prasowego sosnowieckiego klubu. Cezura związana z kolejnymi dekadami wydaje się wiarygodna. W latach 60. kiedy Gierek był I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego mógł sobie pozwolić na oglądanie z trybun meczów Zagłębia. W latach 70. kiedy urósł na I sekretarza Komitetu Centralnego - zwyczajnie nie miał na to czasu. - Gierek lubił ludzi związanych z sosnowieckim klubem, choćby Stanisława Urgacza, kupca, który miał sklep z ubraniami przy ul. 3 Maja w Katowicach [reprezentacyjna arteria tego miasta, dawniej Grundmannstraße, w XIX wieku nazywana również ulicą Pańską lub Główną, przyp. aut.] i był wiceprezesem Zagłębia. Po latach kiedy był już odsunięty od władzy i na emeryturze odwiedzał Urgacza. Blisko był też z Marianem Gustkiem [od 1981 podsekretarzem stanu w Ministerstwie Górnictwa, przyp. aut.] - wspomina Krzysztof Smulski. Powoływanie się na znajomości z Gierkiem Zdaniem Krzysztofa Smulskiego - i nie tylko jego - Edward Gierek nie miał żadnego wpływu na konkretne wyniki meczów Zagłębia, niczego nie "załatwiał" choć takie plotki w latach 70. się oczywiście pojawiały. - Z tego co wiem, Gierek nigdy klubowi osobiście nie pomagał, żaden z działaczy o taką pomoc się nie zwracał. To zwykła miejska legenda. Oczywiście inną sprawą było powoływanie się na znajomość z Gierkiem. Pamiętam jedną taką sytuację, która zdarzyła się w siedzibie PZPN, jeszcze przy Alejach Ujazdowskich. Jeden z trenerów zaczął dogryzać działaczowi z Sosnowca. Ten odparł, że w takim razie pójdzie się poskarżyć do komitetu centralnego, jego siedziba była sto metrów dalej. Kiedy wyszedł, trener się zreflektował, wybiegł za nim na schody i przeprosił. Krążyły plotki, że Gierek miał pomagać Zagłębiu w inny sposób. Jak choćby w przypadku reprezentacyjnego bramkarza Władysława Grotyńskiego, który grał w Legii. Musiał z niej odejść po tzw. aferze dolarowej kiedy podczas wyjazdu do Rotterdamu na mecz z Feyenoordem miał przemycać dolary. Trafił na dwa lata do więzienia. Kiedy je opuścił, to Gierek miał jakoby sprawić, że szybciej cofnięto mu dyskwalifikację i że Grotyński w 1974 roku mógł przejść do Zagłębia i dalej grać w ekstraklasie. - To bzdura, Edward Gierek nie miał z tym nic wspólnego, że Grotyński trafił do Sosnowca - podkreśla Krzysztof Smulski. Edward Gierek a kardynał Stefan Wyszyński O tym, że bezpośredni wpływ Gierka na wyniki Zagłębia to bzdura świadczy historia z 1966 roku. Zagłębie miało wtedy świetną pakę i znakomicie rozpoczęło sezon. W pierwszych siedmiu kolejkach wygrało sześć razy i raz zremisowało. Szło jak burza: bilans bramek 23-6. W ósmej kolejce zagrało 9 października z Zawiszą. Miało grać w Bydgoszczy, zagrało we... Włocławku. Dlaczego? Tak się złożyło, że akurat wtedy prymas Stefan Wyszyński uczestniczył w tym ważnym dla siebie mieście - we Włocławku uczęszczał do seminarium - w uroczystościach milenijnych. - Chodziło o to żeby odciągnąć ludzi od tych obchodów, o to żeby ich uwagę zajął mecz - wspomina Zbigniew Myga. Boisko we Włocławku było w fatalnym stanie. Dużo lepiej czuł się na nim Zawisza, który zresztą w tamtym sezonie spadł z ekstraklasy. A jednak tego dnia wygrał z Zagłębiem 3-0. Gierek, gdyby miał realny wpływ na wyniki, na pewno wówczas nie dopuściłby do porażki. Zagłębie tamten sezon zakończyło na drugim miejscu i zdobyło wicemistrzostwo Polski ze stratą trzech punktów do Górnika Zabrze. Edward Gierek ma, to ci da Odwiedzam cmentarz w sosnowieckiej dzielnicy Zagórze. To właśnie tutaj z żoną pochowano zmarłego w 2001 roku I sekretarza KC PZPR. Gierek pełnił tę funkcję w latach 1970-80. Pytam ludzi o miejsce pochówku sekretarza. - Pójdzie pan do końca alejki i skręci w prawo. Potem prosto kilkadziesiąt metrów i już. Zawsze mu zapalam świeczkę - mówi starszy ode mnie mężczyzna. Nie dziwię się, że to słyszę. Prawda jest bowiem taka, że w Sosnowcu Edward Gierek przez wielu jest dobrze wspominany i ciągle szanowany. Pierwszy raz o Edwardzie Gierku usłyszałem w... przedszkolu. Akurat byłem przedszkolakiem w drugiej połowie lat 70. Gierek jeszcze rządził Polską, ale żyło się już coraz gorzej, choć w centrum Katowic jak nigdzie indziej ciągle pięknie świeciły neony. - Chcesz cukierka? - spytał mnie w przedszkolu kolega.- Tak.- Idź do Gierka. Gierek ma, to ci da. Paweł Czado