"To skandal - Zahorski w kadrze, a Jarka tylko w młodzieżowej", "Za taką decyzję selekcjoner powinien się tłumaczyć i to gęsto" - ciągle słyszę takie głosy. Przypominają mi ogólne oburzenie sprzed roku, wywołane "kaprysem" Beenhakkera, który "wymyślił sobie" Jakuba Błaszczykowskiego w reprezentacji. Kuba w przegranym spotkaniu z Finlandią zagrał jak wszyscy - mizernie, ale wystarczy choć pobieżnie znać sport, by wiedzieć, że za jedną wpadkę głów się nie ucina. Beenhakker wytrwał przy swoim i dzisiaj Błaszczykowski jest najpotężniejszym obok Jacka Krzynówka orężem biało-czerwonej husarii. Kto da sobie rękę uciąć, że z Zahorskim nie będzie podobnie? Powołując go Leo nic nie ryzykuje. Bierze zawodnika, który ma wszystko, co potrzebuje nowoczesny napastnik, jakim był chociażby Radosław Matusiak przed wyjazdem z Polski: jest silny, potrafi zawalczyć o piłkę w drugiej linii, cofnąć się po nią, umie grać tyłem do bramki. To prawda, Zahorski jako bodaj jedyny napastnik nie strzelił jeszcze gola w tym sezonie, a Jarka tylko Zagłębiu Sosnowiec zaaplikował cztery trafienia. Pamiętajmy jednak, że reprezentacyjny poziom to zupełnie inna bajka, niż mecz ligowy z czerwoną latarnią tabeli. Za rozwój talentu Jarka trzymajmy kciuki, a i jemu Leo da szansę. Jarka jest murowanym faworytem na bohatera 10. kolejki Orange Ekstraklasy. Warto też zwrócić uwagę na świetnie rozumiejący się duet skrzydłowych Wisły Kraków - Marek Zieńczuk - Kamil Kosowski. Blisko 30 tys. gardeł skandowało w Poznaniu nazwisko "Renifera", czyli Hernana Rengifo, który z zimną krwią trafił do siatki Legii.