Nastawienie mentalne Wisły Poza Stefanem Saviciem, który na serio starał się zagrozić bramce "Górali", pozostali piłkarze "Białej Gwiazdy" mentalnie zostali w szatni, a na murawę wyszły tylko ich ciała i to niezbyt skłonne do szybkiego biegania. Najlepszy dowód -Rów Mariański na środku boiska, którego nie załatał ani David Mawutor, ani Michal Frydrych i Podbeskidzie, po akcji środkiem, strzeliło pierwszego gola (Desley Ubbink). W starym kinie Wisła grała na stojąco, jak w starym kinie. Nikt nie wychodził na pozycję, żadnego doskoku do rywala. Zespół, który potrafił zabiegać każdego w PKO Ekstraklasie, nagle odstawał od broniącego się przed degradacją Podbeskidzia. Statystyka biegowa jest bezlitosna dla krakowian: 120 km Podbeskidzia i tylko 117 km podopiecznych Petera Hyballi. Jeszcze bardziej brutalna dla kibica Wisły był bilans strzałów: 11-5 i 3-0 w celnych strzałach po I połowie. Asysta Bilińskiego Kamil Biliński chciał strzelić na bramkę z pięciu metrów, ale skiksował i wyszła mu z tego piękna asysta ... piętą postawnej nogi! Z przypadkowego podania skorzystał Dawid Niepsuj, były piłkarz "Białej Gwiazdy". Realizacja transmisji - prawdziwa Liga Mistrzów W 73. min widzieliśmy wejście na murawę Marco Tulio i Wilsona. Raczej anonimowych piłkarzy. W tym samym czasie za Yeobaya wkroczył do gry Jakub Błaszczykowski - zdecydowanie największa gwiazda tej ligi. Chciało się rzec: "Szkoda, że tego państwo nie widzą", bo kamera akurat prowadziła zmienników z Podbeskidzia. Wyobrażacie sobie, że Bayernie wchodzi Lewandowski, a na małym ekranie zamiast niego widzimy meldujących się w tym samym czasie na murawie Samardżicia i Soerlotha z RB Lipsk. To raczej niemożliwe. Podobno sędzia techniczny w Bielsku-Białej wprowadził w błąd realizatora transmisji, zapowiadając zmianę tylko wśród gospodarzy, a w tym samym czasie dopuścił do wejścia Kuby. Nieważne, kto zawalił - wyszło bardzo blado. Doping mp3 Kolejny absurd meczu i całej ligi, to puszczany z taśmy zupełnie przypadkowo i w oderwaniu od boiskowych wydarzeń doping mp3. Czy nie lepiej zachować naturalne odgłosy z boiska? Sprawni użytkownicy telewizji cyfrowej potrafią wyłączyć sztuczny doping, ale ci, którzy mecze oglądają w internecie, takiej opcji nie mają. W ten sposób słyszymy w koło Macieju: "Bielsko! Biała!" i tym podobne okrzyki, zupełnie nie licujące z sytuacją na boisku. Toż to absurd, że głowa mała! Po co udawać, że pandemia minęła i mamy doping, skoro go nie ma?