Zatrudniony w styczniu Paulo Sousa wykonał na naszej kadrze skomplikowany zabieg chirurgiczny. Miał dać Polakom więcej opcji w ataku, lepiej wykorzystać możliwości kapitana drużyny Roberta Lewandowskiego. Portugalczyk eksperymentował do samego końca. W starciu ze Słowakami przyszedł egzamin dla selekcjonera i jego graczy. Bramkarz Wojciech Szczęsny chwalił zgrupowanie przed Euro jako najlepsze w historii reprezentacji. Operacja na delikatnym organizmie polskiej piłki miała być więc udana. Pacjent jej jednak nie wytrzymał. Pozostaje nam dręczące pytanie co by było, gdyby w styczniu prezes PZPN Zbigniew Boniek nie doznał olśnienia i nie zwolnił z posady selekcjonera Jerzego Brzęczka? Drużyna Brzęczka nie grała porywająco, zawodziła w meczach z wielkimi: Holendrami, Portugalczykami, Włochami, ale z przeciętnymi zespołami jak Austria, czy Bośnia i Hercegowina zwyciężała. Może Słowacji dałaby radę? Tego już się jednak nie dowiemy. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Gdziekolwiek jesteś, słuchaj meczu na żywo! - Relacja live tylko u nas! Samobójczy gol Szczęsnego po kiksie Bartosza Bereszyńskiego i czerwona kartka dla Grzegorza Krychowiaka przy stanie 1-1. Na drużynę Sousy spadł grad nieszczęść już na inaugurację Euro 2020. Czy szanse Polaków na awans z grupy przepadły po porażce ze Słowakami? Można podejrzewać, że mistrzostwa Europy skończyły się dla zespołu Paulo Sousy w 90 minut. 19 czerwca w Sewilli Polska gra z Hiszpanią a więc skala wymagań wzrośnie co najmniej dwukrotnie. Tu już trzeba gry nadzwyczajnej, by postawić się La Roja. 23 czerwca drużyna Sousy wróci do Sankt Petersburga, by zmierzyć się ze Szwecją, zespołem mocniejszym od Słowaków, z którym w ostatnich siedmiu meczach polskim piłkarzom zaledwie raz udało się zremisować. Na konferencji przed spotkaniem ze Słowakami Sousa wspominał o przełamaniu passy przeciw Szwedom, ale mówił też o trzech punktach zdobytych na drużynie Stefana Tarkovica. Tymczasem zwycięstwo zaliczyli Słowacy. Drużyna bardziej świadoma swoich atutów, a przede wszystkim mniej zestresowana. Polakom strach przed porażką plątał nogi. Skutek tego był opłakany. Słowacy? Mieli być w grupie najsłabsi. Dostarczać punkty Hiszpanom, Szwedom i Polakom. Rzeczywistość okazała się inna. Na Gazprom Arenie ani Słowacy nie byli tak przeciętni, ani Polacy tak dobrzy jak nam się wydawało. Polscy kibice nie mogą pojąć jak to możliwe, by piłkarze z Serie A, Premier League prowadzeni przez najlepszego środkowego napastnika świata nie potrafili poradzić sobie z outsiderem? Sami Słowacy tak siebie nazywali przed Euro 2020. Nie. Nie chcę powiedzieć, że wstydziłem się za piłkarską reprezentację Polski. W Petersburgu widziałem drużynę, która chciała. Biegała, walczyła, była jednak po prostu słabsza. Stąd wziął się wynik 1-2, a to przedłużenie emocji z przegranego mundialu w Rosji. W 18. min wszystkie nieszczęścia spadły na drużynę Paulo Sousy - zasłużone i niezasłużone. Zasłużone, bo Kamil Jóźwiak zlekceważył Roberta Maka na lewym skrzydle zostawiając go Bartoszowi Bereszyńskiemu. Słowak odwrócił się, założył siatkę polskiemu obrońcy i wbiegając w pole karne uderzył w krótki róg bramki. Po rykoszecie od nóg Kamila Glika piłka odbiła się od słupka, trafiła w leżącego na murawie Szczęsnego i wpadła do siatki. Polacy przegrywali 0-1. Ale nie dlatego, że pomysły Paulo Sousy zupełnie nie funkcjonowały. Polacy grali chwilami nieźle. Atakowali, dominowali w ataku pozycyjnym, bardzo luzu. Luz miał Mak, który w 18. minucie rozmontował defensywę Polaków. Kłopoty graczy Sousy tylko się potem nasiliły. Stres narastał, czas naglił. Krychowiak dostał pierwszą żółtą kartkę. Rywale grali płynniej, mieli coraz więcej miejsca na boisku. Jakoby poczuli, że ich pomysł na ten mecz polegający na głębokiej obronie i szybkich kontratakach był lepszy. Cudownie zaczęła się droga połowa. Podanie Mateusza Klicha otworzyło Maciejowi Rybusowi lewe skrzydło. Obrońca Lokomotiwu Moskwa zgrał do tyłu do Karola Linettyego, bo przy Lewandowskim stało dwóch Słowaków. Linetty strzelił lekko, ale wystarczyło, by piłka wtoczyła się do siatki. Koszmar pierwszej połowy się rozwiewał. Kilkadziesiąt sekund później Linetty miał okazję na następnego gola, strzelił za lekko, a miał miejsce, by podbiec jeszcze z piłką. A przecież miał w ogóle nie grać. Sousa zaczął zaskakiwać jednak zanim mecz ze Słowacją się zaczął. Obecność Linetty’ego w podstawowej jedenastce była trudna do przewidzenia. Selekcjoner nie powołał go na marcowe mecze eliminacji mistrzostw świata w Katarze. Pomocnik Torino uchodził kiedyś za cudowne dziecko polskiej piłki, które w reprezentacji debiutowało już w 2014 roku, ale przez lata nie umiało unieść ciężaru gry w narodowych barwach. W wieku 26 lat Linetty stawał przed swoją największą reprezentacyjną szansą. Co mu po golu w przegranym meczu? W 62. minucie koszmar przeżył Grzegorz Krychowiak - jeden z najbardziej doświadczonych graczy. U Adama Nawałki, Jerzego Brzęczka i Sousy niezastąpiony. Gdy mecz zaczął się odwracać na korzyść Polaków, środkowy pomocnik dostał drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska. Wbrew wszelkiej logice. Krychowiak zawsze uchodził za zawodnika, który szybko łapie pierwsze upomnienie, ale potem gra uważniej. Tym razem, w jednym z najważniejszych meczów w życiu, zawalił sprawę kolegom. Mecz ze Słowacją trzeba było wygrać, tymczasem osłabiona drużyna Sousy zaczęła rozumieć, że punkt to maksimum co da się z niego wyciągnąć. Nie udało się punktu. W 69. min bohaterem Słowaków został obrońca Interu Mediolan Milan Skriniar. Miał być słowackim antidotum na Lewandowskiego, tymczasem rozstrzygnął mecz, przyćmiewając zdobywcę Złotego Buta. Spełniony w klubie i notorycznie sfrustrowany w kadrze. Czy taki los nieuchronnie czeka jednego z najlepszych graczy w historii naszej piłki? Dariusz Wołowski, Sankt Petersburg