Mizernie wygląda nasz narciarski dorobek. W ujęciu historycznym sukcesy policzyć możemy na palcach jednej ręki. Z perspektywy igrzysk w Pekinie robi się najprościej w świecie smutno, bo inni potrafią a my nie. Oczywiście zostawmy w spokoju Szwajcarów, Niemców, Austriaków, Włochów, Francuzów, Słoweńców czy Norwegów. Spójrzmy bliżej. Bułgarzy potrafili wprowadzić do drugiego przejazdu slalomu dwóch zawodników. Albert Popow zajął 9. lokatę. Był też 17. w slalomie gigancie. Chorwaci za sprawą Samuela Kolegi, Filipa Zubcicia i Mateja Vidovicia mieli w finale trzech zawodników. Urodzony na Węgrzech reprezentant Izraela Barnabas Szollos ukończył w czołowej "10" kombinację alpejską, w której nie mieliśmy swojego reprezentanta. W czołowej "30" slalomu znaleźli się Słowak, Belg, Albańczyk czy Grek. W slalomie gigancie w Top20 znalazł się reprezentant Holandii, Czech, a Słowaków było dwóch. W trzeciej dziesiątce jeszcze Łotysz. Narciarstwo to jeden z najbardziej popularnych sportów zimowych. Uprawiają go miliony osób. Także dlatego narciarze czy narciarki mogą liczyć na wysokie kontrakty reklamowe. My okopaliśmy się już wiele lat temu w przyczółku pod nazwą "skoki narciarskie". Lubimy je, ba, kochamy nawet i pasjonujemy się rywalizacją. I bardzo dobrze. Szkoda tylko, że reszta narciarskich dyscyplin nie ma się tak dobrze. W snowboardzie zaistnieliśmy na igrzyskach jedynie w slalomie gigancie równoległym. W narciarstwie dowolnym na poziomie igrzysk nie istniejemy. W ogóle te najnowsze dyscypliny i konkurencje igrzyskowe są dla nas czarną magią. Potrafią swoje gwiazdy mieć już w tych specjalnościach Australia, Nowa Zelandia czy te większe narciarskie oraz snowboardowe potęgi. My jak zwykle daleko w tyle. Jak zwykle, bo i rozwój światowych skoków narciarskich kobiet jakoś przegapiliśmy. Dobrze, że powoli udaje się budować w kraju short-track, ale to też proces żmudny i zapewne gdyby nie ogromny talent Natalii Maliszewskiej proces byłby zdecydowanie dłuższy. Pekin 2022. Patryk Serwański: Nie nastąpiła kontynuacja Justyny Kowalczyk Nie nastąpiła jakakolwiek naturalna kontynuacja w biegach narciarskich i po Justynie Kowalczyk nastała wielka smuta, którą dopiero wypełniają młode zawodniczki. W polskim sporcie za dużo jest przypadku, za mało pomysłu, za dużo problemów a za mało sprytnych i dobrych rozwiązań. Czesi mają Ester Ledecką, Słowacy Petrę Vlhovą. My z naszym niegorszym potencjałem zostaliśmy w tyle. Nawet hokej jakoś nie chce przebić się przez Tatry i choć u naszych południowych sąsiadów jest w absolutnej czołówce popularności to u nas działa jakby niewidzialną siłą rozpędu i to jednak w dużej mierze tylko na południu kraju. Akurat kilkadziesiąt minut temu skończył się mecz Słowacja-USA. Słowacy po rzutach karnych awansowali do olimpijskiego półfinału. Czort z tym, że nie ma tu zawodników z NHL. Pokonanie USA w hokeja to zawsze jest "big deal". Czesi stali przed telewizorami jak zahipnotyzowani - akurat spora ich grupa czekała podobnie jak ja na rozpoczęcie biathlonowej sztafety kobiet. Zresztą wczoraj gdy rozmawialiśmy z Michalem Doleżalem to trener skoczków zerkał na wynik trwającego meczu Czechy-Szwajcaria. Polskie bobsleje niemal przestały istnieć, choć poprzednio każdy wyjazd na igrzyska to i tak była walka o przetrwanie i walka ze starym sprzętem. W saneczkach jeszcze się bronimy. W drużynie zajęliśmy najlepsze miejsce spośród krajów bez własnego toru. Duet Chmielewski/Kowalewski ma umiejętności, ale w tym sporcie bez sprzętu daleko się nie zajedzie. W gorzkich słowach igrzyska podsumował nasz saneczkarz Mateusz Sochowicz: "Trochę bolesna rzeczywistość, że za granicą człowiek jest dużo bardziej szanowany niż w ojczyźnie" - to krótki fragment. Nie potrafię odpowiedzieć skąd bierze się ta nasza w jakiejś mierze niechęć i niemoc związana ze sportami zimowymi. Jako małych chłopak słyszałem, że z medalami zawsze było krucho, że sukcesy zdarzały się od święta więc lepiej za dużych oczekiwań nie mieć. Igrzyska w XXI wieku dały nam sporo pięknych historii, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to też był jakiś przypadek. Tylko w skokach narciarskich widać jakiś system, który jednak zdaniem niektórych może się załamać. Nadzieje dają panczeny i stworzony w końcu tor w Tomaszowie Mazowieckim. Pojawiają nam się postaci takie jak Jędrzej Dobrowolski, który startował w zawodach speedski. Jest Zuza Witych, która bierze udział we Freeride World Tour. Są więc pasjonaci, gdzieś kryją się talenty. Aż wierzyć się nie chce, że nie możemy mieć w Polsce specjalistów od half-pipe’a, slopestyle’u czy innych tego typu konkurencji. Czy naszą zimową mizerność da się wytłumaczyć tylko brakiem pieniędzy. Mam wrażenie, że jakąś rolę odgrywa też nasza mentalność, choć nie mnie rozstrzygnąć jak duże ma znaczenie. Z Pekinu Patryk Serwański, RMF FM