Wspomniana sytuacja miała miejsce w 41. minucie, gdy bramkę na 1-0 zdobył Adam Zrelak. Krakowski arbiter Sebastian Krasny po konsultacji ze swoim asystentem, wskazał na środek i uznał gola. Po chwili jasnym gestem zasygnalizował, że rozpoczęła się analiza sędziów VAR. W meczu Warta - Górnik funkcję sędziów VAR pełnili Daniel Stefański i Michał Obukowicz, którzy stanęli przed nie lada wyzwaniem. Arbitrzy musieli ocenić, czy Adam Zrelak w momencie dośrodkowania nie był na pozycji spalonej. Zadanie było bardzo trudne, gdyż z dostępnych powtórek naprawdę niewiele widać. Niestety stadion w Grodzisku Wielkopolskim nie sprzyja VAR-owi i ustawienie kamer często utrudnia pracę sędziom m.in. w ocenie spalonego. Bardzo długa analiza VAR i zmiana decyzji Ostatecznie po aż 6 minutach analizy, zdecydowano aby bramkę dla Warty Poznań odwołać, gdyż Adam Zrelak był rzekomo na spalonym. W przerwie spotkania została wyświetlona stopklatka z wyrysowaną linią spalonego, która wywołała spore, jak nie ogromne kontrowersje. Według wyrysowanych linii Adam Zrelak był na centymetrowym, a może i milimetrowym spalonym. Kreski zlewają się ze sobą i nie wskazują jasno, od jakiej części ciała były rysowane. W związku z tym naprawdę trudno jest zaufać decyzji arbitrów, którzy przy wsparciu technologii udowodnili, że był spalony. Czy centymetrowe spalone mają sens? Pytanie o sens minimalnych spalonych jest bardzo często zadawane. Jeżeli technologia jest w stanie udowodnić, że spalony jest nawet milimetrowy, to należy to respektować, Problem jednak rodzi się wtedy, gdy dostępne kamery nie pozwalają do końca prawidłowo wyrysować linię, tak aby każdy był przekonany, co do słuszności decyzji. Pamiętajmy, że technologię wyznaczania linii spalonego obsługują ludzie. To sędzia wybiera sobie powtórkę, znajduje odpowiedni moment zagrania piłki, a później ustala, która część ciała zawodnika jest bardziej wychylona do przodu i od niej rysuje linie. W takich sytuacjach oczywiście może dojść do błędu. Niestety powtórka sytuacji z meczu Warty Poznań z Górnikiem Łęczna jest niejednoznaczna i budzi spore kontrowersje. VAR zgodnie z ideą może interweniować tylko w przypadku czarno-białych sytuacjach, a zatem czy ta takowa była? Skoro rysowanie trwało prawie 6 minut, to coś było najwidoczniej niejasne. Trudno po tym wszystkim zaufać, że Adam Zrelak faktycznie był na spalonym, bo nie widać nawet, która część jego ciała była wysunięta. Czytaj także: Kontrowersje sędziowskie w PKO Ekstraklasie!