Nowy program zaraz po końcowym gwizdku spotkań Polaków. Interia Sport - Gramy Dalej! Jedynie w "Małym Księciu" lis przedstawiony jest jako ten, który rozumie znacznie więcej niż wszyscy inni. To on zwraca uwagę na więzi między ludźmi, to on tłumaczy zasady rządzące przyjaźnią, to w końcu on mówi, jak ważna jest odpowiedzialność za drugiego. To jednak wyjątek... potwierdzający regułę. Dlatego, gdy świat (bądźmy szczerzy - Polskę) obiegła wiadomość, że niejaki Matty Cash będzie piłkarzem reprezentacji naszego kraju niemal natychmiast - o zgrozo! - powróciło określenie, którego z pełną świadomością dziś używać nie będę. Skupmy się zatem nie na określeniu, a na wartości, jaką poszczególni piłkarze wnieśli do kadry. Pierwszy i chyba ciągle najbardziej spektakularny debiut w reprezentacji zanotował Emmanuel Olisadebe. Nigeryjczyk błyszczał skutecznością w eliminacjach mundialu 2002 w Korei i Japonii. Na samym, mało udanym turnieju, także bramkę strzelił. I choć jego powołanie przez Jerzego Engela wzbudzało wiele kontrowersji, forma i wyniki rozwiały je dość szybko. Brazylijczyk Roger Guerreiro trafił do reprezentacji Polski prowadzonej przez Leo Beenhakkera tuż przed finałami mistrzostw Europy 2008. Strzelił bramkę w meczu z Austrią, choć jak sam przyznał po latach: "Mogę się cieszyć, że w tamtych czasach nie było VAR-u. Inaczej mój gol nie zostałby uznany". Nie była to jednak obecność w kadrze ani na długie lata, ani na odpowiednim sportowym poziomie. Nieco inaczej było w przypadku Ludovica Obraniaka. Nikt nie wątpił w jego umiejętności. Debiut miał wymarzony - dwa gole w meczu z Grecją. Jednak największym problemem w jego przypadku była aklimatyzacja. Nie czuł się dobrze na zgrupowaniach, nie integrował z zespołem. Wynikało to nie tylko ze słabej znajomości języka (choć, przynajmniej początkowo, pilnie się uczył), ale także z charakteru, innych zainteresowań czy wrażliwości. Nie tłumaczy to oczywiście wszystkiego, ale... wbrew pozorom wiele. Matty Cash czyją pójdzie drogą? Długo miejsca w naszej kadrze nie zagrzali także młodzieżowi reprezentanci Niemiec: Sebastian Boenisch (14 meczów) i Eugen Polanski (19 meczów). Gdy, w 2014 roku Adam Nawałka ogłosił, że dla tego ostatniego drzwi do kadry są zamknięte, piłkarz nie pozostał mu dłużny. Skrytykował selekcjonera, że trenuje kadrowiczów jakby byli juniorami i nie przeprowadza zajęć taktycznych. Po czasie tych słów żałował: "Popełniłem błąd, nie powinienem był tak reagować. Byłem jednak w kiepskiej formie psychicznej. Źle znosiłem to, co o mnie pisano i mówiono, że Polanski to nie Polak. Bolało mnie to, ponieważ nigdy się nie oszczędzałem, grając dla Polski". Damien Perquis wzbudzał znacznie mniejsze emocje i nie dał się kibicom zapamiętać. Z orzełkiem na piersi w sumie rozegrał 14 spotkań, z czego trzy mecze na Euro 2021. Thiago Cionek (21 meczów) chęć gry dla reprezentacji Polski zgłaszał jeszcze jako zawodnik Jagiellonii Białystok, w której grał w latach 2008-2012, ale dopiero za kadencji Adama Nawałki dostał szansę debiutu. Zapamiętany zostanie przede wszystkim jako strzelec bramki samobójczej w pierwszym meczu mundialu 2018 z Senegalem i jako jeden z najbardziej krytykowanych zawodników reprezentacji. Był jeszcze Taras Romańczuk, któremu przypadło w udziale zaledwie jedno spotkanie w biało-czerwonych barwach. Bez żalu i pretensji po żadnej ze stron. Jaka więc przyszłość czeka w reprezentacji młodego (stosunkowo) Casha? Trudno wyrokować. Na pewno na jego korzyść przemawia fakt, że jest podstawowym zawodnikiem klubu Premier League, grającym w Aston Villi przede wszystkim na prawym wahadle (pytanie, czy po zmianie trenera w klubie ta sytuacja się nie zmieni - oby Steven Gerrard widział w nim ten sam potencjał, co Dean Smith, to i Sousa skorzysta). Po drugie świetnie wpisał się w atmosferę kadry i - podobno - już nauczył polskiego hymnu. I nawet jeśli gra dla Polski jest wynikiem gigantycznej konkurencji w ewentualnej kadrze Anglii - ja bym się nie obrażała. Trudno porównywać potencjał obu reprezentacji, o czym przekonaliśmy się dość dobitnie, a na nadmiar dobrych piłkarzy jakoś narzekać nie możemy. Trzymam więc kciuki za powodzenie operacji pod hasłem "Cash dla Polski", ufając, że pacjent - czytaj reprezentacja - tylko na tym skorzysta i zwyczajnie się wzmocni. Paulina Chylewska, Polsat Sport