Klasyk polskiej ligi w Kędzierzynie-Koźlu. Na takie mecze czekają wszyscy kibice siatkówki w naszym kraju. ZAKSA po zaciętym spotkaniu wygrywa z PGE Skrą Bełchatów 3:2, ale moim zdaniem goście mieli dużą szansę, żeby w tym starciu prowadzić 2:0. Bełchatowianie nie wykorzystali swoich okazji w tej partii. Wypracowali sobie cztery punkty przewagi (16:12), ale nie "dowieźli" jej do końca, przegrywając do 23. Role się odwróciły w czwartym secie, bo to ZAKSA prowadziła długo czterema, pięcioma punktami i wydawało się, że podopieczni Nikoli Grbicia wygrają za trzy punkty. W końcówce tej odsłony trochę więcej szczęścia było po stronie Skry, która zwyciężyła 28:26. Spodziewałem się, że tie-breaka w tym pojedynku. Jedna i druga drużyna miała swoje szanse, żeby zgarnąć pełną pulę, więcej było ich po stronie gospodarzy, którzy powinni wygrać 3:1. Myślę, że dla fanów siatkówki fajnie, że mogliśmy zobaczyć piątego seta. W decydującej partii do stanu 5:4 ciężko było wskazać, kto uniesie ręce w geście triumfu. Jednak w tym momencie doszło do sytuacji, która przesądziła o wyniku. Grzegorz Łomacz dobrze wystawił na drugą linię do Bartosza Filipiaka, a ten został zatrzymany pojedynczym blokiem przez Aleksandra Śliwkę. Potem znakomita seria zagrywek w wykonaniu Kamila Semeniuka. Przestał "bombardować" rywali, kiedy ZAKSA miała już sześć punktów przewagi. Jego regularna i bardzo mocna zagrywka przyczyniła się do tego, że miejscowi tie-breaka wygrali gładko. Chciałbym podkreślić rolę Olka Śliwki, który we wspomnianej akcji powalczył, dobrze popracował w bloku i dzięki temu serię mógł mieć Semeniuk. Mocne skrzydła ZAKSA wygrała to spotkanie zdecydowanie na skrzydłach. Śliwka zakończył bój z dorobkiem 25 punktów, a Semeniuk 20. Po przeciwnej stronie siatki Milad Ebadipour zdobył 16 "oczek" i Milan Katić tylko 8. Widać dokładnie, że na lewej stronie była gigantyczna różnica na korzyść kędzierzynian. MVP spotkania został Olek Śliwka w pełni zasłużenie. W ubiegłym tygodniu, kiedy przedstawiłem moją "siódemkę" pierwszej części sezonu, znalazł się w niej Semeniuk. Nie wiem, czy Kamil to czytał, ale wyróżnienia, to zawsze coś przyjemnego dla zawodnika. Zapewne pojawia się wtedy dodatkowa presja, ale też motywacja, żeby udowodnić, że pochwała nie była na wyrost. Start Semeniuka w tym pojedynku nie był zbyt dobry, ale za to końcówka piorunująca. Posłać pięć zagrywek w okolicach 110 km/h w tie-breaku, to jest wielka sztuka i jeszcze przeciwko takiej drużynie jak Skra. A jak już jesteśmy przy ekipie z Bełchatowa, to cały czas czekam na Taylora Sandera, kiedy zagra, ale nawet nie wchodzi na boisko na jedną czy dwie akcje. Myślę, że stan zdrowia Amerykanina już jest dobry. Problem jest jednak cały czas sfera mentalna, żeby uwierzył, że po kontuzji nie ma śladu i nie ma co się obawiać o swoją rękę. Moim zdaniem to jest kluczowe. Szybka reakcja W poprzednim felietonie wspomniałem o plotkach transferowych dotyczących m.in. zawodników ZAKS-y. Prezes Sebastian Świderski zareagował szybko na te spekulacje w ten sposób, że przedłużył kontrakt z charyzmatycznym trenerem Nikolą Grbiciem. Pokazał wszystkim siatkarzom, kto będzie przez najbliższe lata rządził tą drużyną. Nie sądzę, żeby Serb podpisał umowę tylko dlatego, że dostanie dobre pieniądze. On wie najlepiej, z jakimi zawodnikami będzie pracował w przyszłym sezonie i to go skłoniło, żeby zostać. Wiemy już teraz, że za rok ZAKSA też będzie biła się o mistrzostwo Polski skoro Grbić podjął taką decyzję. Kryzys przełamany Verva Warszawa z problemami, ale pokonała Stal w Nysie 3:2. Ekipa ze stolicy ma już kryzys za sobą, wróciła na dobry poziom sportowy. Tym bardziej, że po raz kolejny Verva musiała sobie radzić bez swojego najlepszego przyjmującego Bartosza Kwolka. Bardzo dobrze zastąpił go w tym spotkaniu Igor Grobelny, który zdobył 23 punkty. Miałem przyjemność trenować z tym chłopakiem w sezonie 2014/2015 w Cerradzie Czarnych Radom. Już wtedy pokazywał, że ma duży potencjał. Może brakowało mu pewności siebie, ale z każdym rokiem widać, że rośnie w siłę. Wyskakany facet i pokazuje kolejny raz, że trener Andrea Anastasi może na niego liczyć. W poprzednim sezonie często występował na pozycji atakującego, kiedy zespół miał problem. Czekam, kiedy Grobelny trafi do takiego klubu, w którym zagra cały sezon od dechy do dechy, bo to byłby dla niego sprawdzian i okazja, żeby zrobił kolejny krok do przodu. Chwała Grobelnemu, że wchodzi i na trudnym terenie radzi sobie znakomicie.