To dosyć ważny element. Weźmy chociażby wczorajszy mecz I kolejki Serie A US Palermo - AS Roma. Faceci w różowych trykotach w sile ośmiu chłopa zagęścili własne pole karne i czekali, aż rywal zatrzyma się na tych zasiekach. Nic sobie z tego nie robił Alberto Aquilani. Wycedził z 30 m i piłka zatrzepotała w siatce, a trzy punkty pojechały do Rzymu. U nas na 17 goli tylko jeden padł po strzale spoza pola karnego. Tylko wędrowniczek po klubach ekstraklasy (mając 24 lata zdążył zaliczyć Odrę, Wisłę, Koronę, Górnika Łęczna i Jagiellonię) Aleksander Kwiek trafił z naciąganego dystansu (z odległości 22 m). Zobacz jak huknął Kwiek! Z przykrością stwierdzam, że nie ma w całej lidze specjalisty od uderzeń ze sporej odległości. Takiego, jakim był kilkanaście lat temu Ryszard Tarasiewicz, a całkiem niedawno Radosław Kałużny (ten przed wojażami zagranicznymi). Czego brakuje naszym piłkarzom, że nie strzelają z daleka? Talentu? Właściwego treningu? Pewnie jednego i drugiego. W waszym plebiscycie na bohatera czwartej 4. kolejki mój faworyt - lechita Jakub Wilk (21 proc. głosów) przegrał z wiślakiem Pawłem Brożkiem (25 proc.). Na pudle zmieścił się jeszcze kielczanin Marcin Robak (13 proc.). W miniony weekend na boiskach działo się tak wiele, że gdybym mógł tytuł bohatera kolejki przyznałbym Franciszkowi Smudzie (ta ekspresja w trakcie meczu), bądź kibicom "Kolejorza" (24 tys. ludzi plus świetna oprawa na meczu z kiepściutkim Widzewem). Jeśli chodzi o piłkarzy, to brawa dla Kwieka za petardę, która "Jadze" dała prowadzenie i dla Piotra Rockiego za bieg rugbisty obok bramkarza Żmii i chytry strzał nad nogami obrońcy Polonii Bytom. Michał Białoński, INTERIA.PL