Niemniej, po poniedziałkowej uroczystości w Pałacu Prezydenckim rozpętała się burza. I mam tu na myśli przede wszystkim wpis Marcina Gortata w mediach społecznościowych. Były zawodnik NBA sam jest dumnym - jak sądzę - właścicielem podobnego orderu, ale głośno zastanawia się, czy w naszym pięknym kraju nie ma bardziej utytułowanych sportowców, którzy zasługują na wyróżnienie odznaczeniem państwowym, niż najlepszy piłkarz świata. A się zastanawiam - po co w ogóle taka dyskusja? To trochę jak rozmowa o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocy. Marcin Gortat w swoim wpisie podał nazwisko między innymi Agnieszki Radwańskiej, uhonorowanej Krzyżem Komandorskim dwa lata temu. Za wybitne osiągnięcia sportowe i promocję Polski poza granicami Polski. Dokładnie tak samo jak Robert. Były też nazwiska Anity Włodarczyk i Pawła Fajdka. Dwukrotna mistrzyni olimpijska i czterokrotna mistrzyni świata także ma w swojej szufladzie państwowe odznaczenia - Krzyż Kawalerski i Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (ten drugi odebrała z rąk prezydenta RP Andrzeja Dudy). Paweł Fajdek może się pochwalić Złotym Krzyżem Zasługi, ale czy to oznacza, że jego tytuły mistrzowskie, ważą mniej niż Anity, okupione są mniejszym wysiłkiem czy poświęceniem. Absolutnie nie! I idąc tym tropem każdy w wybitnych polskich sportowców powinien być honorowany, hołubiony i nagradzany na wszystkich możliwych polach. Warto zauważyć, że następuje to najczęściej po ważnych sportowych wydarzeniach czy spektakularnych sukcesach. Dlaczego więc dziwi odznaczenie Roberta po sezonie, w którym zdobył właściwie wszystko, co było do zdobycia z tytułem Najlepszego Piłkarza Świata na czele? Nie wiem. Nie da się kwestionować faktu, że Robert swoimi sukcesami i w związku z dyscypliną, którą uprawia (nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy futbolu muszą przyznać, że to właśnie "piłka kopana" od niepamiętnych czasów wzbudza największe emocje, angażuje największe rzesze kibiców i generuje największe pieniądze) ma możliwość promowania Polski na całym świecie i chętnie z tej opcji korzysta. Dziś! Tu i teraz. Nie wiem, czy Egipcjanie są aktualnie z kogoś bardziej dumni niż z Mohameda Salaha, który z Liverpoolem zdobywa najważniejsze tytuły i przyczynia się do promocji kraju. Nazwisko Karam Dżabir Ibrahim polskiemu kibicowi prawdopodobnie niewiele mówi, a to egipski mistrz olimpijski z Aten i wicemistrz z Londynu w zapasach w stylu klasycznym. Czy jego osiągnięcia da się porównać z sukcesami napastnika The Reds? Nie! I nawet nikt nie próbuje tego robić. Po prostu nie ma takiej potrzeby. Zastanawia mnie, dlaczego w momentach, w których powinniśmy się cieszyć z osiągnięć naszych sportowców (w końcu nie mamy ich znowu tak nieprawdopodobnie dużo) niektórym przychodzi do głowy kwestionowanie dorobku, roli, którą odgrywają w masowej wyobraźni i promocji kraju? Dlaczego nie możemy tak zwyczajnie, po prostu uznać, że miniony, trudny sportowo (i nie tylko) rok należał do Igi Świątek - wcześniej nagrodzonej przez prezydenta RP i Roberta Lewandowskiego. Tak długo czekaliśmy zarówno na tytuł w wielkim szlemie (od zawsze), jak i na polskiego piłkarza z trofeum Ligi Mistrzów (poprzednio Tomasz Kuszczak w 2008 roku), że nie warto tracić czasu i energii na rozpatrywanie kto bardziej, a kto mniej zasługuje na wyróżnienia za promowanie kraju. Z niecierpliwością czekam na igrzyska olimpijskie w Tokio. Mam wielką nadzieję, że będziemy światkami medali i zwycięstw polskich siatkarzy, lekkoatletów, tenisistów, wioślarzy, kajakarzy itd. I że po zakończeniu imprezy w Pałacu Prezydenckim zrobi się naprawdę tłoczno, gdy odznaczeniami doceniony zostanie ich wysiłek i praca, także na rzecz promocji Polski. I może wtedy wszyscy będą zadowoleni. Paulina Chylewska