Życzenia dla selekcjonera Jerzemu Brzęczkowi wytrwałości i wyników, na jakie zasługuje dzięki swej pracowitości i uczciwości. Choć już w marcu zaczną się eliminacje do MŚ, to kluczową imprezą dla "Biało-Czerwonych" są czerwcowe mistrzostwa Europy. Jeśli nie rozdmuchamy balonika oczekiwań do Bóg wie jakich rozmiarów ("Mamy Lewandowskiego i bramkarzy, więc jedziemy po medal"), to wyjście z grupy powinno być w naszym zasięgu. Pokory przed ME Podobnie jak w życiu - najważniejszy będzie pierwszy, czyli najbliższy mecz na turnieju. Ze Słowacją zmierzymy się 14 czerwca. Istnieje ryzyko, że Słowacy będą mieli więcej pokory, a ona w sporcie jest również potrzebna. Nikomu na Słowacji nie wpadnie do głowy zlekceważenie ekipy Brzęczka, nikt tam nie będzie rzucał hasła "jedziemy po medal". U nas jest wręcz przeciwnie - naszych południowych sąsiadów w najlepszym razie nie doceniamy, a w najgorszym - traktujemy jak ubogich krewnych, chłopców do bicia. Dżurisz, Kucka, Gregusz, Ondrej Duda, czy podstarzały Marek Hamszik na nikim w Polsce nie robią wrażenia. Tymczasem w jedenastu na boisku tworzą mocny zespół, który okrzepł po wygraniu barażów. Tymczasem jeśli uda nam się uporać ze Słowakami, to w meczu ze Szwedami będziemy rywalizować o lepszą pozycję wyjściową w 1/8 finału. Konfrontacja z Hiszpanią będzie próbą zrealizowania marzeń o tym, że stać nas na sprawienie niespodzianki. Rewanżu Francuzów Robertowi Lewandowskiemu, który rzucił świat na kolana dzięki dokonaniom z Bayernem, życzę, żeby za rok wszyscy powiedzieli: "Lewy" był bohaterem nr 1 Euro 2020 i to jemu należy się znowu tytuł Piłkarza Roku. Wówczas France Football zreflektuje się po faux pas i wręczy mu bez uników podwójnej wielkości statuetkę Złotej Piłki. W nawiązaniu do zaniedbania z roku 2020. Worka polskich medali w Tokio Polskim olimpijczykom, którzy ruszą na podbój Tokio 2020, życzę rozwiązania worka medali. Tak na dobre, od samego początku igrzysk, a nie tylko rzutem na taśmę. Mamy wspaniałych lekkoatletów, którzy - wzorem tenisistki Igi Świątek- mogą udowodnić, że Polak w biedzie covidowej radzi sobie wręcz wzorowo. Nie chodzi tylko o tych z pierwszych stron gazet - Anitę Włodarczyk, Pawła Fajdka, ale też o innych młociarzy - Joannę Fiodorow, Malwinę Kopron, Wojciecha Nowickiego, tyczkarza Piotra Liska, czy wreszcie o wspaniałe pokolenie biegaczy: żeńską sztafetę 4x400 m, Marcin Lewandowskiego (1500 m), czy o skoczkinię wzwyż Kamilę Lićwinko. Zespół Metodyczny Instytutu Sportu, na podstawie algorytmów, wyliczył dziewięć medalowych szans bardzo dużych (dwie w kajakarstwie, cztery w lekkoatletyce, po jednej w siatkówce, szermierce i wioślarstwie), 15 średnich i trzy małe. Oczywiście, nawet niepoprawni optymiści nie zakładają, że z Japonii wrócimy z 27 medalami. Każdy wie, że tak dobrze nie będzie - są kontuzje, załamania formy i jej wybuchy u konkurencji. Ale 13-14 medali "Biało-Czerwonych" to liczba realna. Życzę im realizacji planów. Jeśli się to uda, to nikomu nie przyjdzie na myśl zarzucenie im, że pojechali do Tokio w roli ....turystów. Siatkarzom realizacji marzeń, cudu bowiem nie potrzebują Siatkarze Vitala Heynena wchodzą w rok 2021 z wyjątkowo obciążonymi barkami. Naród chce złota w Tokio, a później medalu z tego samego kruszcu na czempionacie Europy w naszym kraju. Lata pracy PZPS-u, wcześniejszych selekcjonerów i wreszcie trenera Heynena przynoszą pierwszorzędne owoce: siatkarze nie muszą liczyć na cud, tylko na realizację zamierzeń. Jeszcze lepszego niż Boniek Polskiej piłce życzę jeszcze lepszego prezesa od Zbigniewa Bońka. Wiem, że to marzenie trudne do spełnienia. Znalezienie kogoś z charyzmą, klasą, błyskotliwością "Zibiego" nie będzie łatwe, ale już za dziewięć miesięcy ktoś inny będzie musiał ciągnąć wózek o nazwie "PZPN". Na razie kandydatów jest dwóch: Marek Koźmiński i Cezary Kulesza, choć właściciel i prezes Jagiellonii jeszcze nieoficjalnie. Na pewno jeszcze ktoś wyskoczy. Jedno jest pewne: kto by tego wyścigu nie wygrał, powinien zaprosić Bońka do współpracy, choćby w roli wiceprezesa do spraw zagranicznych. Z prostej przyczyny: jeszcze się taki nad Wisłą nie narodził, kto by miał tak szerokie plecy zarówno w strukturach UEFA, jak i FIFA. Nie stać nas na to, aby roztrwonić lobbingowe dokonania Bońka. Podboju Anglii przez młode wilczki W roku 2021 będę mocno trzymał kciuki za wypływającą na głębokie wody polską młodzież. Jakub Moder i Michal Karbownik w PKO Ekstraklasie już się wybili. Teraz poprzeczką wędruje w górę i to znacznie. Liczyć się będzie każdy detal: mentalność, opanowanie języka, odnalezienie się w szatni. Zależność jest prosta: pieniądze w Premier League są nie z tej ziemi, ale taka sama jest też rywalizacja. Tym bardziej, że Brighton rywalizuje o uniknięcie degradacji do Championship. W takich okolicznościach nikt nie będzie się cackał z młodzieżą. Zwłaszcza polską. Kuba i Michał mają jednak swoje atuty. Zwłaszcza Moder posmakował gry na wyższym poziomie niż Ekstraklasa, czy to reprezentacji, czy Lidze Europy. To musi zaprocentować. Kubie i spółce skutecznej misji ratunkowej Wiśle Kraków, a zwłaszcza Kubie Błaszczykowskiemu, Tomaszowi Jażdżyńskiemu i Jarosławowi Królewskiemu, czyli trójce ratowników i właścicieli tego zasłużonego dla polskiego sportu klubu życzę wytrwałości, wyprowadzenia "Białej Gwiazdy" na prostą. Mimo pandemii i braku kibiców na trybunach udaje się spłacać stare długi. - Z ratowaniem Wisły jest jak z życiem: są momenty, w których jest bardzo ciężko, ale nigdy nie można się poddać - powiedział mi ostatnio Kuba Błaszczykowski, na podsumowanie dwuletniej akcji ratunkowej Po drugiej stronie krakowskich Błoń mają znacznie lepszą kondycję finansową. Cracovii i jej właścicielowi prof. Januszowi Filipiakowi życzymy telefonu z przeprosinami do sędziego Daniela Stefańskiego, którego wyzywał niemiłosiernie podczas derbów Krakowa. Ten telefon mógłby brzmieć z klasą: "Panie sędzio, przepraszam. My naprawdę jesteśmy klubem ludzi inteligentnych i kulturalnych. To się nie miało prawa zdarzyć, nawet po pana błędach". Powrotu imprez masowych Jako zapalony biegacz w życzeniach nie mogę zapomnieć o tych, którzy uprawiają sport dla zdrowia, dla odreagowania stresów związanych z pracą, szkołą. O tych, o których nie miał kto powalczyć, by jeden czy drugi maraton doszedł do skutku, by odbyła się seria innych wydarzeń. Codziennie w pocie czoła trenowali, by w weekend stanąć ramię w ramię z przyjaciółmi na starcie. Wyścigu nie po sławę, medale, pieniądze, ale dla pokonania własnej słabości. Pandemia zabrała im esencję życia. Trenują dla utrzymania formy. Tak jak mój przyjaciel Andrzej Macioł. Całe zawodowe życie woził pasażerów autobusem miejskim. Teraz szlifuje formę, by ustanowić rekord Polski w maratonie w kategorii wiekowej powyżej 65 lat. By to osiągnąć, musi pobiec 42,195 km poniżej trzech godzin. Z całego serca będę trzymał kciuki, aby takim zapaleńcom udało się dopiąć swego w 2021 r. W społeczeństwie zasiedziałym przed telewizorem i komputerem, przecież przenieśliśmy życie do Netfliksa, czy różnych aplikacji (np. Teams, Zoom, Google Meet) szczególnie potrzebny jest zdrowy ruch. Michał Białoński