Obrazek szalejącego z wściekłości Samuela Eto’o powoli zacierał się w naszej pamięci. 25 lutego minie siedem lat od chwili, gdy kameruński napastnik Barcelony postanowił zejść z boiska w ligowym meczu z Realem Saragossa rasistowsko lżony przez część publiczności. W 75. min miarka się przebrała, Eto’o powiedział: "nie gram dłużej" i ruszył w kierunku linii bocznej. Czarnoskóry obrońca Saragossy Alvaro Maior razem z sędzią meczu zaczęli przekonywać go, by wrócił do gry, nie zwracając uwagi na wyzwiska. Ostatecznie na zmianę decyzji gracza wpłynął Frank Rijkaard, ciemnoskóry trener Barcelony, przekonując go, by wytrwał na boisku jeszcze kwadrans. Po meczu Eto’o nie chciał nawet gadać z dziennikarzami. Przemówił Ronaldinho, który zapewnił, że gdyby Kameruńczyk wytrwał w postanowieniu i opuścił "La Romareda", on poszedłby razem z nim. Skandal byłby wielki, zaledwie kilka tygodni wcześniej Brazylijczyk odebrał "Złotą Piłkę", nie było wtedy w europejskim futbolu gwiazd większych od tej dwójki. Wszystko skończyło się jednak na groźbach, choć czarnoskóry napastnik Saragossy Ewerton wyznał, iż to sędzia powinien mieć odwagę przerwać mecz. "Grałem w Niemczech i chociaż jest tam wielu rasistów, wyeliminowano ich ze stadionów. Tymczasem w Hiszpanii rasizm w futbolu się przemilcza. Dlaczego dotąd nic o tym nie mówiłem? Nie chciałem zwracać na siebie uwagi" - wyjaśnił, nie dostrzegając w swoich słowach sprzeczności. Piłkarze Milanu milczeć nie chcieli. W czwartek grali sparing na boisku czwartoligowego zespołu Pro Patria. Część fanów zaczęła obrażać Kevina-Prince’a Boatenga, M'Baye’a Nianga, Urby’a Emanuelsona i Sulley’a Muntariego. Wściekły Boateng wziął piłkę i kopnął w ich kierunku, po czym opuścił boisko, a za nim reszta kolegów: czarnych i białych. Trener Massimiliano Allegri poparł graczy, wyjaśniając, że ich protest posłuży jako przykład dla młodzieży, która zajęła miejsce na trybunach. "Nie można dopuścić, by na stadionach uczyli się tak podłych zachowań". Jeden z dyrektorów klubu Umberto Gandini napisał na Twitterze, że jest dumny z graczy, którzy mieli odwagę powiedzieć "nie" rasizmowi, a przede wszystkim głupocie. <a href="http://zkarnego.interia.pl/ekscesy/news-sparing-milanu-z-czwartoligowcem-przerwany-z-powodu-rasistow,nId,767165" target="_blank">Czytaj więcej o przerwanym meczu AC Milanu</a> Konsekwencje przerwania meczu towarzyskiego są niewielkie. Co zrobiłyby jednak władze Serie A, gdyby to samo stało się podczas walki o punkty? Rasistowskie zachowania na trybunach są plagą w futbolu w całej Europie. Już w czerwcu 2011 roku stowarzyszenie "Nigdy więcej" ogłosiło plan walki z rasizmem i ksenofobią na EURO 2012, będący częścią oficjalnego programu UEFA. Nie przekonało to byłego angielskiego gracza Sola Campbella, który w słynnym programie dla BBC przestrzegał brytyjskich fanów przed przyjazdem do Polski, ogłaszając, że to kraj pogrążony w rasizmie i ksenofobii. Dodał, iż tylko państwa, w których poradzono sobie z rasizmem w futbolu, powinny dostawać prawo organizacji takich imprez jak finały mistrzostw Europy. Brzmiało to o tyle kuriozalnie, że w tym samym czasie trwało postępowanie przeciw kapitanowi reprezentacji Anglii Johnowi Terry’emu, podejrzanemu o rasistowskie odzywki pod adresem Antona Ferdinanda, brata jego kumpla z kadry Rio Ferdinanda. Głośny był też skandal związany ze sposobem, w jaki Urugwajczyk Luis Suarez z Liverpoolu "rozmawiał" z Francuzem Patricem Evrą z Manchesteru United. Suarez tłumaczył, że w jego kraju, słowa, których użył (nie gadam z czarnuchami) nie uchodzą za rasistowskie. Znamy też przykłady zachowań ciemnoskórych graczy, którzy oskarżali innych bezpodstawnie. Po niedawnym spotkaniu Premier League Chelsea - Manchester United (2-3), w którym arbiter Mark Clattenburg popełnił rażące błędy na niekorzyść gospodarzy, ci oskarżyli go o rasistowskie odzywki pod adresem ich graczy (Johna Obi Mikela miał nazwać małpą). Śledztwo prowadziła policja i federacja, okazało się, że zarzuty zostały wymyślone. W kwietniu Didier Zokora (Trabzonspor) oskarżył o rasizm Emre (Fenerbahce), za co Turka zdyskwalifikowano na dwa mecze. Zokorze to jednak nie wystarczyło, trzy tygodnie później, w kolejnym spotkaniu obu drużyn sam wymierzył sprawiedliwość rywalowi, kopiąc go w krocze. O rasizm oskarżany był nawet Leo Messi, który słowem "czarnuch" notorycznie prowokował ponoć Roystona Drenthe. Jedynym dowodem w tej sprawie są oczywiście opowieści Holendra. Widać, że walka z rasizmem w futbolu to próba zapanowania nad falami oceanu. Dla jednych słowo "czarny", czy "czarnuch" nie jest obraźliwe, dla innych przeciwnie. Fani Zagłębia Lubin obrzucali kiedyś bananami Emmanuela Olisadebe i byli zaskoczeni, iż inni nie podzielają ich poczucia humoru. Dobrze zachował się wtedy prezes klubu, nie chowając głowy w piasek, ale pisząc list z przeprosinami do reprezentanta Polski w imieniu normalnych kibiców Zagłębia. Ludzi można karać, ale przede wszystkim wychowywać. Lekcja solidarności z kolegami z zespołu, którą w czwartek dali Europie gracze Milanu może przynieść nie mniej korzyści niż zawieszenia, dyskwalifikacje, śledztwa i setki tysięcy euro wydawane przez UEFA na medialne kampanie. Głupek przychodzący na stadion, by wyżyć się na piłkarzach, przekonał się, że może popsuć zabawę nie tylko innym, ale także sobie. Autor: Dariusz Wołowski <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/" target="_blank">Dyskutuj z autorem artykułu na jego blogu</a>