FIFA się skompromitowała - trzeba to sobie jasno powiedzieć. Zasilana systematycznie diengami nie potrafiła podjąć decyzji, która choć oczywiście nie wpłynęłaby bezpośrednio na poczynania Władimira Putina, jednak mogła być jedną z wielu kropel, które wydrążą skałę, jednym z wielu elementów, których suma spowodowałaby powstrzymanie zasiadającego na Kremlu szaleńca. FIFA postanowiła, że w obliczu ataku na Ukrainę nie wykluczy reprezentacji Rosji z międzynarodowych rozgrywek. W zasadzie pogroziła paluszkiem, nakazała się przebrać i grać, jak gdyby nigdy nic, dalej. CZYTAJ TAKŻE:W 1930 roku zaczęliśmy mistrzostwa świata od zera, teraz też można PZPN mimo początkowego niezdecydowania ostatecznie stanął na wysokości zadania. Prezes Cezary Kulesza pokazał, jakie wartości powinny być i są najważniejsze. Teraz oczywiście trzeba konsekwentnie wytrwać w decyzji o całkowitym bojkocie reprezentacji Rosji. Wojna na Ukrainie. PZPN się spisał Nasz związek odrobił lekcję. PZPN był forpocztą, w zasadzie jako pierwszy przedstawił tak zdecydowane stanowisko. To Polska miała za miesiąc zagrać z Rosją, więc taka kolej rzeczy wydaje się być naturalna, jednak niekoniecznie sprawy musiały przybrać taki obrót. Za przykładem naszego związku już idą kolejne, napływają kolejne doniesienia z Europy - ze Szwecji, Czech, Anglii. Szykują się następne. Brawo PZPN! Piątek, Zieliński, Szczęsny - zobacz, jak grali w Serie A Jeśli wszystkie związki krajowe staną murem i konsekwentnie odmówią gry z Rosją, w listopadzie w Katarze to "Sborna" zostanie mistrzem świata! Oczyma wyobraźni widzę te walkowery i smutny finał, który się nie odbył. To byłaby ostateczna katastrofa FIFA, moment, w którym ta organizacja przestałaby istnieć. I jednocześnie wielkie odnowienie światowej piłki nożnej. Być może nie ma innego sposobu, by zatrzymać to szaleństwo, więc czekam na taki rozwój wypadków. Potrzebna jest jedność i konsekwencja. Wszystkich, potencjalnych i ukrytych sojuszników Rosji również. Wojna na Ukrainie. Rosja poniesie konsekwencje Oczywiście to nie rosyjscy piłkarze zaatakowali Ukrainę. I to nie rosyjscy piłkarze są winni dramatu, który rozgrywa się za naszą wschodnią granicą. Prawdopodobnie większość z nich to porządni ludzie, którzy potępiają agresję, jednak to także oni kształtują, albo raczej mogą i powinni kształtować, opinię w swoim kraju. Podobnie, jak inni sportowcy, celebryci, rodziny oligarchów, właściciele firm, lekarze, prawnicy, studenci, emeryci... Jeśli obywatele Rosji odczują na własnej skórze sankcje, jeśli dotkną one ich w znacznym stopniu, jeśli inflacja skoczy (już skoczyła!), jeśli giełda zanurkuje, jeśli Rosjanie nie będą mogli wypłacić swoich pieniędzy z zagranicznych kont, jeśli nie będą mogli uczestniczyć w zawodach sportowych, jeśli nie będą mogli wyjechać za granicę do pracy, jeśli nie wylecą na wakacje, jednym słowem - jeśli drastycznie zdrożeje chleb powszedni, to jest szansa, że wreszcie zrozumieją i wreszcie się opamiętają. I w efekcie wywrą tak wielką presję, że koszmar wojny się zakończy, a obecna władza zostanie odsunięta i rozliczona. Oczywiście bez zdecydowanej reakcji społeczności międzynarodowej to niemożliwe, więc wywieranie presji na każdym polu ma sens. CZYTAJ TAKŻE: Gianni Infantino pytano o Order Przyjaźni od Putina Nie można pozwolić, by agresorzy pozostali bezkarni. Karą są również wszelkiego rodzaju represje. Już starożytni Grecy stosowali ostracyzm, wypisując na glinianych skorupkach imiona osób zagrażających demokracji. Tym razem gra toczy się o coś więcej, toczy się o życie, o wolność i suwerenność, a kto wie, w najczarniejszym scenariuszu - być może o być albo nie być ludzkości... Dlatego dziś na swojej wirtualnej skorupce do słów "Putin" i "Rosja" dopisuję "FIFA". Domagam się ostracyzmu na każdym możliwym polu, bo takie działanie może przybliżyć datę zakończenia wojny i rozliczenie najeźdźców. Domagam się ostracyzmu dla ludzi i organizacji zagrażających światowemu pokojowi. Chcę, by sport, a piłka nożna w szczególności, kojarzyły się z pokojem, fair play, humanitaryzmem, czyli tymi hasłami, które FIFA tylko wpisała na swoje sztandary, a o których w rzeczywistości nie ma pojęcia.