Michał Listkiewicz to jedna z najbarwniejszych i najbardziej szanowanych postaci w najnowszej historii polskiego futbolu. Były arbiter międzynarodowy z finałem mundialu w CV. Później przez dwie kadencje szef PZPN. Wieloletni działacz UEFA i FIFA. Jeden z architektów projektu Euro 2012, współorganizowanego przez Polskę. Dzisiaj ceniony ekspert i komentator, niezmiennie zapraszany na salony. Od zawsze niezrównany gawędziarz. Wraz z Interią sprintem przemierza przez siedem dekad, które właśnie minęły. Właściwie nie wiadomo kiedy. PIERWSZE... Pierwszy dobry uczynek: Jako siedmiolatek pożyczałem piłkę kolegom z warszawskiego podwórka (tylko ja ją wtedy miałem). Nie było jeszcze tabliczek z informacją o zakazie gry. Mieliśmy boisko wielkości dwóch dzisiejszych orlików. Było wielofunkcyjne - zimą hokej, w pozostałe pory roku dyscypliny letnie. Wspaniałe czasy. Pierwsza życiowa pomyłka: Ucieczka z lekcji gry na pianinie. To był błąd, ale... wcale nie pierwsza ucieczka. Pierwszą zaliczyłem znacznie wcześniej. Razem z moimi przyrodnimi braćmi - Tomkiem i Wojtkiem Pijanowskim (ten od "Koła Fortuny") - postanowiliśmy pojechać do Krakowa. Mieliśmy po kilka lat. "Zapomnieliśmy" spytać o zgodę rodziców. Złapaliśmy łatwo taksówkę na dworzec. Kierowca wypytał nas dokładnie, dokąd chcemy jechać i... ruszyliśmy w drogę. Odwiózł nas prosto do domu. Ale tak mi już w życiu zostało - przemieszczanie się to mój żywioł do dzisiaj. Dworce, pociągi, samoloty. Pierwszy konflikt, który mnie czegoś nauczył: Bójka o dziewczynę z osiłkiem starszym, cięższym i wyższym ode mnie. Zakończyła się moim zwycięstwem. Odwróciłem się do niego tyłem, a kiedy się na mnie rzucił, wyprowadziłem cios na ślepo i przypadkowo trafiłem go w szczękę od dołu. Padł, a ja poszedłem do domu. Następnego dnia byłem w szkole bohaterem. Potem się zakolegowaliśmy. A dziewczyna? Zlekceważyła jego i mnie. Wybrała innego chłopaka - nosił modne ciuchy, rodzice mieli mercedesa. Poszła za głosem rozsądku. Pierwsze zarobione pieniądze: Mając 12 lat, sprzedawałem kwiaty na targu w Turku. Ustaliłem cenę dumpingową - 1 zł. Kwiaciarki obok sprzedawały po 2 zł. Dogadaliśmy się. W pięć minut sprzedałem im całą partię po 1,50 zł. One później "puściły" wszystko po trójce, żeby bilans się zgadzał. A ja z kupą pieniędzy poszedłem w swoją drogę. Były lody, była oranżada. Pierwsza propozycja nie do odrzucenia: Wyprawa na mecz Polonii Warszawa, z Marianem Łączem. Miałem wtedy 10 lat. To było spotkanie z Warszawianką na Legii. Nie wiedziałem za bardzo, o co grają, ale kibice Polonii zrobili tak fantastyczna atmosferę, że... do dzisiaj jestem kibicem tej drużyny. Pierwsza męska łza: Na filmie "Historia żółtej ciżemki". Pierwsza złamana zasada: Nie wróciłem do domu z podwórka, kiedy Mama wołała z okna. Zasada łamana była wielokrotnie i w końcu stała się normą, ale dotyczyło to wtedy wszystkich dzieciaków. Nikt nie wracał na krzyk. Mamy cały czas wołały dla zasady, ale żadna tak naprawdę nie wierzyła w efekt. Michał Listkiewicz o mordercach swojej matki: "Nie ma ludzi z gruntu złych" NAJ... Najbardziej wstrząsające przeżycie: Morderstwo mojej Mamy. Najpiękniejszy dzień w życiu: Były takie dwa - narodziny obu synów. Największe rozczarowanie: Upadek męskiej koszykówki w Polonii Warszawa. Największy sukces: Finał mundialu Italia ’90 ze mną w roli arbitra liniowego. Najdotkliwsza porażka: Przespanie działań grupy "Fryzjera", gdy byłem prezesem PZPN. Największa pasja: Blues. Najbardziej żałuję: Że nie uczyniłem Andrzeja Strejlaua szefem polskich arbitrów dzień po zatrzymaniu sędziego Fijarczyka. Najbardziej pamiętny komplement, jaki usłyszałem: "Czy to pan Steve Martin, ten słynny aktor?". Usłyszałem to od amerykańskiej turystki, bodaj w Vancouver w Kanadzie. Trochę się żachnąłem: "Ale ja chyba trochę przystojniejszy?". Po tym incydencie dooglądałem te filmy z Martinem, których jeszcze nie widziałem. Lubię faceta, dobry aktor. Michał Listkiewicz mocno o Robercie Lewandowskim. "Wielkich sukcesów nie odniósł" NIGDY... Nigdy nie zapomnę: Min ukraińskich polityków i działaczy po meczu Ukraina - Polska w el. MŚ 2002. Jakby chcieli nas rozstrzelać. Byli w kompletnym szoku jak bokser po nokaucie. Wygraliśmy w Kijowie 3-1, dwie bramki zdobył Olisadebe. "Czarny Polak, jop twoja mać!" - te słowa szczególnie zapamiętałem. Nigdy nie zdradzę: Z jaką determinacją moja Mama walczyła o wyleczenie Taty z choroby alkoholowej. Nigdy nie udało mi się: Grać na wysokim poziomie w koszykówkę, którą kocham. Nigdy nie umiałem: Dobrze tańczyć. Nigdy nie podam ręki: Ubekom, którzy donosili na mojego Ojca. Nigdy nie pozwolę: Deptać pamięci mojej rodziny. Nigdy nie zrozumiem: Bezinteresownej zawiści, agresji i chamstwa w mediach społecznościowych. Czasem jestem tym przerażony. Myślałem, że człowieka nie może spotkać nic bardziej przykrego niż to, co znamy ze stadionów. Ale kibice piłkarscy przy niektórych frustratach twitterowych to aniołki. Droga donikąd. Ktoś, kto obraża Listkiewicza, powinien pamiętać, że mnie to nie rusza, a temu komuś "pomaga" tylko na minutę. Listkiewicz ostro po finale PP: Terroryści mieniący się kibicami Lecha ZAWSZE... Zawsze po przebudzeniu: Cieszę się, że kolejny fajny dzień przede mną. Zawsze przed snem: Czytam książkę. Zawsze po kiepskim dniu: Mówię sobie, że jutro będzie lepiej. Zawsze, kiedy czuję przypływ szczęścia: Pojawia się obawa, że nic nie trwa wiecznie. Zawsze zabieram ze sobą w podróż: Książki i zaległe tygodniki. Zawsze wiedziałem, że: Moi bliscy pomogą mi w każdej sytuacji. Zawsze wstydziłem się: Tego, że sprawiłem komuś przykrość. Zawsze podziwiałem: Ludzi teatru. ULUBIONE... Książka: "Traktat o łuskaniu fasoli" Wiesława Myśliwskiego. Film: "Prawo i pięść". Aktor: Lee Marvin. Aktorka: Sophia Loren. Wykonawca muzyczny: BB King. Miejsce na wakacje: Kaszuby. Danie: Schabowy z kapustą. Alkohol: Gin z tonikiem. Relaks: Słuchanie bluesa. Mecz, do którego wracam: Półfinał MŚ 1990: Włochy - Argentyna. Najbardziej dramatyczny mecz, w którym uczestniczyłem. Finał przy tym to była nuda totalna. MAM... Talent niezwiązany ze sportem: Śpiewanie. Z lekcji chóru nigdy nie uciekłem. Marzenie: Utrzymać formę do 100 lat. Kompleks: Chciałbym być o 10 cm wyższy. Zadrę w sercu: Niespełnione marzenie o byciu aktorem. Lęk: Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jestem obciążeniem dla innych. Zaletę: Empatia. Wadę: Łatwowierność i naiwność, zbyt często nie wyciągam wniosków z własnych błędów. Powód do dumy: Synowie. Niezwykły przypadek sędziowski. Listkiewiczowie: ojciec w finale, teraz syn GDYBYM... Gdybym mógł cofnąć się do jednego dnia z przeszłości: Kiedy Mama kończyła 70 lat, urządziłem Jej w tajemnicy przyjęcie w "Bazyliszku". Zabrałem Ją tam pod pretekstem spaceru. W środku czekali już goście. To jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Chciałbym go przeżyć jeszcze raz. Gdybym nigdy nie pokochał piłki: Oprócz koszykówki pokochałbym piłkę ręczną. Gdybym jutro wygrał fortunę na loterii: Rozdałbym na Domy Dziecka. Gdybym miał wybrać jedną dewizę, która w życiu pomogła mi najbardziej: Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych. Gdybym jeszcze raz wydał biografię: Codzienność mknie w zawrotnym tempie. Mimo że od wydania biografii minęło dopiero półtora roku, przybyło historii przynajmniej na pół kolejnej książki. Gdybym musiał wskazać jeden sekret, który skrywam przez lata: Ciężkie życie mojej Mamy. Gdybym mógł zacząć wszystko od nowa: Nie dopuściłbym do przedwczesnej śmierci Rodziców. Michał Listkiewicz: Brawo Cezary! Tak trzeba było się zachować!