Bon mot o zwycięstwie nad sobą, znowu powraca. Sport kocha historie mistrzów, którzy poza walką z rywalem, toczą batalię z własną słabością. Słabością polskiej pary wioślarek była kontuzja Magdaleny Fularczyk, dlatego te finałowe 2000 m, stały się dla dwójki podwójnej tak długie i mordercze. Słabnąca para dopłynęła do mety na trzecim miejscu, a potem szczęśliwa Julia Michalska pchała obolałą koleżankę na podium na wózku inwalidzkim. Czy można wyobrazić sobie bardziej spektakularny akt poświęcenia dla medalu olimpijskiego? Dokonał cudów Adrian Zieliński też dokonał cudów. Po 40 latach, od czasów legendarnego Zygmunta Smalcerza sztangista z Polski znów zmusił rywali do wysłuchania Mazurka Dąbrowskiego. Można było dostać ataku serca, kiedy sędziowie nie zaliczyli jego pierwszej próby w podrzucie. 206 kg było w górze, ale Adrian popełnił jakiś błąd nieczytelny dla zwykłego kibica. Sam się potem wściekał, że sędziowie tak komplikują przepisy, jakby chcieli być na igrzyskach ważniejsi niż sportowcy. Zieliński zdobył złoto dzięki sile mięśni, ale i chłodnej głowie. Stawka była tak wyrównana, emocje tak ogromne, że wcale nie musiał zwyciężyć ten fizycznie najpotężniejszy. Zwykle narzekamy, że w chwili prawdy polscy sportowcy nie wytrzymują napięcia osiągając wyniki poniżej możliwości, tym razem mieliśmy wrażenie, iż siła mentalna to fundamentalna cecha złotego sztangisty. Potrafił tak pokierować przebiegiem rywalizacji, by wygrać dzięki 13 dekagramom, o które był lżejszy od rywala z Rosji. Po 56 latach Tomasz Majewski został pierwszym kulomiotem, który obronił tytuł mistrza igrzysk. Zademonstrował przy tym zdumiewającą ilość pozytywnej energii. Zwykle podziwiamy ją u sportowców z innych krajów, bo wydaje się, że nie jest to cecha narodowa Polaków. Tymczasem Majewski w ogniu olimpijskiej rywalizacji zachowywał się tak, jakby to nie był znój, czy nieludzki wysiłek naznaczony hektolitrami potu wylanymi podczas przygotowań, ale zabawa w najlepsze. Rywale mają bardziej imponujące rekordy życiowe, ale on pobił ich na głowę. Oczywiście nie w sensie dosłownym, bo jego przewaga nad Niemcem wyniosła zaledwie 3 cm. Absolwent politologii "Jestem tylko prostym kulomiotem" - powiedział kiedyś Majewski dziennikarzom uwielbiającym z nim rozmawiać. Absolwent politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego może być uznawany za przeciwieństwo tych, którzy uprawiali sport w znoju i udręce. W dzieciństwie marzył, by zostać pisarzem, w szkole podstawowej unikał lekcji wf. Kiedy w wieku 15 lat zabrał się za sport, okazało się, że przed przeznaczeniem nie ucieknie. A ponieważ usposobienie ma pogodne, uznał, że kariera z natury wymagająca poświęceń i morderczej pracy, musi być przyjemna, choć od czasu do czasu. Nawet, jeśli były wśród wioślarek rywalki lepsze, Polski okazały się najdzielniejsze. Nawet, jeśli byli na pomoście sztangiści silniejsi od Zielińskiego, on pobił ich zimną krwią i przytomnością umysłu. Nawet, jeśli byli w historii kulomioci wybitniejsi od Majewskiego, on stał się w tej dyscyplinie punktem odniesienia. Przeciwnikom nie pozostało nic, tylko bezsilnie odgrażać się, że wezmą rewanż za cztery lata w Rio de Janeiro. Powodzenia. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego