Euro 2008 miało być dla Kuby imprezą życia. To dzięki występom w Austrii miała usłyszeć o nim cała Europa. I co? I nic! Jeden z najsympatyczniejszych piłkarzy nie zagra w historycznych dla Polski mistrzostwach Europy. A miała to być dla niego nagroda od losu za ciężkie doświadczenia z dzieciństwa (tragiczna śmierć matki na oczach kilkuletniego Kuby). Tymczasem spotyka go kolejny cios - mięsień dwugłowy znowu nie wytrzymuje. I blondwłosy młodzieniec przeżywa kolejną osobistą tragedię. Trudno się z tym pogodzić. Dla mnie Kuba był kimś wyjątkowym. Byłem świadkiem eksplozji jego talentu. Dokładnie pamiętam moment, gdy anonimowego Błaszczykowskiego przywiózł prezes równie anonimowego KS Częstochowa do Wisły Kraków. Rzadko się zdarza, by czwartoligowiec z dnia na dzień dokonał podboju ekstraklasy, a coś takiego zrobił Kuba. Niemal nazajutrz trafił do reprezentacji Polski i dzisiaj, w naszych prywatnych rozmowach jeden z żurnalistów, który kadrą zajmuje się od lat powiedział: - Nie czarujmy się, straciliśmy najlepszego piłkarza! Nie było w tym cienia kurtuazji, żadnej przesady. Miałem przyjemność poznać prywatne oblicze Kuby. Jego wspaniałą babcię, którą uśmierciły niemieckie brukowce, narzeczoną Agatę i brata. Wujka - Jerzego Brzęczka zna każdy również od dobrej strony. Cała rodzina jest wspaniała. Taki drobny szczegół - Kuba wyjechał z Polski już rok temu, ale nie zapomniał o kibicach Wisły, którzy go wspierali i wspierają. Do dzisiaj ma z nimi kontakt. Nie oszalał pod wpływem wyższych zarobków w bogatszej lidze. Najzwyczajniej jest dobrym człowiekiem. Dlatego tym bardziej szkoda, że nie zagra na Euro. Michał Białoński, Bad Waltersdorf