Gdy kilka dni temu ogłoszono, że nie zagra więcej w piłkarskiej reprezentacji Polski, poza głosami wsparcia i żalu, zdało się słyszeć nadzwyczaj częste: "i tak długo wytrzymał". Nie sposób się z tym nie zgodzić. Nigdy nie dał powodów, by w niego zwątpić. Każdy, kto miał okazję obserwować go podczas treningów i meczów, wie jak wiele sił wkładał w to, by być najlepszym. Wielokrotnie podkreślał, że talent, którego nie można mu odmówić, to za mało. Miał świadomość, że tylko ciężką pracą może dojść do sukcesów. Tylko tak może zachwycać i pokazywać swoją przydatność dla każdej drużyny, w której występował. A mimo to w reprezentacji z rzadka mógł poczuć się w pełni doceniony. Grał w eliminacjach Euro 2016. Był w życiowej formie, bronił dobrze, pewnie, a mimo to pojawiały się głosy, że nie zagrał meczu wybitnego, który zapadłby w pamięci kibiców. Na domiar złego zarzucano mu, że jest zbyt spokojny, wyciszony, bez cech przywódczych. Skuteczność, pewność, świetna gra na przedpolu - argumenty czysto piłkarskie niknęły w zalewie osobowościowych argumentów. W pierwszym meczu mistrzostw Adam Nawałka postawił więc na Wojciecha Szczęsnego. Swoją decyzję tłumaczył formą na przedturniejowym zgrupowaniu. Czy Łukasz się wkurzył? Oczywiście! Czy to okazywał? Oczywiście nie! Przynajmniej na zewnątrz. Na treningach dawał z siebie dwa razy tyle, by zamknąć wszelakie dyskusje. Studio Ekstraklasa na żywo w każdy poniedziałek o 20:00 - Sprawdź! Zresztą jak miała pokazać historia, nie tylko na treningach musiał błysnąć. Kontuzja Szczęsnego sprawiła, że selekcjoner postawił na bramkarza numer 2. I nie pożałował. Już w meczu z Niemcami zagrał "na zero", a wszystkim którzy doszukiwali się superspotkania w jego wykonaniu warto przypomnieć mecz ze Szwajcarami. To w dużej mierze dzięki postawie Fabiańskiego graliśmy dogrywkę, a potem strzelaliśmy karne i wygraliśmy mecz. Łukasz Fabiański. Nie ma rzeczy niemożliwych Potem była Portugalia i... przegrana. Ktoś powie - w żadnym z tych meczów Fabiański nie obronił ani jednego karnego. Ale - po pierwsze stara piłkarska maksyma mówi: "nie ma obronionych karnych, są tylko źle strzelone", a po drugie - z ułomności tego elementu swojej gry Fabiański zdawał sobie doskonale sprawę. Po meczu z późniejszymi mistrzami Europy płakał, ale obiecał sobie, że zrobi wszystko, by nad obroną karnych pracować ze zdwojoną siłą. Jak powiedział, tak zrobił! I potem udowadniał w Premier League, że wszystko można wyćwiczyć i nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Z Wojciechem Szczęsnym spotykał się i w klubie, i w reprezentacji. I ciągle walczył o swoje. Gdy po Euro we Francji wydawało się, że hierarchia bramkarzy jest ustalona, Adam Nawałka raz jeszcze, pod koniec eliminacji mundialu sięgnął po Wojtka. Bramkarz Juventusu był też numerem jeden podczas turnieju w Rosji. O skutkach nie wypada wspominać, bo gra całej reprezentacji pozostawiała sporo do życzenia. Nowy selekcjoner Jerzy Brzęczek, mógł być dla Łukasza nowym otwarciem, ale był tylko rozwiązaniem pół na pół, które nie satysfakcjonowało nikogo. Sousa od początku określił bramkarskie priorytety, co mam wrażenie ostatecznie pogrzebało reprezentacyjne ambicje Fabiańskiego. Do tego doszły drobne, ale coraz częstsze urazy... decyzja mogła być więc tylko jedna. Świetny człowiek. Bardzo oddany rodzinie i synkowi, którego imię dumnie zdobi bramkarskie rękawice Łukasza. Niezwykle lubiany, doceniany przez kolegów i dziennikarzy. Nie tylko ze względu na osobowość, spokój i poczucie humoru, ale i za pewność, którą dawał zawodnikom z pola. Bez nerwów, niepotrzebnych słów czy pretensji, zawsze konstruktywnie, motywująco i do przodu. Doceniany na Wyspach. W sezonie 2018/2019 wybrany piłkarzem roku w West Ham United, z którym związał się przed sezonem. Dodatkowo wyróżniony za najlepszą interwencję bramkarską oraz najlepszy transfer do angielskiego klubu. Piłkarz roku w plebiscycie tygodnika "Piłka Nożna" za rok 2018. Po siedmiu latach dominacji zdetronizował Roberta Lewandowskiego. Mam wrażenie, że jeszcze zatęsknimy za Łukaszem Fabiańskim w bramce podczas meczów "Biało-Czerwonych". Pozostaje tylko mieć nadzieję, że będzie okazja, by godnie pożegnać najskuteczniejszego bramkarza reprezentacji Polski. Tak, tak - czyste konto w 26 meczach na 56 rozegranych jest najlepszym wynikiem w historii. Szacunek! I wielkie dzięki za poczucie pewności, stabilizacji i za normalność, której w galaktyce reprezentacyjnych gwiazd czasem tak bardzo brakuje! Paulina Chylewska, Polsat Sport El. MŚ 2022 - wyniki, tabele, strzelcy, terminarz