"Kto staje do muru, nie może się bać uderzenia piłką. To błąd niewytłumaczalny i niewybaczalny" - grzmiał Fabio Capello. Były trener Juventusu, Milanu i Realu Madryt mówił o sytuacji ze 115. minuty dramatycznego starcia Juve - Porto, kiedy Sergio Oliveira wykonywał rzut wolny z 25 m. Stojący przed nim gracze z Turynu rozstąpili się, a Wojciech Szczęsny zareagował za późno. Tak doszło do nieszczęścia. Mistrz Włoch wygrał co prawda rewanż 3-2, ale odpadł z rozgrywek po meczu, w którym przez ponad godzinę grał z przewagą zawodnika. Ronaldo wybierał się do finału Dla Cristiano Ronaldo to najbardziej bolesna porażka jaką poniósł w Lidze Mistrzów. To on stojąc w murze odwrócił się plecami do strzelającego Oliveiry. Piłka przeleciała między jego nogami myląc Szczęsnego. Wściekłość Capello była więc skierowana przede wszystkim do Portugalczyka. Prasa włoska oskarża Ronaldo, ale dodaje, że bramkarz Juve mógł zareagować lepiej. Dla Włochów porażka mistrza Serie A jest bolesnym ciosem, na awans Lazio (rywalizuje z Bayernem) i Atalanty (z Realem Madryt) trudniej było liczyć. Przed rewanżem z Porto w mediach społecznościowych Ronaldo napisał o rozpoczęciu długiej drogi aż do finału. Kapitan Juventusu Leonardo Bonucci mówił, że nadchodzi moment CR7, bo na Ligę Mistrzów mobilizuje się szczególnie. Portugalczyk wygrywał ją pięciokrotnie, jest najskuteczniejszym piłkarzem w historii rozgrywek (134 gole). W latach 2011-2018 osiem razy docierał z Realem do półfinału, czterokrotnie wznosząc potem trofeum. Latem 2018 roku CR7 zdecydował się na transfer do Juventusu. Miał poprowadzić go do zwycięstwa właśnie w Lidze Mistrzów. W trzech kolejnych edycjach rozgrywek zdobył jednak zaledwie 16 goli, tylko o jednego więcej niż w ostatnim sezonie w zespole Królewskich. W 2019 roku klub z Turynu był w ćwierćfinale, ale w dwóch ostatnich edycjach przepadł w 1/8 finału. Jesienią w fazie grupowej doszło do konfrontacji dwóch najlepszych piłkarzy ostatnich 15 lat. Juventus rozbił Barcelonę na Camp Nou 3-0 po dwóch golach Ronaldo. Leo Messi nie zdziałał absolutnie nic. Drużyna Andrei Pirlo miała prawo poczuć się mocna. Rywalizacja z Porto miała oczywistego faworyta. Liderem mistrza Portugalii jest 38-letni stoper Pepe, z którym CR7 grał kiedyś w Realu Madryt. Wydawało się, że defensywa Porto nie będzie w stanie wytrzymać starcia z Ronaldo, Alvaro Moratą i Federico Chiesą. Tylko Włoch znalazł na nią sposób. Po zwycięstwie w Porto 2-1 mistrzowie Portugalii przeżyli wielkie chwile w Turynie. Prowadzili po golu Oliveiry z karnego, po czym przy stanie 1-1 w 54. min Mahdi Taremi wyleciał z boiska. W najgłupszej sytuacji z możliwych: po gwizdku arbitra wykopał piłkę za co dostał drugą żółtą kartkę. Marne widoki dla Leo Messiego? Po drugim golu Chiesy w 63. min faworyt mógł grać spokojniej. Oblegał bramkę Porto, ale 36-letni CR7 nie był tego dnia aktywny. W 115. min padł gol dla gości, którym sfrustrowana prasa włoska obciąża także Szczęsnego. Co nie zmienia faktu, że to Ronaldo został antybohaterem. Dziś w Paryżu z Ligą Mistrzów pożegna się także Messi. Choć piłkarze Barcelony zapowiadają, że ich porażka 1-4 na Camp Nou w pierwszym meczu z PSG nie rozstrzyga sprawy awansu do ćwierćfinału. Do Paryża poleciał z drużyną nowy prezes Joan Laporta. Katalończycy przypominają, że cztery lata temu wyeliminowali PSG po przegraniu pierwszego meczu 0-4. Wtedy rewanż był na Camp Nou, które było dla Barcelony twierdzą. Dziś drużyna Ronalda Koemana zaledwie próbuje wyjść na prostą. 33-letni Messi to wciąż lider drużyny i jej najlepszy strzelec, ale w starciach z wielkimi rywalami w tym sezonie jest bezradny. Katalończycy przegrali wysoko z Juventusem i PSG w Lidze Mistrzów, ale też obydwa mecze z madryckimi klubami (Realem i Atletico), z którymi rywalizują o tytuł mistrza Hiszpanii. W poprzedniej edycji pierwszy raz od 15 lat zdarzyło się, by w półfinale Ligi Mistrzów nie było ani Messiego, ani Ronaldo. W tym sezonie dwaj najlepsi strzelcy w historii rozgrywek pożegnają się jeszcze wcześniej. Razem wygrywali Puchar Europy 9 razy, strzelili 253 gole, zdobyli 11 Złotych Piłek, ale ich czas nieuchronnie przemija. Dariusz Wołowski