Trwające zgrupowanie jest pierwszym za kadencji Fernando Santosa. Portugalczyk zaskoczył powołaniami, pomijając między innymi Kamila Grosickiego czy Grzegorza Krychowiaka. Z powodu kontuzji do Warszawy nie przyleciał także Kamil Glik. Wybory Santosa wskazują na to, że chce on odmłodzić kadrę i wpuścić do niej nieco świeżej krwi. Wydaje się także, że stara się działać długofalowo i już teraz rozpoczyna budowę drużyny w kontekście eliminacji kolejnego mundialu. Menedżer Daniel Kaniewski uważa jednak, że zmiany następują zbyt szybko. - Nie da się tak po prostu odstawić Glika, Krychowiaka czy Grosickiego. Kręgosłup tej reprezentacji został przerwany i to było widać na boisku. Byliśmy jak orkiestra, która grała na rozstrojonych instrumentach, i to bez prawdziwego dyrygenta. Lewandowski niestety nie podołał. To jest kapitalny piłkarz i kapitan, ale przede wszystkim na dobre czasy, kiedy wszyscy klaszczą. Wymarzonym liderem na złe chwile jest Kamil Glik - powiedział Kaniewski w rozmowie z Interią. - Nie można wyrzucać od razu pięciu czy sześciu doświadczonych piłkarzy. Oni są potrzebni, oni wciąż chcą grać i mają ku temu określoną jakość. Przypomnijmy sobie, ile już razy reprezentacja nawalała w pierwszym meczu, a w kolejnym zmazywała plamę. Teraz nie ma ani jednego zawodnika, który byłby w stanie krzyknąć na resztę i nastawić do walki - dodał nasz rozmówca. Jednocześnie Kaniewski przyznał, że pokłada wiarę w Santosie. - To jest fantastyczny trener, bardzo doceniam prezesa Kuleszę oraz jego ludzi za ten wybór. Imponuje mi przede wszystkim spokój Portugalczyka, a także jego klasa. Wie, co robi i mam przekonanie, że poprowadzi nas w dobrą stronę - powiedział. Polska - Albania: Czego brakuje reprezentacji? Zdaniem menedżera, odstawienie doświadczonych zawodników poskutkowało poważną utratą siły mentalnej zespołu. - W meczu z Czechami byliśmy zupełnie nieprzygotowani mentalnie. Po dwóch minutach przegrywaliśmy 0:2, a kompletnie nic sobie z tego nie zrobiliśmy. Zabrakło nam jaj. Gdyby na boisku był Glik, to ze złości kopnąłby w tę bramkę tak, że by się przewróciła. U młodych chłopaków nie widzę tej determinacji - podkreślał menedżer. Jak zatem, zdaniem Kaniewskiego, należy zestawić skład na spotkanie z Albanią, aby na odpowiednim poziomie były i umiejętności piłkarskie, i cechy wolicjonalne? - Tych zawodników, których ja bym chciał w pierwszym składzie, nie ma na zgrupowaniu. Niech więc zagrają choćby i ci sami, co z Czechami, ale niech pokażą wreszcie serducho. Niech zapierniczają, bo reprezentują naród. Inaczej nie strzelimy z Albanią gola, nie mam co do tego wątpliwości - odpowiedział menedżer. - Chciałbym, żebyśmy po ostatnim gwizdku nie pamiętali już o Pradze. Niech nasi kadrowicze pokażą dobrą grę, żebyśmy zapomnieli o tym, jak kilka dni temu wkręcał ich w ziemię Jurasek - apelował Kaniewski. Jako przykład dla reprezentantów Kaniewski wskazuje nieobecnego Jacka Góralskiego. - Brakuje mi go. Wiem, że ma problemy w Bochum, ale liczę na to, że jego menedżer szybko znajdzie mu nowy klub. Niezależnie od wszystkiego, ten chłopak ma jaja. Z jednej strony ulicy, z drugiej czerwony dywan - to jest jego charakter, którego brakuje wielu młodym piłkarzom - przekonywał nasz rozmówca. Reprezentacja Polski: "Wszyscy powinni podziękować Skorupskiemu" Silną postacią w drużynie Kaniewski nazywa też rezerwowego bramkarza, Łukasza Skorupskiego. Jego zdaniem, zmiennik Wojciecha Szczęsnego przysłużył się kadrze, opowiadając w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" o "aferze premiowej". - Łukasz Skorupski nie zrobił niczego złego. On tak naprawdę zakończył temat, powiedział całą prawdę. Kropkę nad "i" postawił Lewandowski, który przyszedł na konferencję zamiast Wojciecha Szczęsnego, przeprosił i zamknął na zawsze tę sprawę - stwierdził Kaniewski. - Wszyscy powinni podziękować Skorupskiemu, a zrobili z niego kozła ofiarnego. To jest jednak chłopak z charakterem, on się nie będzie tym przejmował - dodał.