Wisła przegrała osiem ligowych meczów z rzędu, a licząc z pucharowym blamażem z Błękitnymi - dziewięć. Gdy jeszcze z niemocą zespołu szamotał się zwolniony już Maciej Stolarczyk, liczył na powrót do zdrowia Jakub Błaszczykowskiego, a także Pawła Brożka i Vullneta Bashy, który tylko w tym sezonie leczył trzy razy kontuzję. W przerwie na reprezentację wiślakom udało się postawić na nogi całą trójkę. Dzięki temu nowy trener Artur Skowronek mógł wystawić najsilniejszy skład, na jaki Wisłę stać, za wyjątkiem Michała Maka. Dzięki obecności w wyjściowym składzie Kuby zespół podniósł się mentalnie, nie wyglądał jak prowadzony na ścięcie, czego nie dało się powiedzieć podczas meczu z Arką chociażby. Wbrew temu "Białej Gwieździe" nie udało się uniknąć porażki, choć mecz ułożył jej się w wymarzony sposób: Michał Chrapek nie wykorzystał koszmarnego błędu Michała Buchalika, a Kuba Błaszczykowski na bramkę zamienił sprezentowany przez Wojciecha Gollę rzut karny. Sęk w tym, że Wisła nie daje rady w kilku, najważniejszych aspektach. Przede wszystkim, fatalnie broni przy stałych fragmentach gry. Traci po niej najwięcej goli w lidze. Ten strzelony na 1-1 przez Gollę był już 12. straconym w ten sposób. Rywal nie musi się wysilać: wystarczy, że dośrodkuje piłkę na bliższy słupek, bądź gdziekolwiek na piąty metr i może liczyć na bramkę. Najwyższy spośród krakowian Lukas Klemenz (191 cm wzrostu) nie jest orłem walki powietrznej, a Marcin Wasilewski (186 cm) w wieku 39 lat nie ma już szybkości i refleksu pozwalających na zabezpieczenie przedpola bramki. Dla żadnego ligowego rywala Wisły nie jest to tajemnicą: w ekstraklasowej wojnie powietrznej Wisła nie ma swego Dywizjonu 303 i każdy stara się to wykorzystać. Inaczej mecz wygląda, gdy na drugą połowę wychodzisz przy prowadzeniu 1-0, a zupełnie inaczej, gdy w ostatniej minucie, po rzucie rożnym, gospodarz wyrównał. Druga strategiczna sprawa to środek pola. Bodaj w każdym przegranym w tej serii meczu "Biała Gwiazda" go przegrywa. Nie inaczej było we Wrocławiu. Trio Basha - Pawłowski - Jean Carlos nie sprostało tercetowi Żivulić - Chrapek - Mączyński. Trener Skowronek widział, co się dzieje i dla dłuższego utrzymania się przy piłce wprowadził Vukana Savićevicia za Pawłowskiego. Efekt był odwrotny od zamierzonego. Odezwał się stary grzech Vukana: kilka metrów przed własnym polem karnym tak przyjął piłkę na klatkę piersiową, że rywal przejął piłkę i zapoczątkował akcję, zakończoną trafieniem Mączyńskiego na 2-1. Krzysztof Mączyński i Michał Chrapek to wychowankowie Wisły. Dziś przydaliby się jej tacy zawodnicy w drugiej linii, wobec obniżki lotów, po kontuzjach Bashy. Wisła utknęła na dnie tabeli, a w perspektywie ma mecze z zespołami aspirującymi do walki w europejskich pucharach (Lechia, Pogoń), a z tymi, które są jej konkurentami do walki o utrzymanie (Górnik, ŁKS) gra na wyjeździe. Dopiero przed lutowym spotkaniem z Jagiellonią będzie mogła wzmocnić skład. Brutalna prawda jest taka, że rok temu po 16 kolejkach więcej punktów mieli nawet obaj spadkowicze: Zagłębie Sosnowiec (12 pkt) i Miedź Legnica (13). Co gorsza, w tym sezonie z PKO Ekstraklasy wypadną trzy zespoły. Kazik Staszewski z "Kultu" śpiewa: "Los się musi odwrócić", ale Wisła sama go musi odwrócić. Nikt inny za nią tego nie zrobi. Degradacja z ligi oznacza stratę 15 mln zł z praw telewizyjnych i kolejnych ok. 10 milionów, w związku ze spadkiem dochodów ze sprzedaży biletów i reklam. W innej cenie sprzedaje się wejściówki na mecze z Legią, Lechem, czy derby z Cracovią, a w zupełnie innej na derby, ale z Puszczą Niepołomice, Sandecją, czy Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. MiBi