Na gorącym terenie mistrza Polski Jakub pokazał, że wkrótce może zastąpić obecnego lidera Lecha - Piotra Reissa. Jego gol zabrał Zagłębiu dwa punkty tak samo, jak dwie wspaniałe interwencje w obronie. Na dodatek 22-latek imponuje skromnością. - To nie ja, tylko zespół był bohaterem meczu - odpowiadał. W ekstraklasie Jakub zadebiutował w marcu 2006 r., jeszcze za kadencji Czesława Michniewicza. Ale w I lidze grał wtedy incydentalnie. Michniewicz zesłał go do trzecioligowych rezerw. Dopiero Franciszek Smuda postawił na Wilka. I "Franz" ma powody do radości - jego pupil zaliczył drugiego dola z kolei. Równie dobrze Kuba radzi sobie w obronie, jak i w pomocy, gdzie ostatnio grywa częściej. Zwolennikom Lecha podobają się też jego dalekie podania z lewej nogi. O tym z meczu z Zagłębiem do Quinterosa mawiają "miodzio". A "Kwinto" może sobie tylko pluć w brodę, że nie wykorzystał okazji. Będę trzymał kciuki za rozwój Wilka. To jedyny wychowanek, grający regularnie w dużym, liczącym się klubie. Nie mają takiego w Legii, ani Wiśle, Zagłębiu Lubin, Cracovii, czy w Koronie Kielce. Z meczu Cracovii z Jagiellonią warto zwrócić uwagę na człowieka od "czarnej roboty" - Dariusza Kłusa. Ten piłkarz pokazywał już w ŁKS-ie, że drużynie dostarcza sporo pożytku. Fani "Pasów" zachwycają się nie tylko jego twardością w defensywie, ale i umiejętnościami strzeleckimi. Właśnie o takich uderzeniach głową, jak to Kłusa mówi się, że piłka jest "nie do wyjęcia" dla bramkarza. Popisy Pawła Brożka z Wisły są już wszystkim dobrze znane. W Łodzi na Widzewie pokazał się też jego brat Piotr. To po jego strzale Łukasz Broź musiał ratować zespół zagraniem ręką, w efekcie czego dostał czerwoną kartkę, a Wisła karnego. "Pietka" zasłużył na wyróżnienie także wspaniałą asystą do brata przy golu nr. 3. Michał Białoński, INTERIA.PL