- Cukrzyca, nerki, dializy, już kilka razy było z Zenkiem bardzo, ale to bardzo ciężko - opowiada Krzysztof Cegielski. - On jednak dzielnie walczył do końca. I uciekał od szpitala i lekarzy najdalej, jak tylko można. Nie chciał przebywać z chorymi, ale z tymi, z którymi spędził całe życie. Pojawiał się na stadionie Wybrzeża Gdańsk, gdzie jeździł, przychodził do warsztatu pogadać z kolegami, być w środku czegoś, co stanowiło esencję jego życia. Cegielski mówi, że zmarły 25 listopada Zenon Plech był dla niego kimś wyjątkowym. - Miał ogromny wpływ na moją karierę. Przy nim zaczynałem poważny żużel. Stawiał na mnie i wiele mnie nauczył. Wierzył we mnie, jak wtedy, w 1998 roku, kiedy to w parze z Tomkiem Bajerskim zdobyliśmy złoto dla Stali Gorzów. Wygraliśmy, choć rywalizowaliśmy z Polonią Bydgoszcz, z braćmi Gollobami i Piotrem Protasiewiczem w składzie. Wtedy trener Zenek wierzył w złoto Stali bardziej niż my z Tomkiem. Tych zawodów nigdy nie zapomnę. Wychowanek Plecha wspomina go, jako bardzo wesołego człowieka, duszę towarzystwa. - To był radosny i dowcipny człowiek, który mimo wielkiego nazwiska i ogromnego autorytetu nie pchał się przed szereg. Nie musiał błyszczeć za wszelką cenę. Wykonywał ciężką robotę, a jak przychodził sukces, to on się chował. Wolał się pośmiać i pożartować w kuluarach. Do końca pozostał skromnym człowiekiem, choć przed erą Tomasza Golloba był jednym z największych naszych zawodników. Plech to wychowanek Stali Gorzów, jeździł też w Wybrzeżu. Był dwukrotnie medalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata - w 1973 roku zdobył brąz, w 1979 srebro. Zdobywał też srebrne i brązowe medale w drużynie i w parach. Trafił do Galerii Sław Żużla, otrzymał też Szczakiela, nagrodę przyznawaną w żużlu postaciom wybitnym.