Wszystkie trzy wspomniane sytuacje wzbudziły bardzo duże kontrowersje i wszystkie z nich były na niekorzyść Republiki Zielonego Przylądka, która dzielnie walczyła z silniejszym Senegalem. Pod dużym znakiem zapytania staje VAR, który zgodnie z zasadami ma być używany w przypadku oczywistych sytuacji, które nie budzą wątpliwości. Niestety analizowane zdarzenia budzą spore wątpliwości... Pierwsza kontrowersja miała miejsce w 20. minucie, gdy sędzia Lahlou Benbraham z Algierii po interwencji VAR wykluczył z dalszej gry Patricka Andrade. Reprezentant Wysp Zielonego Przylądka w środkowej strefie walczył o przejęcie piłki z Bouna Sarrą. Jak się okazało Kabowerdeńczyk był pierwszy przy futbolówce, lecz po nadepnięciu na nią, jego stopa zsunęła się wprost na nogę przeciwnika, który upadł na murawę. Algierski sędzia początkowo ukarał Kabowerdeńczyka żółtą kartką, jednak po interwencji VAR i obejrzeniu powtórek, zdecydował się na wykluczenie go z dalszej gry za poważny, rażący faul, który zagrażał odniesieniem poważnej kontuzji. Z pewnością atak nie był celowy i co najważniejsze - był skierowany na piłkę. Noga Andrade zsunęła się z futbolówki, a zatem to powinno działać na jego korzyść, czyli na żółtą kartkę. Niestety sędziowie zupełnie inaczej zinterpretowali to starcie. W tegorocznej edycji Pucharu Narodów Afryki widzieliśmy już podobne zdarzenia, które także kończyły się czerwoną kartką. Prawdopodobnie władze federacji CAF dały nakaz sędziom, aby w takich przypadkach oceniać stricte skutek, miejsce trafienia przeciwnika i adekwatnie karać takie wejścia wykluczeniem. Osobiście nie zgadzam się z tym, gdyż moim zdaniem Patrick Andrade przede wszystkim nie zaatakował rywala, lecz piłkę. Dodatkowo zabrakło w tym wszystkim dynamiki i co równie ważne, siła ataku została zamortyzowana przez piłkę, w którą trafił Kabowerdeńczyk. Uważam, że sytuacja nie jest klarowna, więc słuszność interwencji VAR jest wątpliwa. VAR i druga czerwona kartka dla Wysp Zielonego Przylądka Druga kontrowersja i druga czerwona kartka dla Republiki Zielonego Przylądka była w 55. minucie. Sytuacja i finalna decyzja arbitra po interwencji VAR ma prawo dziwić. Do piłki sam na sam z bramkarzem ruszył Sadio Mane i golkiper Vozinha. W pewnym momencie tuż przed polem karnym doszło do zderzenia głowami i obaj zawodnicy dosłownie padli na murawę. Po udzieleniu pomocy zapadła decyzja, że Vozinha musi opuścić boisko, gdyż prawdopodobnie doszło do wstrząśnienia mózgu. Po chwili sędzia Lahlou Benbraham został przywołany do monitora i po obejrzeniu powtórek zdecydował się na wykluczenie z dalszej gry kontuzjowanego bramkarza Wysp Zielonego Przylądka. Na powtórkach widać dokładnie, że Mane zagrał piłkę, a następnie został uderzony głową w głowę przez Vozinha. Od tego momentu Kabowerdeńczycy musieli grać 9 na 11. Moim zdaniem sytuacja jest nieco kontrowersyjna i znów wątpliwa jest interwencja VAR. Sędziowie mogli ocenić to na dwa sposoby. Pierwszym jest faul taktyczny polegający na przerwaniu realnej szansy na zdobycie bramki (DOGSO). W tym aspekcie ważne jest opanowanie piłki przez atakującego piłkarza. Tak naprawę trudno jest ocenić czy Sadio Mane dobiegłby do piłki, którą zagrał bardzo w bok. Obok Senegalczyka znajdował się obrońca, który miał futbolówkę w zasięgu i mógł o nią powalczyć. Jeżeli uznamy, że Mane ma szansę dojść do piłki, to wówczas czerwona kartka jest wskazana, gdyż bramkarz była pusta.Drugim torem oceny tej sytuacji jest opcja, że sędziowie uznali ten faul za poważny i rażący. Innymi słowy mówiąc, wzięli pod uwagę powagę przewinienia. Bardzo dynamiczne i mocne zderzenie głową w głowę może spowodować poważną kontuzję. Jednak czy to tłumaczenie ma sens? Niekoniecznie, gdyż w czasie meczów widzimy wiele takich sytuacji, które rzadko kończą się chociażby żółtą kartką. Kontrowersja przy bramce Senegalu i interwencja VAR Kilka chwil po wznowieniu gry Senegalczycy strzelili bramkę na 1-0 i rozpoczęła się euforia. W tym czasie na murawie leżał reprezentant Wysp Zielonego Przylądka, który w momencie dośrodkowania z rożnego zderzył się z przeciwnikiem. Sytuację pod lupę wzięli sędziowie VAR, którzy uznali że faul zaistniał i gola należy odwołać. W tym celu wezwali swojego kolegę przed monitor, aby ten jeszcze raz zobaczył to starcie i sam je ocenił. Po dokładnej analizie algierski sędzia pozostał przy swoim i podtrzymał bramkę dla Senegalu. Decyzja może być kontrowersyjna, choć nie powinna dziwić. Na powtórkach widać, że do główki wyskoczył Famara Diedhiou, który upadając zderzył się z Ryanem Mendesem i obaj zawodnicy upadli na murawę. Był to totalny przypadek, który trudno uznać za faul. Co więcej zaraz po tym Sadio Mané oddał precyzyjny strzał na bramkę i Mendes nie mógł nic więcej zrobić, aby zablokować ten strzał, tak więc był już poza grą. Ponownie w tej sytuacji wydaje się, że VAR wyszedł przed szereg. Sytuacja nie jest klarowna, a zgodnie z zasadami system ten może być uznany w przypadku oczywistych i czarno-białych sytuacji. Ta z pewnością taka nie jest i cała idea VAR w tym momencie została mocno naciągnięta.Gdyby mało w tym spotkaniu było kontrowersji, to arbiter postanowił doliczyć do regulaminowego czasu gry zaledwie pięć minut. Nie wziął on chyba pod uwagę, że przy pierwszej kontrowersji z drugiej połowy gra była wstrzymana na 7 minut, a przy bramce dla Senegalu na aż 6. Łącznie daje to 13 minut przerwy za tylko dwie akcje. Do tego należałoby doliczyć wszystkie przerwy na zmiany, a także tzw. marnowanie czasu gry, czyli grę na czas. Niestety nie jest to pierwszy przypadek, gdy w Pucharze Narodów Afryki doliczane jest zbyt mało czasu. O podobnej sytuacji z meczu Tunezja - Mali informowaliśmy tutaj. Kiepski poziom w Pucharze Narodów Afryki Niestety poziom sędziowania w tegorocznym Pucharze Narodów Afryki pozostawia wiele do życzenia. Często jesteśmy świadkami dziwnych decyzji arbitrów, a do tego VAR chyba nie do końca jest tam opanowany i prawidłowo wykorzystywany. Sędziowie z Afryki z pewnością cały czas uczą się tego systemu, stąd powinniśmy być w tej kwestii wyrozumiali. Na turnieju nie tylko zawodzą arbitrzy, lecz także sam poziom rozgrywek, który także pozostawia wiele do życzenia. Często zawodzi także realizator, który odpowiedzialny jest za odpowiednie pokazywanie ujęć w telewizji. Często powtórki są nie w tempo, a niekiedy kamerzyści nie nadążają za akcją. Przy bramce na 1-0 w dzisiejszym meczu mogliśmy zobaczyć ją dopiero w powtórkach, gdyż realizatorzy ukazywali zupełnie co innego w momencie wykonywania rzutu z rogu.