Piłkarze, Paulo Sousa i jego sztab wyjechali na "zasłużone" wakacje. I tylko nikt nie podjął choćby próby odpowiedzi na pytanie o to, co się stało, co zawiodło. Jako jedyny problem potraktował poważnie prezes Zbigniew Boniek, który poczuwał się do odpowiedzialności w związku z faktem, że w styczniu dokonał zmiany na stanowisku selekcjonera. Boniek przekonywał, że winy za porażkę nie można zrzucić na brak czasu Sousy, dla którego drugie spotkanie z drużyną było przygotowaniami do mistrzostw Europy. Prezes przypominał, że poprzednicy Portugalczyka: Jacek Gmoch, Antoni Piechniczek, czy Leo Beenhakker i Jerzy Brzęczek dobre wyniki osiągali tuż po objęciu posady, a wystarczy przypomnieć wyjazdowe 1-1 Brzęczka w Bolonii z Włochami. Beenhakker nie wytłumaczył się z porażki. Co zrobi Sousa? Leo zawiózł Polskę po raz pierwszy na ME, ale później blamażem zakończył eliminacje do MŚ 2010 i ani słowem nie wyjaśnił, co się naprawdę stało. Nie było żadnej analizy. Nie przedstawił jej także Adam Nawałka po przegranym mundialu w Rosji. I bardzo niedobrze by było, gdyby teraz ewentualne błędy Sousy i jego sztabu także poszły w zapomnienie - bez wyciągania wniosków nie zrobimy postępu.Zdecydowana większość kibiców i ekspertów nie ma wątpliwości, że Portugalczyk powinien ciągnąć reprezentacyjny wózek dalej. Co najmniej do końca eliminacji do MŚ. Według mnie koniecznym jest jednak znalezienie odpowiedzi na kilka kluczowych pytań. Co z przygotowaniem motorycznym? Wystarczy spojrzeć na pokonany dystans - w każdym meczu ustępowaliśmy rywalom, by dojść do przekonania, że coś było nie tak. 104.8 km - 109.4 km w meczu ze Słowacją. Oczywiście, przez ostatnie pół godziny graliśmy bez Grzegorza Krychowiaka, ale gdyby mu doliczyć nawet 3.3 km, jakie zazwyczaj pokonuje w takim czasie, i tak wyszedłby zespołowo krótszy dystans niż rywalom. Nawet w meczu z Hiszpanią, gdy to rywal dominował w posiadaniu piłki, a my musieliśmy za nią biegać, większy dystans pokonała "La Roja" (109.8 km w stosunku do 108.4 km Polaków). Gdy na zakończenie przygody z Euro zdominowaliśmy w posiadaniu piłki Szwedów (59-41 procent) w statystykach biegowych wyszła przepaść na korzyść rywala, który pokonał prawie o trzy kilometry więcej (109.6 km kontra 106.8 km). Zatem gołym okiem widać było, że motoryka nie domagała, a to w sporym stopniu dzięki niej Czesi stłamsili w niedzielę Holendrów, pokonując 109.5 km wobec 97.4 km Holendrów. Gdyby nawet doliczyć 4.5 km de Ligtowi, który wyleciał z boiska w 55. min i tak mamy przepaść. Polacy odstawali biegowo i szybkościowo, co było widać szczególnie po Bartoszu Bereszyńskim. W Serie A radzi sobie z największymi tuzami, a na ME uciekali mu rywale tacy jak Robert Mak, który występuje w Ferencvarosi TC. Po przygotowaniach w Opalenicy słyszeliśmy od samych piłkarzy, że tak solidnej zaprawy jeszcze nie przeszli. Wspomniany "Bereś" z uwagi na zmęczenie nie był w stanie zagrać w ostatnim sprawdzianie z Islandią. Łudziliśmy się, że w sześć dni do meczu ze Słowacją Bartosz odzyska świeżość, ale to się nie stało. Czy gra trójką obrońców jest dla nas? Miałem świeżo w pamięci, jaki młyn w naszej obronie robili Holendrzy w dwumeczu Ligi Narodów. Byłem przekonany, że "Pomarańczowi" w ser szwajcarski zamienią również defensywę czeską. Tymczasem okazało się, że trener Jaroslav Szillhavy całkowicie zneutralizował rywala. Jakim ustawieniem? 1-4-5-1, a więc dokładnie tym, które stosował już w kadrze Franz Smuda, a przede wszystkim Adam Nawałka doszedł do ćwierćfinału Euro 2016, tym także, jakie uznał za najbardziej skuteczne Jerzy Brzęczek. Skoro Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jan Bednarek i Tomasz Kędziora najlepiej w nim funkcjonowali, a najbardziej doświadczony Glik grał w nim przez całą swą przygodę z kadrą, nagłe przejście na 1-3-4-3, po kontuzji Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika zmodyfikowane do 1-3-5-2 zdestabilizowało naszą grę obronną. Bereszyński gra na "nie swojej" pozycji półprawego stopera, Kamil Jóźwiak z Tymoteuszem Puchaczem, czy Maciejem Rybusem nie zwykli grać na wahadle, gdzie trzeba mieć wielką odpowiedzialność w defensywie i niesamowitą kondycję, a tej zabrakło. Nie wszystko można też zrzucić na karb błędów indywidualnych, jakich masę popełnił Bereszyński czy Puchacz. W ustawieniu czwórką obrońców w linii jest większa asekuracja. Pry ryzykownej grze trójką stoperów nie ma o niej mowy. Dlatego na Euro 2020 straciliśmy w trzech meczach aż sześć bramek. Adam Nawałka pięć lat temu we Francji stracił tylko dwie i to w pięciu spotkaniach. Co stało się ze środkiem pomocy? Kluczem do sukcesu Nawałki we Francji nie było tylko zbudowanie młodego wówczas Bartosza Kapustki, przywrócenie do wielkiej formy Jakuba Błaszczykowskiego, który w całym sezonie 2015/2016 zaliczył tylko 20 meczów, od 20 kwietnia nie podniósł się z ławki prowadzonej przez Paula Sosuę Fiorentiny, a we Francji był bodaj najlepszym naszym piłkarzem. Owym kluczem był szczelny środek ze znajdującym się w życiowej formie Grzegorzem Krychowiakiem i dzielnie wspierającym go Krzysztofem Mączyńskim. "Krycha" przenosił się właśnie z Sevilli, z którą wygrał Ligę Europy, do PSG za 27.5 mln euro i odbierano go jako jednego z najlepszych defensywnych pomocników w Europie. Dziś nie dość, że w Lokomotiwie Moskwa gra na innej pozycji, znacznie wyżej, to jeszcze sprawia wrażenia sytego. We Francji widzieliśmy u niego głód sukcesu. Zatrważającą była statystyka po meczu z Islandią, w którym Grzegorz zanotował tylko jeden (!) odbiór piłki. Mączyńskiego na Euro 2020 nie zastąpił nikt, bo Mateusz Klich ma walory ofensywne i uszczelnianie obrony nie jest jego domeną. W ten sposób mieliśmy całkowicie zachwiany balans między ofensywą a defensywą. Czesi, pakując Holendrów do domu, pokazali, że aktywna defensywa całego zespołu, wszystkie linie grające blisko siebie, przy ataku pozycyjnym obrońcy wchodzą nawet na 30. metr od bramki przeciwnika, doprowadzenie do perfekcji gry ciałem mogą przynieść sukces. Nawet w starciu z wyżej notowanym rywalem, naszpikowanym gwiazdami. Paulo Sousa po porażce ze Szwecją wskazywał na fakt, że "karmimy" podaniami napastników. Nie zwraca jednak uwagi na to, jakim kosztem - dziurawej defensywy. Solidny dom buduje się na skale, od żelbetowych fundamentów. Destabilizując grę defensywną zespołu, pomimo najlepszego wysokiego pressingu na turnieju, zbudowaliśmy na piasku. Już we wrześniu ciężka batalia o MŚ. Wyraźnej poprawy nie będzie bez wyciągnięcia wniosków i znalezienia odpowiedzi na powyższe pytania. Michał Białoński