W lutym prowadzący galę Tygodnika Piłka Nożna Marcin Feddek z Polsatu Sport zagaił Roberta o to, jak widzi szanse Polaków w meczu z Hiszpanią na Euro 2020. Nikomu wówczas nie śniło się jeszcze, że pandemia koronawirusa wymusi przełożenie imprezy czterolecia na 2021 r. - Aby nawiązać rywalizację z tej klasy zespołem potrzebna jest odpowiednia taktyka - odparł "Lewy", a kilkanaście metrów dalej siedział selekcjoner Jerzy Brzęczek. Wczoraj, po fatalnym występie Polaków w starciu z Italią "Lewy" (wywiadzie dla TVP Sport) użył jeszcze mocniejszych słów. - Taktycznie wyglądaliśmy bardzo słabo, zarówno w defensywie, jak i ofensywie mało co funkcjonowało. Nie mogliśmy taktycznie nawet spróbować Włochom przeszkadzać - podkreślał. Zapytany o to, jaki był plan na mecz Robert wymownie milczał przez blisko osiem sekund, zamiast słów wypuszczał z ust powietrze, szukał dyplomatycznych słów, by nie urazić trenera. - Tak naprawdę, przygotowując się, wiedzieliśmy, że musimy spróbować atakować, przy piłce się bardziej utrzymywać - odparł. Były to bardzo mocne słowa i jakże odmienne od tych wicekapitana Kamila Glika, który przyczyn niedzielnego zaćmienia "Biało-Czerwonych" szukał w słabości mentalnej zespołu: - Niektórzy odlecieli i widzieli w nas zwycięzców całej Ligi Narodów. Tymczasem jesteśmy znacznie słabszym zespołem od Włochów czy Hiszpanii. Jesteśmy przeciętnym zespołem, tylko przy odpowiednim podejściu mentalnym może podjąć rywalizację z każdym - punktował Glik. Trudno nie odebrać słów "Lewego" inaczej niż siłowanie się na rękę z prezesem PZPN-u Zbigniewem Bońkiem, który postawił na Brzęczka i trwał przy nim po każdym kryzysie, a w maju przedłużył jego kontrakt do końca 2021 r. Trudno nie zauważyć faktu, że to Jerzy Brzęczek namówił Kamila Glika do kontynuowania reprezentacyjnej kariery, gdyż zamierzał zakończyć ją podobnie jak Łukasz Piszczek i w defensywie powstałaby nam luka. Gdy we wrześniu 2019 r., po porażce ze Słowenią w eliminacjach do Euro 2020, roztoczyła się pierwsza fala krytyki pod adresem Jerzego Brzęczka, Kamil Glik i Kamil Grosicki byli tymi, którzy najbardziej bronili selekcjonera. "Lewego" w tej roli nikt nie słyszał. Jego niedzielne wystąpienie przed kamerami to mocne votum nieufności wobec selekcjonera. Rok temu Robert Lewandowski i kilku jego kolegów z szatni Bayernu wyrażało dezaprobatę pod adresem trenera Niko Kovacza. Skończyło się zwolnieniem tego trenera, a zastąpił go Hansi Flick, którego metody szatnia zaakceptowała do tego stopnia, że Bawarczycy wygrali wszystkie rozgrywki: mistrzostwo i Puchar Niemiec, Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy, Superpuchar Niemiec. Sytuacja dojrzała do tego, że Jerzy Brzęczek powinien sobie szczerze porozmawiać z kapitanem kadry. Niewykluczone, że później powinni się spotkać także z prezesem PZPN-u Zbigniewem Bońkiem. W interesie całej kadry jest oczyszczenie atmosfery jeszcze przed środową konfrontacją z Holandią. Spotkanie z Włochami, w mojej opinii, było najgorszym za kadencji trenera Brzęczka. Pamiętajmy jednak, że Boniek postawił na niego po blamażu na MŚ w Rosji. Spory niesmak czuliśmy przecież po meczach z Senegalem, Kolumbią, a nawet po tym wygranym z Japonią. Może jest więc też tak, że te wpadki to nie tylko problem trenerów Adama Nawałki, a teraz Brzęczka, ale też piłkarzy? Michał Białoński