Pływak z RPA Chad le Clos nadwerężył legendę Phelpsa w pasjonującym wyścigu na 200 metrów stylem motylkowym. Zabrakło 4 cm, by Amerykanin zdobył pierwszy złoty medal w Londynie, ale na opłakiwanie pechowej porażki nie miał czasu. Kilkanaście minut później, w finale sztafety 4x200 metrów stylem dowolnym Phelps wywalczył złoto bijąc rekord wszech czasów Łarisy Łatyniny, gimnastyczki reprezentującej ZSRR, która w latach 1956-64, czyli na igrzyskach w Melbourne, Rzymie i Tokio zdobyła 18 medali olimpijskich. Lek na ADHD Phelps, który zaczynał karierę w wieku 7 lat, gdy wykryto u niego nadpobudliwość psychoruchową (ADHD), jest dziś olimpijczykiem wszech czasów. Opowiada, że zawsze był przekonany, iż jego możliwości nie mają granic. Porażka na 200 metrów motylkowym, czyli na dystansie, na którym bił rekordy świata 8 razy, stała się jednak dowodem, że nie jest już na olimpijskiej pływalni nr 1. W konkurencjach męskich przyćmił go Francuz Yannick Angel, na największą gwiazdę igrzysk wyrosła 16-letnia Chinka Ye Shiwen dokonująca w wodzie cudów. Wyniki chińskiej pływaczki stawiane są pod znakiem zapytania. Amerykanin John Leonard, szef światowego stowarzyszenia trenerów stwierdził, że w przeszłości za tak olśniewającymi osiągnięciami często krył się doping. Trener Ye Shiwen błyskotliwie odpowiedział pytaniem: "Czy na igrzyskach w Pekinie ktoś z nas kwestionował 8 złotych medali zdobytych przez Phelpsa"? Szef Brytyjskiego Komitetu Olimpijskiego Colin Moynihan przypomniał, że Shiwen ma za sobą wszelkie możliwe testy dopingowe. Czyli nie ma podstaw wątpić w wyniki osiągane przez nią na pływalni w Londynie. Amerykanie tak mocno przywykli do roli sportowego imperium nr 1, że gorączkowo szukają przyczyn porażek z Chińczykami. Nic prostszego, każdy kibic z Zachodu bez trudu uwierzy w to, że za sportową nawałnicą z Azji stoją jakieś zakazane, tajemne praktyki. Łzy Jędrzejczak Pływanie to obok lekkoatletyki najważniejsza dyscyplina na igrzyskach. Dopóki nie wystartuje rywalizacja na bieżniach i skoczniach, o nastrojach i dumie narodowej kibiców w różnych krajach decyduje to, co dzieje się w basenie. Polscy kibice zapamiętają łzy Otylii Jędrzejczak, złotej medalistki z Aten, która wczoraj na swoim ukochanym dystansie 200 m stylem motylkowym poniosła klęskę. "Gdyby ktoś przed startem powiedział mi, że wypadnę tak słabo, to bym go wyśmiała. Wynik nie jest adekwatny do pracy, którą włożyłam" - powiedziała załamana. Przez dwa lata przygotowywała się do startu w Londynie właściwie za swoje pieniądze. Starczyło do 16. miejsca. Porażki gwiazd tworzą dramaturgię igrzysk w podobnym stopniu, jak wielkie zwycięstwa. Czy gorycz Otylii będzie wiodącym motywem wspomnień z Londynu polskich kibiców? Szansę na przełamanie zachował jeszcze Konrad Czerniak. Medal w wyścigu na 100 metrów stylem motylkowym byłby czymś niezwykłym, Polak będzie przecież rywalizował z Phelpsem. Na pływalni sędziowie unikają skandali. W innych dyscyplinach praca arbitrów urąga największemu sportowemu świętu. Właśnie okazało się, że Międzynarodowa Federacja Szermiercza (FIE) zaproponowała Koreance Shin A-Lam specjalną nagrodę, jako zadośćuczynienie za stratę szans w półfinałowej walce z Niemką Brittą Heidemann. Czyli wszyscy są świadomi, że została skrzywdzona, a lata przygotowań poszły na marne. Nie ma miejsca dla etosu olimpijskiego Igrzyska sprawia czasem wrażenie gigantycznego galimatiasu, nad którym nie da się zapanować. Telewizje przeskakują z dyscypliny na dyscyplinę, komentatorzy bywają zdezorientowani, skoro nawet sędziowie nie znają reguł. Protesty, odwołania, łzy żalu sportowców, którzy traktowani są jak petenci, a nie jak bohaterowie igrzysk - wszystko to przypomina sportową wersję węża pożerającego własny ogon. Większość dyscyplin nie mogłoby jednak obejść się bez igrzysk, wielkiego jarmarku, w którym coraz mniej jest miejsca dla etosu olimpijskiego. Złoty medal igrzysk to największy, lub wręcz jedyny wyznacznik sukcesu sportowego. Nie wszyscy mają więc taki komfort jak Michael Phelps, który ogłosił, że do Londynu przybył przede wszystkim dla przyjemności. Wielu sportowców musi heroicznie walczyć o swoją przyszłość w warunkach odległych od ideału. Nikt nie ma jednak czasu na sentymenty, harmonogram "produkcji" nowych mistrzów jest napięty. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego