Jeszcze niedawno to byłby wynik świetny. Dziś jest tylko dobry. Zmiana przepisu o większym znaczeniu goli zdobytych na wyjeździe, wpływa na sytuację Legii w III rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Gdyby UEFA zasad nie zmieniła, remis 1-1 w Zagrzebiu pozwoliłby mistrzom Polski na grę na 0-0 we wtorkowym rewanżu w Warszawie. Teraz Legia wciąż musi wygrać, co jest zadaniem zdecydowanie trudniejszym. Mogliśmy się jednak obawiać, że Dinamo rozstrzygnie sprawę awansu w pierwszym spotkaniu. Ćwierćfinalista poprzedniej edycji Ligi Europy to drużyna teoretycznie znacznie mocniejsza od mistrza Polski. Legia zagrała w Zagrzebiu mądrze, rozsądnie i ambitnie, co w polskiej piłce klubowej jest wyjątkowe. W dwóch poprzednich rundach kwalifikacyjnych widzieliśmy męczarnie najlepszej drużyny Ekstraklasy z rywalami o teoretycznie mniejszym potencjale. Dla Legii stawką pojedynku z Dinamem jest powrót do Europy. Po czterech latach porażek najwyższy czas na przełamanie. Wciąż do tego daleko, ale już tylko 90 minut, najwyżej 120. Legia - Dinamo. O powrót do Europy To jest gra o pieniądze, prestiż i przełamywanie barier. Jeśli Legia nie chce tkwić na marginesie, musi się postawić zespołom takim jak Dinamo. Różnicę między piłką polską i chorwacką znamy doskonale. Tym większy szacunek dla wysiłku graczy Czesława Michniewicza. Nie czas szukać alibi, czas szukać zwycięstwa. Oczywiście nic się jeszcze nie wydarzyło. Legia pozostała w grze, faworytem do awansu do IV rundy wciąż jest mistrz Chorwacji. W poprzedniej edycji kwalifikacji do europejskich pucharów przekonaliśmy się, że własny stadion nie musi być dla mistrza Polski atutem. Po remisie w Zagrzebiu wtorkowy rewanż z Dimano zapowiada się jednak na pojedynek frapujący. Co najmniej. Michniewicz uważa, że jego drużynie potrzebny jest odpoczynek. Chce, by szefowie Ekstraklasy przełożyli sobotni mecz ligowy z Zagłębiem Lubin. Sezon ledwie się zaczął, a piłkarze Legii już są zmęczeni? Niech będzie. Trener mistrza Polski wie to lepiej niż ktokolwiek inny. Katastrofalna pozycja polskich klubów w europejskiej hierarchii wymaga, by władze ligi spełniały ich wszystkie kaprysy. Niech Michniewicz dostanie swój komfort, żeby potem nie mówił, że ktoś mu w Polsce rzucał kłody pod nogi. Zapewne i tak sobie poradzi. Przeciw Zagłębiu wystawi rezerwy. To jednak nie ma sensu - byłoby zwyczajnie mało sportowe. Ekstraklasa powinna pomóc swojemu mistrzowi, sytuacja tego wymaga. Nie możemy zachowywać się jak futbolowe mocarstwo skoro jesteśmy kim jesteśmy.