Ekstraklasa bez tajemnic: tabele, terminarz, statystyki, wyniki Przy Cichej w Chorzowie zrobiło się cicho, po tym jak kibice w akcie protestu przeciw sytuacji w klubie zapytali zarząd i właścicieli, co się stało z pieniędzmi, które wpłynęły do kasy "Niebieskich" z transferów (Sobiech, Sadlok), biletów, Pucharu Polski, praw telewizyjnych. Odpowiedzi nie udzielił im nawet wiatr, a drużyna Waldemara Fornalika niebezpiecznie pikuje w dół i trudno za taki stan winić wyłącznie sztab szkoleniowy. Zważywszy na wyniki, powinno być cicho, a jeśli głośno, to od gwizdów przy Łazienkowskiej 3 w Warszawie. Maciej Skorża i jego zwolennicy zapowiadali już trzy przełomy: ten po wygranej z Cracovią, ten po pokonaniu Śląska i po triumfie nad Lechem Poznań. Sęk w tym, że zamiast przełomów kibice Legii mogli się załamać, gdyż po tych wygranych przyszły spektakularne klęski (z Zagłębiem w Lubinie, czy z PGE/GKS Bełchatów i Lechią Gdańsk u siebie). Drużyna nie ma stylu, a przesunięcia kozłów ofiarnych do Młodej Ekstraklasy jeszcze bardziej osłabiły zespół. Legia w dobie Jana Urbana wsparcia z trybun nie miała (protest), a wręcz przeciwnie: u siebie grało jej się gorzej, niż na wyjeździe. Tamten zespół, choć złożony za dużo mniejsze pieniądze, choć w budowaniu atmosfery nie pomagał długo skrywany konflikt z dyrektorem sportowym Mirosławem Trzeciakiem, miał swój styl, którego na razie na próżno szukać w Legii Skorży. Kibice - jakby wbrew wynikom - wspierają zespół po mistrzowsku. Klub z najwyższym budżetem w lidze po ośmiu kolejkach ma aż pięć porażek, a to tylko o jedną mniej, niż "czerwona latarnia" tabeli - Cracovia. Legia dryfuje w nieznane, a Jan Urban śpi spokojnie, z czystym sumienie. W Jaworznie. Wisła zatrzymała się w drodze ku holenderskiemu, ofensywnemu futbolowi. Jej trener Robert Maaskant dziwi się, że to niemożliwe, by zespół nie strzelił Śląskowi Wrocław choćby jednego gola po tym, jak dośrodkował piłkę w pole karne 50 razy! Problem w tym, że centry na osaczonego i jeszcze niezbyt wysokiego Pawła Brożka mijały się z celem. Bardziej sensowne byłyby prostopadłe piłki, kombinacyjne ataki z wymianą podań po ziemi. W czasach przesiąkniętych, napędzanych pogonią za pieniądzem miłym akcentem Ekstraklasy jest fakt, że pierwsze trzy zespoły w tabeli (Jagiellonia z budżetem 18 mln zł, Korona i Bełchatów - po 17 mln zł) łącznie dysponują mniejszymi środkami, niż jedna Legia Warszawa (65 mln zł). Na dodatek ciekawiej, ładniej grają. Gdyby o wszystkim decydowała mamona, byłyby pewnie w środku, albo i w ogonie stawki. Dyskutuj na blogu Michała Białońskiego