Wydaje się, że tylko te trzy ekipy są w realnym wyścigu o scudetto. Co prawda za ich plecami wciąż czają się Roma, Atalanta i Napoli, ale nawet wobec zwycięstw w zaległych meczach tych dwóch ostatnich, strata czwartej drużyny w tabeli do lidera będzie wynosiła minimum siedem punktów. Dużo jak na 13 kolejek i spore grono walczących. Komfort Interu Inter ma więc dziś możliwość odskoczenia od wicelidera ponownie na sześć "oczek" (o 20:45 gra z Atalantą na Giuseppe Meazza), a do końca sezonu trudne mecze z Napoli oraz Veroną i bardzo skomplikowane z Romą oraz Juventusem. Te dwa ostatnie spotkania przypadają na 12 oraz 16 maja i to ostatni moment, kiedy rywale mogą jeszcze dopaść rozpędzonych neroazzurrich. Ale wcześniej musieliby zbliżyć się na 2-3 punkty do mediolańczyków. Milan kibicuje więc dziś Atalancie, a sam musi zbierać punkty. Tym bardziej, że w następnej kolejce podejmuje Napoli i do końca następnego miesiąca ma nieco łatwiejszy kalendarz. 24 kwietnia zmierzy się z Lazio, a 9 maja jedzie na Juventus Stadium i wreszcie w ostatniej kolejce, 23 maja zagra w Bergamo. I jeszcze Juventus - 17 marca odrobi zaległe starcie z Napoli, a 18 kwietnia zmierzy się z Atalantą, 9 maja podejmie Milan i tydzień później Inter. Teoretycznie więc podopieczni Andrei Pirlo mają jeszcze wielkie możliwości odrobienia strat. Ale dziś także muszą kibicować drużynie Gian Piero Gasperiniego. Puchary przeszkodą? Pytanie co może zgubić poszczególne ekipy? Inter wydaje się mieć w tym momencie wszystko, aby przełamać hegemonię Juve: nie gra już w pucharach, poukładał relacje z trenerem, który mniej narzeka, a więcej chwali, gra zdecydowany futbol, ma najlepszą parę napastników. I przewagę w tabeli. Wygrywając z Atalantą nabrałby też ostatecznego przekonania, że potrafi wygrywać ważne mecze z silnymi rywalami. Tak jak w derbach. Ciężko więc znaleźć minusy. Milan ma entuzjazm, chyba najszerzej wykorzystywaną w tej chwili kadrę, ale za chwilę czeka go ciężki dwumecz z Manchester United w Lidze Europy, Ibrahimović jest kontuzjowany i ostatnio koncentrował się na byciu gwiazdą San Remo, a do tego w niedawnych meczach szwankowała gra obronna. A przynajmniej falowała. Juventus za to od początku sezonu gra w kratkę, ale i tak teraz stawia chyba wszystko na Champions League. Jeśli we wtorek odpadnie z Ligi Mistrzów, może stać się szalenie groźny w Serie A. Gdyby jednak udało się odrobić straty z Porto i zakwalifikować do ćwierćfinału europejskich rozgrywek, wówczas rozkojarzenie przepełnionym kalendarzem i kontuzje, mogą działać przeciwko drużynie Pirlo. Kto zaśpiewa We are the Champions? Dawno już w Serie A nie mieliśmy takiego finiszu rozgrywek, takich emocji. Nie wiem, czy Zlatan trenował w San Remo przeboje Queen, bowiem inne utwory wyszły mu średnio. W przeciwieństwie do talentu komicznego. Wiem natomiast, że w ciągu trzech miesięcy można jeszcze potrenować słynne "We are the champions" i być gotowymi na 38. kolejkę sezonu. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Serie A Marcin Lepa, Polsat Sport